To był palec boży

Rozmowa z Bogdanem Witą z Carrantuohill
Kamil Piotr Piotrowski, 12 czerwca 2010
Bogdan Wita (Carrantuohill)
Fot. Przemysław Kokot
Bogdan Wita, współzałożyciel, gitarzysta i manager zespołu muzyki celtyckiej Carrantuohill. Prowadzi Agencję "Celt", która wydaje płyty zespołu oraz organizuje eventy, koncerty, festiwale, m.in. Folkową Scenę Woodstock.

Właśnie ukazała się wasza nowa płyta pt. „Celtic dream“, wydana jednocześnie na DVD oraz CD. Skąd taki pomysł?

To nie jest nic nowego. Już podczas produkcji „Touch of Ireland“ stwierdziliśmy, że razem z DVD wydamy płytę CD. Specyfika produkcji wideo ma to do siebie, że dźwięk nie dorównuje często jakości CD. Za płytą normalną optował też fakt, że by obejrzeć koncert trzeba wygospodarować jednak trochę czasu. Płytę można odsłuchać choćby w samochodzie, co wielu z nas, z braku czasu często robi.

W czym pomógł wam fakt wydania kilka lat temu podobnego zestawu, wspomnianej przez ciebie już płyty „Touch of Ireland“, jakich trudności dzięki temu uniknęliście?

Przy produkcji „Touch of Ireland“ sporym problemem były sprawy licencyjne. Tamten projekt artystycznie produkowaliśmy my, ale prawa do emisji miał producent programu, czyli Telewizja Polska. Najpierw nagraliśmy program a poźniej stwierdziliśmy, że warto byłoby wydać z tego DVD. Przy „Celtic dream“ od początku wiedzieliśmy, że to DVD będzie i odpowiednio się już do tego przygotowaliśmy. Oczywiście doświadczenia zdobyte przy produkcji poprzedniej płyty ułatwiły wiele innych spraw.

Kiedy i jak zrodził się pomysł na „Celtic dream“ w Bazylice?

To kiełkowało w nas już od pewnego czasu. Na festiwalu „Sari“, który organizujemy w Żorach od kilku lat w programie, oprócz koncertów folkowych i szantowych pojawiają się też koncerty gospel, które odbywają się w kościele. Na ostatniej edycji wspólnie z Gospel Joy wykonaliśmy krótki program. Oni śpiewali pieśni religijne, my nastrojowe irlandzkie ballady. Bardzo nam się to spodobało i pomyśleliśmy, że fajnie by było kiedyś taki koncert zrobić.

Zaraz, zaraz. Pomysł powstał osiem miesięcy temu i już macie DVD?!? Jak to możliwe?

Zadziałał chyba palec boży, bo sam w to długo nie mogłem uwierzyć. Bazylikę w Rudach znamy, to cudowne, magiczne miejsce. Pomyśleliśmy, że pojedziemy tam i porozmawiamy z księdzem Rafałem Wyleżołem, czy może kiedyś w przyszłości, jeszcze nieokreślonej, udałoby się tam taki program nagrać. Jeśli nie, poszukamy innego miejsca. A tu proboszcz stwierdził, że jedyny możliwy termin to… w przyszłym miesiącu (sic!). Nie byliśmy w ogóle do tego przygotowani. Ale taka okazja mogła się już nie trafić...

To było szaleństwo. W ciągu miesiąca musieliśmy zebrać ekipę filmową, oświetlenie, wszystko to ustawić, ustalić program, dograć materiał, zadbać o promocję, patronaty, wydrukować materiały, zaprosić przyjaciół, których widzieliśmy w tym projekcie. Bardzo chcieliśmy zaprosić Annę Dymną. Kolejny cud się stał, bo udało jej się tak poukładać swoje zajęcia, że przyjechała. Wpadła na nagranie prosto z podróży, nie mając czasu na próby zagrała swoją rolę z marszu. Jak patrzę na to teraz spokojnie to było to wariactwo.

A co na to gospodarze obiektu?

Widziałem rosnące przerażenie na twarzy proboszcza, który chyba nie do końca zdawał sobie sprawę na co się zgodził. Podczas przygotowań panowało naprawdę spore zamieszanie, dużo sprzętu, ludzi, ciężarówek. Całą zachrystię przecież zamieniliśmy na reżyserkę (śmiech). Później okazało się, o czym nie wiedzieliśmy, że nasz proboszcz przyjechał do Rud kilka tygodni wcześniej i być może to zadecydowało o tym, że był taki otwarty na ten pomysł. Jestem pewien, że takiego projektu już w Bazylice długo nie będzie. Mieliśmy sporo szczęścia, że trafiliśmy tam w tamtym czasie.

Jak powstał materiał do tego programu?

Głównie oparliśmy się o twórczość takich gwiazd jak Loreena McKennitt, Mary Black. Znamy ich repertuar od lat, mamy ich płyty. Bardzo nam się to podoba. Ja z każdej podróży do Irlandii zawsze przywoziłem jakąś ich płytę. Materiał mieliśmy ale jakoś nigdy nie było możliwości by go wykonywać na koncertach. Brakowało nam osoby o odpowiednim głosie. Aż pojawiła się Kasia Sobek…

Jak doszło do współpracy z Kasią, kiedy się poznaliście?

A to był chyba kolejny palec boży (śmiech). W Rydułtowach, jest pewien ksiądz, Bogdan Rek. Znamy się od lat i przyjaźnimy. To bardzo „szalony“ człowiek, w dobrym tego słowa znaczeniu. Organizuje u siebie w kościele niesamowite koncerty. Pewnego dnia zadzwonił z prośbą byśmy zagrali u niego o trzeciej nad ranem (sic!). Organizował "Noc Świętojańską" i wymyślił, że tym koncertem o świcie powitamy najdłuższy dzień w roku. Na dodatek wymyślił jeszcze by był to materiał Loreeny McKennitt, bo zna taką dziewczynę, która to wspaniale zaśpiewa. Nie wierzyłem, że to przejdzie. Mieliśmy się uczyć nowych rzeczy, których prawdopodobnie nigdy już więcej nie zagramy. Byliśmy sceptyczni… ale Bogdan postawił na swoim i koncert się odbył. Było niesamowicie! Wtedy poczułem, że można modlić się muzyką. Tą dziewczyną, która rzeczywiście wspaniale zaśpiewała piosenki Loreeny, była Kasia Sobek, wtedy jeszcze licealistka. Uznaliśmy, że ma talent i że warto z nią kontynuować współpracę.

To opowiedz jeszcze jak doszło do współpracy z Anną Haber?

Ania sama do nas zadzwoniła z propozycją stworzenia jakiegoś programu z wykorzystaniem harfy. Jak się później przyznała, zbierała się do tego telefonu kilka lat. Początkowo nie mieliśmy na to pomysłu, ale Ani bardzo zależało. Nagraliśmy więc kilka utworów, zagraliśmy parę koncertów i tak Ania i jej harfa zanalazły się na „Celtic dream“.

Czy cały koncert wydaliście na płycie?

Nie. Wypadły dwa utwory, które zagraliśmy jako przerywniki. Każdy, zarówno muzycy jak i widzowie potrzebują chwili oddechu od zadumy, nostalgii, skupienia. Dlatego „Mountain Reel“ i wiązanka trzech melodii, którą w wersji skróconej powtórzyliśmy na bis, nie znalazły się na płycie z koncertu, nie pasowały do ogólnego nastroju ale są na płycie z t.zw. dodatkami.

Warto powiedzieć, że DVD składa się z dwóch płyt, tej właściwiej koncertowej i drugiej bonusowej…

Mam świadomość, że takie płyty bonusowe ogląda się zazwyczaj raz i już się do nich nie wraca. Ale nagranie, przygotowania do niego były tak unikatowym wydarzeniem, że postanowiliśmy to jakoś zachować. No i samo miejsce, Bazylika w Rudach, to przecież perełka architektoniczna. Grzechem byłoby jej nie pokazać. Stąd pomysł na płytę z dodatkami.

Co dalej z programem „Celtic dream“, idzie na półkę?

Nie, będziemy go prezentować. „Celtic dream“ to nowość, którą możemy pokazać tam, gdzie „Touch of Ireland“ już gościł wielokrotnie. Już wiemy, że pojawimy się z tym programem w jednej z najlepszych sal koncertowych w Polsce, w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Prowadzimy też rozmowy z Filharmonią w Bydgoszczy. Chcemy pokazywać go w całej Polsce, wyjść poza nasz Śląsk, gdzie w większości „Touch of Ireland“ był prezentowany.

Życzę zatem udanych koncertów i dziękuję za rozmowę.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu