Śpiew pochodzący z natury

Rozmowa z Wimme Saari
Marcin Piosik, 12 lipca 2010
Wimme Saari
Fot. PRESS
Wimme Saari pochodzi z ludu Saami, zamieszkującego Laponię. Kultywuje śpiew joik - tradycyjną formę muzyczną wykonywaną w krainie, z której pochodzi. Artysta gościł na tegorocznej edycji festiwalu Ethno Port w Poznaniu.

Jak ważna jest muzyka, jako taka, w kulturze Saami?

Joik jest bardzo ważna w naszej kulturze. Poprzez joik możesz poczuć i wyrazić swoje najgłębsze uczucia i przemyślenia. Owszem, możesz mówić i pisać, ale gdy zaczynasz joikować przechodzi to przez Twoje ciało, porusza Twoje wspomnienia i odczucia. To daje dużo energii osobom, które joikują, a także słuchaczom - to pomost do historii, naszej historii. Niektórzy lubią joikować samotnie, a niektórzy w grupach. Podczas spotkań czy festiwali gromadzi się nawet 30 osób, z których każda joikuje w trochę innym stylu. Stąd wywodzi się główna siła naszej kultury i muzyki.

Czy bycie mniejszością w określonym kraju może być potencjalną trudnością w byciu artystą, czy może jest to szansa na pokazanie siebie?

Pierwszy artysta Saami zaczął joikować publicznie w latach 60-tych. Nils-Aslak Valkeapää był tym, który otworzył drzwi i utorował drogę kolejnym, aby mogli się pojawić i pokazać swoją sztukę. Wtedy tworzenie muzyki nie było łatwe. Dziś jest to prostsze, nie ma problemów.

Ale jaka może być reakcja ludzi? Czy oni traktują taką rzecz jak coś egzotycznego, dziwnego, czy jednak coś interesującego?

I tak, i tak. W moich stronach to coś normalnego, nasz sposób na muzykę i śpiew. Jednak na południu Finlandii oraz w innych krajach, spotykałem ludzi, którzy słysząc mnie pierwszy raz, zaczynali się śmiać. Ale zwykle ludzi to interesuje i chcą słuchać trochę innego rodzaju śpiewu. Oczywiście dziś jestem już znany z wcześniejszych dokonań. Dla niektórych to co robię to coś w rodzaju leczenia, słuchacze zamykają oczy by dostrzec przyrodę, krajobraz. Często pojawiają się bardzo głębokie przeżycia - czasem ludzie płaczą, czasem są szczęśliwi, mój koncert wyzwala różne uczucia.

Część Twoich utworów przypomina mi muzykę Indian z północnej Ameryki. Czy czujesz jakiś związek z tamtą częścią świata?

Myślę, że to dlatego, że uprawiam bardzo stary styl śpiewu i muzyki. Pochodzi on z bardzo odległego czasu. Może być jakiś związek pomiędzy Indianami, a ludźmi Saami. Uważam, że przyczyną tego podobieństwa jest fakt, że nasz śpiew pochodzi z natury. Żyjemy na tej samej ziemi i pod tym samym słońcem, to jest właśnie powód - możesz znaleźć podobne dźwięki na całym świecie, na przykład wśród Aborygenów, ludzi żyjących blisko natury, mających z nią duży związek. Pamiętam jak byłem w Kopenhadze, spotkałem artystę z Kenii, który powiedział mi "to jest coś podobnego do tego, co mamy u siebie - te odgłosy krów i innych zwierząt, jak na sawannie". Potem wsłuchałem się w stare nagrania Indian Navaho, śpiewał tam starszy człowiek i było to bardzo podobne do tego, co śpiewał mój wujek Lars w latach 50-tych.

Tempo życia jest dziś szybsze, czy uważasz, że Twoja muzyka może to zmienić?

Myślę, że tak. Nie ma sensu się spieszyć, możesz zwolnić. Nie potrzebujesz wszystkiego czego chcesz. Możesz cieszyć się małymi rzeczami. Nie potrzebujesz miliardów dolarów, największego samochodu, czy latania 2-3 razy w roku na słoneczne plaże. Bardzo blisko możesz znaleźć znacznie więcej, w swojej własnej kulturze, 100 kilometrów stąd.

Jeden z Twoich kawałków ma ten sam bit co francuski utwór Cabaret...

Aaa, Cabaret, tak. Lubię czasem zrobić mały dowcip, trochę się pobawić, pomieszać różne kultury. To właściwie kawałek Paris - francuskiej muzyki z lat 20-tych lub 30-tych - stamtąd wywodzi się ten styl. Dwa lata temu, gdy byłem w Paryżu, spacerowałem ulicami spoglądając na wieżę Eiffla, na rzekę, na ptaki, nawet na ludzi śpiących pod mostem. Potem odwiedziłem mojego przyjaciela, usiadłem, z drinkiem w ręku i tak to powstało.

Nie wiem czy znasz Natachę Atlas, która występowała z Transglobal Underground - grali elektronikę w Wielkiej Brytanii połączoną z muzyką arabską, ale w pewnym momencie wróciła do solowej kariery i nagrała płytę, która brzmiała jakby pochodziła z lat 50-tych. Potem powiedziała, że było to dla niej odświeżające, ponieważ przypomniała sobie melodie, które znała gdy była mała - wróciła do starego materiału. Czy uważasz, że stare melodie mogą być nam jeszcze potrzebne?

Dziś uświadamiam sobie, że mój najstarszy, dwudziestoletni syn, 3 lub 4 lata temu, wraz z rówieśnikami, zaczął słuchać muzyki z lat 70-tych, 80-tych. Po prostu ten związek zanikł, a teraz dla nich to coś nowego. Ich rodzice tego słuchali. Myślę, że ta muzyka to w pewnym sensie historia danej kultury. Możesz w niej poczuć jak żyli wtedy ludzie, co myśleli w tamtych czasach, jakie mieli wizje - to też niesie ze sobą historię, muzyka pop również.

Gdy muzyka jest twoją pracą, jaka jest recepta by pozostać świeżym?

Gdy cały czas tworzysz muzykę, możesz się wypalić, ale ja miewałem momenty, gdy w ogóle nie komponowałem, gdy żyłem normalnym życiem - budowałem dom, chodziłem na ryby. Nie myślę więc cały czas o muzyce. Musisz czasem robić sobie przerwy, dla mnie to bardzo ważne.

Kiedy przyszedł Ci do głowy pomysł, aby mieszać joik z nowoczesnymi dźwiękami? Czy tak było od samego początku, czy jednak zabrałeś się za to po jakimś czasie?

To przychodziło z czasem. Pod koniec lat 80-tych, na początku 90-tych spotkałem pewnych muzyków jazzowych. Zapytali czy zrobimy coś razem. Słyszeli wcześniej mój śpiew i chcieli wspólnie coś stworzyć. Spróbowaliśmy skomponować muzykę z instrumentami. Tak jest i do dziś ale instrumenty czy elektronika, której używamy to tylko dźwięk, który możesz również uzyskać z natury – nagrać ptaki, fale. Byliśmy kiedyś w RPA, gdzie nagrywaliśmy morskie fale, tamtejsze ptaki - potem złożyliśmy to, zrobiliśmy z tego bazę do naszych kawałków. Instrumenty nie mają takiego znaczenia, liczy się styl - nasz styl, nazywam to Wimme-Stajl.

Dobre określenie. Jak uważasz, czy nadal jest przestrzeń, miejsce dla tradycyjnego joiku, czy jednak jedyną możliwością dotarcia do tego jest poprzez to, co Ty robisz?

Jeśli chcesz, możesz mieć kontakt ze starym materiałem, musisz tylko tego spróbować i wniknąć do środka. Ja robię obie rzeczy - śpiewam stare, tradycyjne joiki, a czasem mieszam to z instrumentami. W muzyce robię tak samo - czasem jestem blisko tradycji, a czasem lubię wolność, lubię bawić się moim głosem - to taka zabawa z muzyką. Za każdym razem, gdy nagrywam, lubię robić nowe rzeczy, nie trzymać się tego samego.

Ostatni album pokazał, że właściwie dla Ciebie nie ma barier, nie ma podziałów na gatunki. Chciałbym zatem zapytać, jakie są twoje marzenia związane z przyszłością, pomysły na następne płyty lub granie na żywo?

Nie zamierzam grać za dużo. Ten ostatni album obfituje w elektronikę. Zrobiłem to, ale nie muszę tego powtarzać. Teraz chciałbym odkurzyć akustyczne instrumenty, chciałbym uprościć brzmienie - użyć mniejszej ilości środków, ale uzyskać więcej miejsca, przestrzeni, powietrza.

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiał Marcin Piosik, autor audycji "Etna, czyli wulkan muzyki świata" (Radio Afera Poznań)

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu