Folkowo w Ostródzie

Trzy dni dobrej muzyki
Wojciech Małota, 25 czerwca 2010
Folkoperacja
Fot. Wojciech Małota
Ogólnopolska trzydniowa impreza, wykonawcy najwyższej próby, wspaniałe koncerty i nieliczna publiczność. To dosyć niespodziewane i kontrastujące połączenie najlepiej opisuje atmosferę tegorocznego festiwalu Folkowo 2010.

Pierwszego i drugiego dnia festiwalu imprezę otwierały koncerty konkursowe, w których zaprezentowało się w sumie piętnaście zespołów. Zdaniem wielu obecnych spora liczba uczestników powinna wystąpić raczej w koncercie gwiazd a nie w konkursie. Przedstawione przez nie prezentacje stały bowiem na wysokim poziomie.

Moimi faworytami były zespoły Long Long, AtmAsfera i Chłopcy kontra Basia. Zaskoczył mnie werdykt jury, w którym pominięto pierwszy z wymienionych. Typowane przeze mnie zespoły, na tle pozostałych wyróżniały się zachowaniem scenicznym, żywiołowością i oryginalnym repertuarem. Zespół Chłopcy kontra Basia, którego teksty i sposób wykonania zachwycają swoją wyjątkowością, zwrócił szczególnie moją uwagę. Zwycięzca, zespół Yarmak, w konkursie zaprezentował bardzo tradycyjny, ludowy repertuar połączony z elektronicznymi miksami. Grupie nie można odmówić dobrego warsztatu - zagrali profesjonalnie, jednak ich sposób łączenia tradycji z nowoczesnością mnie nie przekonał.

Niestety, nie miałem szans by zmienić zdanie, gdyż zapowiadany wcześniej, niedzielny koncert laureatów, z niewyjaśnionych powodów zniknął z programu imprezy.

Piątkowy i sobotni wieczór oraz całe niedzielne popołudnie to czas koncertów gwiazd festiwalu. Można było posłuchać całej różnorodności folku - zarówno polskiego jak i zagranicznego. Organizatorzy zaprosili między innymi jednego z laureatów zeszłorocznej edycji festiwalu - zespół Koralli. Wykorzystują oni tradycyjne instrumenty - trembitę i drumlę - w rockowych aranżacjach utworów inspirowanych ukraińską muzyką ludową.

Ja czekałem na koncerty zespołów Hoboud i Kapela ze Wsi Warszawa, które niemal idealnie wstrzeliwują się w moje preferencje muzyczne. Obie grupy zaprezentowały materiał głównie z ostatnich, nagradzanych płyt (premierowej "Wskrzeszenie Hobouda" - III nagroda za Folkowy Fonogram Roku 2009, oraz "Infinity" Kapeli - Folkowy Fonogram Roku 2009). Przyjemnie słuchało się ich występu, czuło się, że granie musi sprawiać im niesłychaną radość.

Moją uwagę zwrócił również zespół Varsovia Manta. To grupa, której nie miałem okazji dotąd spotkać, a zjeździli już spory kawałek świata. Obecnie w repertuarze prezentuje pieśni ludowe pozbierane w różnych regionach Polski i krajów słowiańskich we własnych aranżacjach.

Gwiazda sobotniego wieczoru, szwedzka grupa Rednex, jak sama nazwa wskazuje (redneck = wieśniak - przyp red.), zaprezentowała własny obraz "wiochy". Bardzo nowoczesny, taneczny materiał oparty o muzykę country. Ze sceny emanowała ogromna dawka energii. Muzycy nawet sekundę nie stali w miejscu, biegali, wygłupiali się. Było głośno i zabawnie.

Sidney Polak zgromadził przed sceną największą liczbę fanów. Moim zdaniem jego występ na takim festiwalu był jednak pewnym nieporozumieniem. Jego muzyka określana jako "folk miejski" nie ma z folkiem wiele, żeby nie powiedzieć nic wspólnego. Niewyszukane piosenki o "chlaniu i ćpaniu" w moim odczuciu nie przystawały do folkowego festiwalu.

Niestety nie był to jedyny zgrzyt Folkowo. Przeciągające się przerwy, niespodziewane zmiany w programie mogły irytować. Jako przyjezdnego raził, i nie ułatwiał dotarcia na imprezę, brak w mieście informacji na temat festiwalu. Natknąłem się jedynie na dwa słupy ogłoszeniowe z plakatami, które jednak były już zaklejone przez inne ogłoszenia. Nie było żadnych informacji na temat dokładnego miejsca piątkowych koncertów. Zapytani przeze mnie mieszkańcy także nie potrafili mi pomóc. Być może to właśnie, i trochę niefortunny termin (tydzień przed rozpoczęciem wakacji), było powodem tego, że przez większą część pierwszego dnia imprezy widownia w stu procentach składała się z osób posiadających festiwalowe identyfikatory. Także sobotnie i niedzielne gwiazdy festiwalu nie przyciągnęły tłumów. Klimat przypominał raczej spotkanie dużej grupy znajomych niż imprezę masową.

Najgorsze były opóźnienia w programie. Wiele osób przez to nie dotrwało do ostatnich koncertów, choć wg. programu koncerty miały się kończyć o północy. Najjaskrawiej było to widać pod koniec koncertu niedzielnego. Jako przedostatnia występowała Grażyna Łobaszewska z zespołem Ajagore. Gdy rozpoczynali swój występ około północy, przed sceną stało dosłownie kilkunastu widzów. A przecież potem miała jeszcze grać największa gwiazda tego wieczoru - Touch and Go.

Festiwal prezentował bardzo wysoki poziom artystyczny. Trzy dni rożnorodnych koncertów, niesamowity klimat miejsca, mogły usatysfakcjonować niejednego fana folkowych brzmień. Szkoda, że tak mało ich dotarło w ten weekend do Ostródy.

 

Festiwal Folkowo 2010, Ostróda, 18 - 20 czerwca 2010 r.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu