Jesteśmy rozsypani

Rozmowa z Rafałem Długoszem, prezesem Stowarzyszenia "Moje Bieszczady".
Kamil Piotr Piotrowski, 10 sierpnia 2010
Rafał Długosz
Fot. Kamil Piotrowski
Rafał Długosz, miłośnik gór i piosenki turystycznej. Od lat zaangażowany w festiwal "Kropka" czy "W górach jest wszystko, co kocham". Ze Stowarzyszeniem "Moje Bieszczady" rusza z nową imprezą w... Bieszczadach.

Jak wyglądała twoja droga do… "Rozsypańca"?

Była długa. Najpierw trafiłem do wirtualnego fanklubu grupy Stare Dobre Małżeństwo i zacząłem się w nim udzielać. Tam usłyszałem o festiwalu, który odbywał się w Bieszczadach, mowa o Festiwalu Sztuk Różnych "Bieszczadzkie Anioły". Pojechałem na którąś edycję jako wolontariusz i spodobało mi się. Zacząłem działać w stowarzyszeniu, dziś nazywa się "MojeBieszczady" ale nazw było kilka. Przez wiele lat pomagałem przy organizacji "Aniołów", nabierałem doświadczenia i tak mnie ta praca wciągnęła, że robię to do dziś.

Ale "dziś" robisz zupełnie nową imprezę…

Rok temu stowarzyszenie zadecydowało, że 9 edycja "Bieszczadzkich Aniołów" będzie ostatnią, że nie będziemy jej kontynuować. A ponieważ my i tak co roku, w sierpniu jesteśmy w Bieszczadach, postanowiliśmy zrobić coś nowego, dla szerszego odbiorcy, coś co będzie bardziej promować Bieszczady. Poprzednia impreza była kierowana raczej do fanów SDM, obecna jest dla miłośników gór, muzyki i sztuki w ogóle.

Jak powstawał "Rozsypaniec"?

To wyszło spontanicznie. Najpierw wymienialiśmy się mailami, w których były propozycje nazwy imprezy. Wybraliśmy "Rozsypańca" z wielu powodów. Po pierwsze to szczyt w Bieszczadach, po drugie my jesteśmy tacy rozsypani po Polsce i po świecie, a po trzecie rozsypana jest sztuka, muzyka… Ze względu na tę wieloznaczność bardzo nam się ta nazwa spodobała. Później z kolei przerzucaliśmy się pomysłami, na to co ma się na imprezie wydarzyć, a na koniec żmudna praca organizacyjna, negocjacje z zespołami, pozyskiwanie funduszy, partnerów, organizacja promocji, itp.

Festiwale w górach, to zwykle są spotkania z piosenką turystyczną. "Rozsypaniec" idzie jednak trochę dalej…

Fromuła i program festiwalu to wypadkowa naszych zainteresowań muzycznych i artystycznych. Ilu ludzi tyle pomysłów. Stąd takie pomieszanie różnych, wydawałoby się… rozsypanych tematów. Duża liczba warsztatów różnego rodzaju, artystycznych, rękodzieła, muzycznych, a nawet tanecznych. Ostatni pomysł to warsztaty tańca flamenco. Zorganizowaliśmy też kilka konkursów, fotograficzny, poetyck i bardzo różnorodny naszym zdaniem program koncertów. Podczas układania programu wykrystalizowała się idea, by każdy dzień miał inny charakter. Stąd czwartek jest dniem górskim, na scenie będą rozbrzmiewać piosenki turystyczne. Z kolei piątek zdominuje piosenka poetycka, a więc klimaty, które górom nie są obce. Sobota to już dzień folkowy…

Dodajmy, że poszczególne koncerty prowadzić będą nietuzinkowe osoby…

Tak. Chcieliśmy by to były osoby znające się na rzeczy, związane z muzyką, która będzie prezentowana. Koncerty dnia górskiego poprowadzi Paweł Konieczny, dziennikarz muzyczny, propagator turystyki, zaangażowany w organizację bratniego festiwalu "Kropka". Dzień poetycki poprowadzi aktorka i piosenkarka, Małgorzata Wojciechowska, a sobotni koncert folkowy Wojciech Ossowski, którego chyba czytelnikom Folk24.pl nie muszę przedstawiać.

A skąd wziął się pomysł na łączenie sceny turystycznej z folkową?

Bo my łączymy to co rozsypane… (śmiech). Zaczęło się od tego, że Agnieszka Furgała zaproponowała by gwiazdą festiwalu była grupa Osjan, która w tym roku obchodzi 40 urodziny. Ale by ich koncert nie był taki oderwany od klimatu wymyśliliśmy, że jeden dzień będzie całkowicie folkowy. Zaprosiliśmy inne zespoły, grające muzykę irlandzką, ukraińską, polską i muzykę świata i tak powstała "Muzyczna wieża Babel".

Zgodnie z nazwą festiwal jest trochę… rozsypany. Nie będzie to problem dla odwiedzających?

Na miejscu w kasach i w biurze festiwalowym będą mapy i informacje oraz programy. Także na naszej stronie www.mojebieszczady.org są wszystkie niezbędne informacje. Nie powinno być też problemu z noclegami, są wyznaczone pola namiotowe a w samej Wetlinie "pod dachem" czeka ok. 3000 miejsc.Dołżyca i Cisna nie są od siebie aż tak oddalone, to tylko 2 km. Do Wetliny trochę dalej ale komunikacja działa więc nie powinno być z dotarciem problemu.

Dziękuję za rozmowę. Czytelników zapraszamy zatem na "I Bieszczadzkie Spotkania ze Sztuką Rozsypaniec", które w dniach 12-15 sierpnia odbędą się w Dołżycy, Wetlinie i Cisnej… a wam życzymy przede wszystkim ładnej pogody.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu