Session is good for you!

Sesje muzyki irlandzkiej w Polsce
Ewelina Grygier, 4 grudnia 2011
Irish Music Session
Fot. Kamil Piotrowski
Do niedawna granie muzyki irlandzkiej do piwka, w gronie zaprzyjaźnionych muzyków, odbywało się po jakimś koncercie. Dziś w ciągu tygodnia, już w kilku miastach, organizowane są spotkania muzyczne zwane sesjami.

Muzyka irlandzka obecna w naszym kraju jest już od końca lat 80-tych, kiedy to zaczęły powstawać pierwsze zespoły folkowe. Wiele z nich zanim zainteresowało się własną tradycją zaczynało od wykonywania muzyki celtyckiej. Jednym z pionierów folku nad Wisłą był Kwartet Jorgi - zespół dziś kojarzony przede wszystkim z muzyką polską, słowiańską czy bałkańską okraszoną improwizacjami. Dawniej posiadał w swoim repertuarze takie utwory jak choćby "Flowers of Edingburgh" czy "Off to California" (LP, Wyd. Pronit 1985 r.), czy zarejestrowane na tzw. płycie biskupiuńskiej tańce irlandzkie zatytułowane po prostu jako "The jig" i "The reel" (LP, Wyd. Polskie Nagrania, 1988 r.).

Popularność muzyki irlandzkiej (i celtyckiej w ogóle)* była szczególnie duża w latach 90 i na początku XXI wieku. Obecnie również jest to ważna część muzyki folkowej powstającej w naszym kraju, a zespołów muzycznych i tanecznych inspirujących się celtyckimi tradycjami jest kilkanaście. Ponadto organizowane są koncerty oraz cykliczne imprezy z Festiwalem Muzyki Celtyckiej "Zamek" w Będzinie na czele. Ostatnio dodatkowo można zauważyć zwiększoną ilość wydarzeń określanych mianem (irlandzkich) sesji (muzycznych).

Jeszcze do niedawna sesje organizowano ad hoc, po koncercie któregoś z polskich zespołów, bądź przy okazji przyjazdu gwiazdy (np. sesja z muzykami zespołu Dervish, po ich koncercie w Płocku 7.05.2010, z Allan Kelly Quartet w Częstochowie 30.04.2010, z North Cregg w Szczecinie 12.06.2010, i in.). Stan ten uległ zmianie, i dziś - na wzór irlandzki - odbywa się w Polsce kilka regularnych sesji tygodniowo:

Niewtajemniczonym w kilku słowach scharakteryzuję zjawisko sesji. Całość wygląda dość niepozornie: popołudniem, bądź późnym wieczorem po mieście zaczynają krążyć ludzie z instrumentami, udając się do lokalnego pubu na kufel ulubionego piwa i kilka utworów zagranych z (nie)znajomymi muzykami. Muzycy siadają przy jednym stole (często miejsce jest specjalnie wyznaczane i zarezerwowane tylko dla grających) stroją instrumenty i zaczynają grać. Regułą jest granie tzw. seta trzech następujących kolejno po sobie utworów, z których każdy powtarzany jest po trzy razy. W zależności od regionu muzycy albo umawiają się na konkretny zestaw melodii (zaproponowany w formie prezentacji kilku pierwszych taktów każdego z utworów) bądź też jeden z muzyków po prostu zaczyna grać, po trzech przebiegach melodii zmieniając ją na inną (często przy zmianie krzycząc "hop” oraz podając harmonizującym muzykom tonację utworu, który zamierza za chwilę zagrać).

Zdarzają się także sesje, na których przynajmniej część repertuaru jest z góry ustalona, i grana każdorazowo. Należy też pamiętać, że w Irlandii repertuar jest w dużej mierze uzależniony od regionu. Przekonałam się o tym dobitnie podczas wizyty na Zielonej Wyspie. Na swojej pierwszej w życiu sesji, która odbywała się w klubie golfowym w miejscowości Malahide, znałam ponad 90 procent wykonywanych utworów. Na kolejnej, w County Clare w Doolin, z granych na trzygodzinnej sesji utworów znałam co najwyżej trzy melodie (!).

Nie znam niestety sesji wrocławskich, a w szczecińskich uczestniczyłam przed kilku laty. Ale znam sesje warszawskie oraz poznańskie (zwłaszcza te środowe), na które poza muzykami wykonującymi folk celtycki przychodzą też osoby grające polską muzykę. To ewenement, że w stolicy Wielkopolski odbywają się aż dwie sesje muzyki irlandzkiej tygodniowo! Ich inicjatorem był dudziarz Adam Sznabel, który z wytrwałością reklamował, organizował i zapraszał kolejne osoby do wspólnej zabawy przy muzyce irlandzkiej.

I tak w Polsce nie ma sesji, na których gra się np. tylko melodie z hrabstw Galway, czy Kerry. Zdarza się jednak, że podczas sesji w Poznaniu, czy Warszawie usłyszeć można tango, wielkopolskiego wiwata, czy jakąś popularną melodię.

Każdy muzyk ma swój zasób melodii. Próbę zbudowania  wspólnego zestawu melodii sesyjnych poczynił kiedyś Adam Romański (skrzypek grupy Beltaine, na zdjęciu powyżej drugi z lewej – przyp.red.) na poczet sesji organizowanych na festiwalu "Zamek", a zestaw melodii sesyjnych granych w Szczecinie był swojego czasu dostępny na stronie grupy Dair. Nadal jednak brak jest ujednoliconego repertuaru, znanego w większości polskim muzykom wykonującym folk irlandzki.

Ciekawe rozwiązanie tego problemu znaleziono w stolicy Austrii. W każdy drugi wtorek miesiąca w Cafe Concerto odbywają się tzw. "Slow Session", które są przeznaczone do nauki nowych utworów i doskonalenia swoich umiejętności. Są także możliwością zadania pytania "jak to zrobić, żeby zagrać tak, a tak?". Slow Session odbywają się przed sesją właściwą, wtedy sprawniejsi muzycy uczą początkujących adeptów sztuki sesyjnej, nowych melodii, ujawniają techniki gry, etc. (o wiedeńskich sesjach można przeczytać w moim tekście "Irish Melange czyli kawa wiedeńska po irlandzku”).

Kolejną cechą, raczej nie spotykaną w Irlandii, a wyróżniającą polskie sesje jest ich taneczny charakter. W Poznaniu na sesjach tańczy się przede wszystkim dużo tańców parowych, jak walc, mazurka czy oberek (!). W Warszawie z kolei przy okazji sesji odbywają się warsztaty jednej z odmian tańca irlandzkiego - sean nos, prowadzone przez Mateusza Wójcika z zespołu Reelandia. Jemu także Warszawa zawdzięcza swoje sesje muzyki irlandzkiej, które Mateusz - zafascynowany wydarzeniami poznańskim - postanowił przenieść na stołeczny grunt.

To, co w sesji jest pasjonującego, to przede wszystkim muzyczne spotkanie. Miło jest, gdy do gry włączają się nowe osoby wnosząc tym samym nową jakość. Jednak takie swobodne spotkania przy piwku prowokują także tych, którzy niekoniecznie władają na tyle dobrze jakimś instrumentem, by się przyłączyć. Nie trzeba być mistrzem, by zagrać na sesji, trzeba jednak pamiętać o tym, by nie przeszkadzać innym. Jeśli nie jest się pewnym, czy potrafi się dobrze coś zagrać, lepiej wcześniej potrenować w domu. Kiedy już zdecydujemy się, by włączyć się do gry, pamiętajmy o tym, by wcześniej nastroić swój instrument i zapytać grających muzyków, czy możemy się do nich dołączyć.

O zachowaniu podczas sesji czyli tzw. etykiecie sesyjnej można poczytać w tekście "Sesje  irlandzkiej muzyki tradycyjnej” autorstwa Witka Kulczyckiego z zespołu Duan.

A jeśli jednak nie grasz na żadnym instrumencie, nie śpiewasz ale pasjonujesz się irlandzkim folkiem - session is good for you!


*) - chodzi tu umownie o muzykę pochodzącą głównie z krajów lub krain (Irlandia, Szkocja, Walia, Kornwalia, Wyspa Man, Bretania, Galicja i Asturia), które w przeszłości były kolebką lub pozostawały pod wpływami kultury Celtów.

 

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu