Druidzi, dudy i... teleskop
VI Dni Twórczości CeltyckiejSpotkania z muzyką i tańcem irlandzkim i szkockim mają już swoją sześcioletnią tradycję. Stowarzyszenie Inicjatyw Niebanalnych "In-nI" oraz właściciele pubu Druid, przy wsparciu władz lokalnych i sponsorów, starają się by raz w roku Ruda Śląska stała się miejscem przyjaznym miłośnikom kultury krajów, zamieszkiwanych kiedyś przez Celtów. Na imprezach t.zw. kultury celtyckiej dominuje w Polsce jeszcze taniec i muzyka rodem z Wysp Brytyjskich, ostatnio przebija się też Bretania. Rzadko na razie docierają do Polski przedstawiciele innych narodów celtyckich: Walii, Kornwalii, Wyspy Man, Galicji czy Asturii. Nie dotarli i tym razem.
W tym roku oprócz Donegal (zagrali w piątek) mogliśmy posłuchać kilku zespołów, które jeszcze tu nie gościły. Były to JRM z Poznania, Danar (Poznań/Warszawa) i Sushee z Krakowa. Wszystkie zagrały drugiego dnia imprezy. Nie słyszałem dawno na żywo żadnego z nich, dlatego byłem niezmiernie ciekaw jak wypadną w plenerze.
Koncerty rozpoczęli muzycy JRM. Zespół ten działa już na scenie od wielu, wielu lat i słychać było, że takie imprezy to dla nich bułka z masłem. Dobra interakcja z publicznością, przewaga żywszych utworów. Mocnym punktem ich koncertu był niewątpliwie flecista, Diarmuid Johnson. Muzyk pochodzenia walijskiego, od wielu lat mieszkający w Polsce, był nauczycielem dla wielu obecnie występujących, polskich flecistów (i nie tylko). Słychać było, że ma za sobą duże doświadczenie i perfekcyjne opanowanie instrumentu. JRM zagrali dobrze ale niczym jakoś mnie nie zaskoczyli, słyszałem już takich zespołów sporo. Dla mnie bez niespodzianek.
Drugi z kolei, Danar, to zespół, który zrobił na mnie ostatnio wrażenie wydając rewelacyjną płytę pt. "Danar". Byłem ciekaw jak wypadną w plenerze, bo ich muzyka bardziej pasuje mi do klimatycznych, klubowych sal lub scen koncertowych, niż do masowych imprez. Tego dnia wystąpili bez Patrycji Napierały, którą zastąpił na instrumentach perkusyjnych, stale pojawiający się w takich sytuacjach - Patryk Hołoga. Poza tym Ewelina Grygier na fletach, Tomek Biela - gitara, bouzouki, Adam Stodolski - kontrabas i Małgorzata Mycek - śpiew i gitara. Danar to ekipa składająca się z doświadczonych już muzyków, dla których instrumenty nie stanowią już tajemnicy a celtyckie standardy są punktem wyjścia do wędrówek po innych nurtach. Choćby jazzu na ten przykład. To flet wiedzie w zespole pierwsze... skrzypce :D ale i gitara czy bouzouki napędzają danarowe granie. Wiodące instrumenty to improwizują, to wymieniają się tradycyjnymi melodiami. Wypełnia to swoim miękkim głosem, idelanie pasującym mi zarówno do bardziej jazzowych jak i do celtyckich klimatów, Małgosia. Dla mnie osobiście, po wyjeździe Uli Kapały, jest dziś pierwszą damą irlandzkiego śpiewania w Polsce. Fakt, konkurencji za dużej nie ma, ale i tak nie zmienia to faktu, że poprzeczkę postawiła wysoko. Całość, w duecie trzymają w ryzach kontrabas i perkusjonalia, udowadniając, że nie trzeba wzmacniaczy, rozbudowanych zestawów perkusyjnych, przesterów by był... "czad". Słuchało się ich z przyjemnością.
W kwietniu, w jednym z krakowskich klubów miała miejsce premiera zmienionego składu oraz repertuaru grupy Sushee. Już na ostatniej płycie "Irishgroove" pokazali, w którą stronę ten ich "irish" zmierza. Byłem bardzo ciekaw dokąd dotarli. Na "Dniach Twórczości Celtyckiej" nie było mi dane poznać całego składu, gdyż nie wszyscy mogli przyjechać. Obok lidera, Mirka Klisia (gitary), Kasi Pytel (skrzypce), Maćka Tobiasza (akordeon), Marcina Chatysa (gitara basowa) zasiadł za perkusją Bartek Staromiejski (zastępując Szymka Piotrowicza). Zabrakło Tadeusza Leśniaka (klawisze) i Marka "Smoka" Rajssa (instrumenty perkusyjne). Ale i tak dali radę. To był bardzo energetyczny koncert, zwłaszcza popisy skrzypaczki. Kasia nie od dziś zalicza się do czołówki folkowych muzyków. Materiał rzeczywiście bardziej rozbudowany, irlandzkie źródła zeszły na plan dalszy, teraz to już bardziej worldmusic (trend na scenie celtyckiej ostatnio bardzo wyraźny). Tu z kolei "dyskusja" toczyła się między skrzypcami a akordeonem, te dwa instrumenty nadawały ton, co nie znaczy, że gitara pozostawała w tyle. Mimiś sprawnie dyrygował całością. Porwali publiczność i mnie również, bo naprawdę pokazali się z bardzo dobrej strony. Ciekawe aranżacje, sprawni muzycy i pomysł na granie. Czekam na koncert w pełnym składzie. Zwłaszcza, że mp3 z próby, które dostałem brzmi ciekawie z tymi klawiszami, których w Rudzie Śląskiej nie było.
Występy grup muzycznych przeplatały się z tanecznymi prezentacjami młodziutkiego wiekiem (choć pewnie tańczą od lat) zespołu z Irlandii - Knockagh Dance School. Widziałem już wiele takich zespołów, szkockich, irlandzkich i powiem, że polska czołówka nie ma się czego wstydzić. Mamy naprawdę kilka tanecznych zespołów reprezentujących dobry "irlandzko-szkocki" poziom (nie chciałem pisać światowy, bo w tym wypadku świat się nie liczy ;)).
Od kilku lat podczas imprezy można także pooglądać sobie "ciała niebieskie" za pomocą teleskopów Adama Temicha, wziąć udział w prezentacji multimedialnej i porozmawiać o astronomii.
Na zakończenie imprezy było szukanie kwiatu paproci (i "łyskacz" dla znalazczyni) oraz tradycyjnie, ok. północy, występ orkiestry dudziarskiej - Czestochowa Pipes & Drums. Kto nie miał okazji na żywo posłuchać i zobaczyć takiej orkiestry - gorąco polecam. Wybierzcie się na ich koncert. Robi wrażenie. A gdy już złapiecie bakcyla - to nic tylko udać się do Szkocji, Irlandii albo Bretanii na jakiś turniej, bo dopiero kilkanaście takich orkiestr, paradujących w niezwykłych strojach was powali. A na razie zapraszam do Rudy Śląskiej za rok, na "VII Dni Twórczości Celtyckiej".
VI Dni Twórczości Celtyckiej, Ruda Śląska, 18-19.06.2010