To długa historia

Rozmowa z Kjelem-Erikiem Erikssonem i Björnem Höglundem z Hoven Droven
Anna Wilczyńska, 30 listopada 2011
Kjel-Erik Eriksson i Björn Höglund
Fot. Press
Hoven Droven to niekwestionowana legenda sceny folkrockowej ze Szwecji. Jednak dopiero w tym roku po raz pierwszy można było zobaczyć grupę na żywo w Polsce w czasie siódmej edycji festiwalu "Skrzyżowanie Kultur".

Jak to się stało, że zainteresowaliście się tradycyjną, szwedzką muzyką ludową na początku swojej kariery?

Kjel-Erik: W kapeli jestem skrzypkiem. Zacząłem grać na skrzypcach, ponieważ mój ojciec też na nich grał. Jakieś dwadzieścia lat temu poszedłem do szkoły muzycznej w moim mieście i tam spotkałem chłopaków. Oni grali rock i jazz, ja również interesowałem się rockiem ale go nie grałem. Pamiętam, że gdy Björn, Jens i inni zainteresowali się moją muzyką, zaczęliśmy grywać wspólne jam sessions. I tak powstało Hoven Droven.

Czyli można powiedzieć, że tradycje rodzinne miały wpływ na wybór Twojej drogi muzycznej?

Kjel-Erik: Tak, na pewno!

Co to była za szkoła muzyczna? Akademia?

Kjel-Erik: To była profesjonalna szkoła, ale nie akademia, możemy to nazwać "szkołą ludową".

Björn: To coś pomiędzy akademią a uniwersytetem, gdzie ludzie mogą sami się zapisywać.

Czy w programie tej szkoły znajdowała się muzyka tradycyjna lub folkowa?

Kjel-Erik: Nie, to była bardziej muzyka klasyczna i jazz. Ale to były ciężkie czasy dla mnie, bo nie grałem klasyki. Zaczęliśmy dużo grać z chłopakami. Wiesz, Hoven Droven zaczęło grać wiele lat temu. To jest długa historia...

Tak, dwudziestoletnia...

Björn: Nawet dłuższa - nieoficjalnie dwudziestodwuletnia, tylko oficjalnie dwudziestoletnia.

Zostawmy zatem wersję oficjalną. Czy uczyłeś się gry od swojego ojca?

Kjel-Erik: Tak, nauczyłem się niektórych pieśni, ale w Szwecji w ogóle jest duża tradycja grania muzyki ludowej. Jest to tradycja, w której wyrastałem. Zacząłem grać ze starszymi ludźmi, uczyć się od nich melodii, pieśni. Zacząłem również przeszukiwać archiwa. Mamy duże archiwum w Szwecji, mnóstwo nagrań starych skrzypków, nagrań dokonanych w latach siedemdziesiątych. Każego roku, latem w Szwecji organizowany jest wielki obóz. Bierzesz ze sobą skrzypce, namiot, piwo i grasz, tańczysz całymi dniami i nocami w czasie tego weekendu. Gra się tam oczywiście muzykę tradycyjną. Ta tradycja cały czas jest żywa. Możesz podejść do starych skrzypków i uczyć się od nich melodii i pieśni.

Czy znacie polską muzykę tradycyjną? Prawdopodobnie w Polsce każdy Was o to zapyta.

Kjel-Erik: Nie za bardzo jestem zaznajomiony z polską muzyką tradycyjną, ale w Szwecji mamy taniec nazwany "polska"...

Właśnie o to mi chodziło.

Kjel-Erik: Wiem, wiem. Nie jestem za bardzo pewny, jaki jest związek między nazwą tańca "polska" i nazwą kraju "Polska", może taki, że muzyka przyszła stąd? Nie wiem.

Ale ten fakt nie spowodował, że zaczęliście bardziej interesować się naszym krajem, np. czytać o Polsce?

Kjel-Erik: Nie, nie za bardzo...

Björn: My właściwie nie za bardzo jesteśmy pewni czy taniec "polska" na pewno pochodzi z Polski.

Kjel-Erik: Dawno, dawno temu istniał taniec "polonez" i przypuszczam, że może "polska" tak jak "polonez" są czymś podobnym. Nie jestem pewien, musiałabyś zapytać eksperta.

Czy znacie jakieś współczesne polskie zespoły grające muzykę tradycyjną lub folk?

Björn: Właśnie o tym rozmawialiśmy. Jesteśmy kiepscy w tym temacie... Graliśmy jakiś czas temu z jedną polską kapelą Klezma... czy jakoś tak, ale nie pamiętam dokładnie nazwy. Przepraszamy! Musimy się nauczyć. Nie znamy dobrze Waszej muzyki.

Może po wizycie w Polsce bardziej zapoznacie się z tematem?

Björn: Tak, musimy poznać ten temat.

W niektórych mediach jesteście opisywani jako kapela folkmetalowa. Jaki jest Wasz stosunek do takiego określenia i do tego stylu muzycznego?

Björn: Określenie kapela folkmetalowa to często spotykane nieporozumienie, ponieważ my bierzemy pieśni i przerabiamy je na styl hard rockowy, ale jest w tym o wiele więcej, aby w ten sposób określać nasz zespół. Jesteśmy o wiele bardziej dynamiczni i to można zauważyć - oczywiście jeżeli ludzie mają wystarczająco dużo czasu na uważne słuchanie naszych płyt. Jesteśmy indywidualnościami, wszyscy pochodzimy z różnych muzycznych światów. Czerpiemy trochę z jazzu, dużo z tradycji, mamy dużo folkowych elementów, ale i mamy dużo rocka. Jesteśmy zatem czymś więcej niż tylko folkmetalową kapelą.

Jednym słowem, zupełnie nie zgadzacie się z tym określeniem?

Björn: To jest za bardzo wąskie określenie dla naszej muzyki, bo jak już powiedziałem, na początku bierzemy tradycyjne pieśni, melodie i "przenosimy" je w bardziej zróżnicowane muzycznie i wesołe środowisko.

Jaki termin na określenie Waszej muzyki najbardziej Wam odpowiada?

Björn: Najbardziej jesteśmy zadowoleni z określenia folkrock, współczesny rock – na pewno bardziej niż folkmetal.

Przy okazji: czy któryś z Was grał lub gra w kapeli metalowej?

Björn: Tak, nawet teraz gram w kapeli hardrockowej. Ale to zupełnie inna historia.

Co Was inspiruje? Jaką muzykę lubicie i jakiej słuchacie?

Kjel-Erik:  Wszyscy w naszym zespole mamy bardzo dużą kolekcję muzyki na CD i winylach. Na przykład ja słucham wszystkiego od najstarszej muzyki folk do rock and rolla, hard rocka, jazzu, popu, country i muzyki klasycznej. Więc jak widać, słucham bardzo różnorodnej muzyki.

Björn: I to samo można powiedzieć o każdym z nas. Mamy bardzo dużą kolekcję płyt, nagrań. Słuchamy wielu rodzajów muzyki.

Folkloru też?

Björn: Tak. Myślę, że dlatego mamy takie a nie inne brzmienie i dlatego tworzymy taką muzykę jaką tworzymy.

Rozumiem, że przede wszystkim słuchacie folkloru szwedzkiego?

Björn: Tak.

Czy możemy znaleźć pogańskie motywy w Waszej twórczości tak jak dzieje się to w przypadku innych szwedzkich zespołów – mam tu na myśli przede wszystkim Hedningarnę?

Kjel-Erik: Nie, raczej nie. Muzyka, którą graliśmy, i ciągle gramy, była i jest muzyka taneczną. To jest to, co robimy. Wolę mówić, że jesteśmy "post skifflową folk rockową kapelą", sprawiamy, że ludzie tańczą, bawią się, dostarczamy im rozrywki.

Próbowaliście grać z wokalistami?

Kjel-Erik: Gramy muzykę instrumentalną, więc nie mamy wokali. W muzyce folkowej zawsze staramy się znaleźć coś "najstarszego". Ale dla mnie i moich kolegów najważniejsze jest mieć coś co "kołysze". To wszystko.

Wróćmy do poprzedniego pytania. Co myślicie w ogóle o kombinacji folk - metal?

Björn: W Szwecji to już od pewnego czasu istnieje. Najpierw pojawiło się wiele kapel w latach siedemdziesiątych. To był pierwszy "rzut". Potem w latach dziewięćdziesiątych ten nurt powrócił, w czasie kiedy pojawiliśmy się my oraz zespoły takie jak np. Garmarna. Ale oczywiście istnieje o wiele więcej kapel niż tylko te wyżej wymienione. Niestety, jest również dużo złych przykładów, gdzie folk i metal gryzą się i jest zgrzyt, bo to nie jest łatwe połączenie. Jak jest dobre, wtedy wszystko jest w porządku i powstaje naprawdę ekscytująca muzyka.

Kjel-Erik: Nasza kapela oraz Hedningarna i Garmarna zrobiły ważną w  Skandynawii rzecz - sprawiliśmy, że wiele młodych osób zaczęło słuchać muzyki tradycyjnej, zaczęło szukać tradycji, założyło folkrockowe zespoły i zaczęło interesować się tradycyjnymi pieśniami. Gramy już od dłuższego czasu, mamy wielu przyjaciół, jeden z nich dziś grywa czasem z nami na skrzypcach, kiedyś powiedział mi: "Zacząłem grać dzięki tobie".

Czy dzisiaj w Szwecji są jakieś zespoły jak Wasz, oprócz tych, o których mówiliśmy przed chwilą?

Kjel-Erik: Teraz czekam na nowy i dobry folkrockowy zespół, bo żadnego takiego nie ma. Są duety i tria spod znaku akustycznego folku. Naprawdę czekam na nową wybitną grupę.

Björn: Ale tak jak mówił Kjel-Erik, jest dużo dobrych muzyków. Nie graliśmy przez ładnych ostatnich parę lat. Ostatniej jesieni wróciliśmy na scenę, ja za perkusję. Kiedy pojechaliśmy na ten duży festiwal dużo młodych dzieciaków obserwowało nas, starych facetów, jak graliśmy. Pojawiła się nowa generacja. Oni byli bardzo podekscytowani tym, że mogli nas znowu zobaczyć. To było bardzo fajne! Naprawdę jest teraz dużo młodych, dobrych muzyków.

Jak myślicie, czy ten rodzaj muzyki, folkrock, ma szanse dotrzeć na szczyt?

Björn: Uważam, że wszystko w końcu wraca. Ten ruch powstał w latach siedemdziesiątych, potem przyszła kolejna fala w latach dziewięćdziesiątych. Potem media skończyły promowanie tego nurtu, ale my dalej graliśmy swoje, a mimo to ciągle istniała i istnieje duża scena, duże festiwale i wiele szkół jest zapełnionych uczącymi się grać dzieciakami. Myślę, że w końcu ten nurt znowu wróci.

Słyszałam, że w Szwecji macie szkoły, w których uczy się gry na ludowych instrumentach i że jest to na porządku dziennym.

Kjel-Erik: Tak, ja też jestem nauczycielem. Jest sporo szkół, w których można nauczyć się grać na ludowych instrumentach.

A czy to jest obowiązkowy przedmiot w każdej szkole?

Kjel-Erik:  Nie. Ale mamy również szkołę wyższą, coś a la Królewska Akademia Muzyki Ludowej w Sztokholmie.

Opowiedzcie coś o nowym albumie, który ukazał się 12 września 2011 i miał światową premierę w Polsce, w czasie festiwalu "Skrzyżowanie Kultur"?

Kjel-Erik:  Najlepszy album do tej pory! (śmiech)

Björn:  Jak najbardziej! (śmiech). Powstał stosunkowo łatwo. To jest pod wieloma względami bardzo typowy album dla Hoven Droven, może nawet najbardziej typowy ze wszystkich dotąd wydanych, ponieważ dążyliśmy do prostoty grania, którą mieliśmy na początku istnienia grupy. Jeżeli cofniesz się w czasie i posłuchasz trochę starszych albumów, to przekombinowaliśmy niektóre rzeczy tu i tam. Teraz tego nie zrobiliśmy. Album zawiera 12 piosenek. Ten album jest o wiele bardziej bliższy istocie stylu Hoven Droven.

Wracacie do swoich muzycznych korzeni?

Björn:  Coś w tym stylu. Nie komplikujemy rzeczy za bardzo i po prostu cieszymy się i bawimy tą muzyką.

Nie eksperymentujecie np. z elektroniką?

Björn:  Nie, nic z tych rzeczy. Ten album brzmi tak jak brzmią nasze występy "live", mimo że nim nie jest...

Powiedzcie proszę jeszcze kilka słów o współpracy z orkiestrą symfoniczną Dalasymfoniettan. Czy to było duże wyzwanie dla Was?

Kjel-Erik:  To jest projekt, który z założenia jest "zderzeniem kultur". Na szczęście wszystko poszło dobrze. Hans Ek dyrygował orkiestrą.

Björn: Pracowaliśmy z kilkoma orkiestrami. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że istnieją różnice między samymi orkiestrami. Czasem jako muzyk folkowy "naginasz" nuty czy rytm, a orkiestra nie zawsze to robi. Oni bardziej zwracają uwagę na czyste, techniczne, akademickie granie. Pojechaliśmy grać trasę z orkiestrą Dalasymfoniettan. Składa się ona w przeważającej mierze z muzyków folkowych, którzy grają w orkiestrze. Oni byli bardziej elastyczni, starali się dopasować do tego, co my robiliśmy.

Jednym słowem: z nimi grało się lepiej?

Björn: Lepiej było nam się zgrać z nimi niż z innymi orkiestrami. Oczywiście, że zawsze istnieje różnica, oni są dynamiczni, my jesteśmy głośną rockową kapelą, a oni orkiestrą. Też mogą grać głośno, ale to inny rodzaj głośności.

Czy ten projekt był jednorazowym wydarzeniem, czy zagracie jeszcze w przyszłości z orkiestrą.

Kjel-Erik: Całkiem niedawno dostaliśmy zaproszenie z Ameryki, też od orkiestry. Więc prawdopodobnie w przyszłym roku powtórzymy ten projekt, ale w Ameryce.

Pojawią się informacje o tym na stronie?

Björn: Tak, na pewno.

Podsumowując: czy ostatecznie jesteście zadowoleni z tego projektu?

Björn: Tak, bardzo, jesteśmy wręcz szczęśliwi. Otrzymaliśmy dużo pozytywnych recenzji. I mamy to wydane na płycie!

Bardzo dziękuję za rozmowę!

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu