Tango z Małego Paryża

Rozmowa z Oaną Cătăliną Chiţu, rumuńską pieśniarką
Witt Wilczyński, 18 kwietnia 2012
Oana Citu
Fot. Anna Wilczyńska
Oana Cătălina Chiţu obdarzona ciekawym głosem, udanie oddaje klimat przedwojennych miejskich tang "Małego Paryża". Stare, winylowe płyty pomogły jej w powrocie do korzeni. Jej muzyka to hołd złożony Marii Tănase.

Na początku naszej rozmowy pragnę bardzo podziękować za wspaniałe koncerty w Polsce. Zatem proszę opowiedz o pierwszym Twym kontakcie z tangiem bukareszteńskim.

Dziękuję bardzo za miłe słowa... Mój pierwszy kontakt z tangiem, rumuńskim tangiem miał miejsce bardzo dawno, nie pamiętam już kiedy. Lata temu ojciec śpiewał je jak sobie troszkę wypił, zatem już od najmłodszych lat stykałam się z tą piękną muzyką. A tango w czasach Ceauşescu oficjalnie nie istniało. Siostra mojego ojca, która mieszkała w Bukareszcie, miała trochę starych winyli i wtedy usłyszałam oryginalne wersje tang bukareszteńskich. Później, gdy mieszkałam w Berlinie, dostałam kolekcję tych tang na CD i wtedy usłyszałam je ponownie.

Jaka była tematyka tych pieśni? W dawnym folklorze miejskim Warszawy mamy także utwory oparte na brzmieniu tanga. Wiele z nich opowiada smutne i wręcz mroczne historie kryminalne. A jak to jest w Bukareszcie?

W Bukareszcie są to pieśni o miłostkach, życiu, kłamstewkach oraz innej stronie miłości. To trochę podobne jest do tang argentyńskich, w tym najlepszym, starym stylu. Nie przypuszczam, by "Kocham Cię" wypowiedziane w stylu lat 20 lub 30 ubiegłego wieku było tym samym "Kocham Cię", którego używamy dziś. Dziś mówimy to inaczej.

Podczas koncertu w Białymstoku wykonałaś utwór "Mariza", który w oryginale ma tytuł "Zaraza". To jest dla mnie osobiście bardzo ważne tango, gdyż polska wersja tej pieśni była jedną z pieśni Powstania Warszawskiego.

Tego nie wiedziałam. Wiem, że słowo "Zaraza" w Polsce ma odcień negatywny, dlatego dla polskiej publiczności zmieniłam tytuł na neutralny w brzmieniu "Mariza", a też określający dziewczynę.

Mój dziadek był wielkim fanem tang, również bukareszteńskich. W Polsce przed II Wojną Światową popularna była orkiestra Henryka Golda wykonująca ówczesny hit "Ach te Rumunki" bazujący na tangu. Czy zatem można powiedzieć, że Bucharest Tango jest częścią folkloru miejskiego?

Tak. Owa "Zaraza" to przecież nie tylko rumuńskie tango, skomponował je Argentyńczyk Benjamin Tagle Lara. W Rumunii powstał nasz tekst do tej melodii. Generalnie tango nie ma rodowodu rumuńskiego, ale wielu naszych kompozytorów i poetów pisało tanga. To był czas ogromnego otwarcia się na Zachód. Czas, gdy grano wiele gatunków muzycznych takich jak jazz, tango czy tradycyjną muzykę w stylu Marii Tănase. Bukareszt był bardzo otwarty na Zachód, był nazywany w Europie "Małym Paryżem". Tak - myślę, że tango należało i do dziś przynależy do kultury rumuńskiej.

A jak wygląda sprawa cygańskich wpływów w tangu. Czy jest to możliwe?

Oczywiście, że jest możliwe, w muzyce wszystko jest możliwe.

Lecz ja pytam o wpływy cygańskie w tradycyjnym, bukareszteńskim tangu, czy miały miejsce?

Czy ja wiem...  W latach 20-tych i 30-tych XX wieku w Bukareszcie działało wiele kapel romskich, które grały muzykę nazywaną "lautareasca", muzykę Lautarów. To piękna nuta, my gramy trochę utworów tego typu z tamtych czasów i ja wierzę, że jest to jakiś rodzaj przenikania się tego..., ale nie mogę powiedzieć, żeby lautareasca wtedy miała duży wpływ na styl Bucharest Tango, to raczej były inne światy.

A jak wygląda współczesne tango bukareszteńskie, czy to wciąż żywa tradycja? Wy gracie część utworów z elektryczną gitarą basową, saksofonem i jazzowymi wtrętami. Jak to jest z łączeniem stylu Bucharest Tango z innymi gatunkami muzycznymi, np. z disco? Co o tym sądzisz?

Jasne, czemu nie, jak mówiłam, w muzyce wszystko jest możliwe. Zazwyczaj gramy akustycznie z kontrabasem, ja uwielbiam ten typ grania, mój projekt bazuje na ciepłym, żywym instrumentarium. Nie używamy elektroniki, ponieważ uważam, że najpiękniejsze jest tradycyjne tango. Nasze kompozycje nie są futurystyczne, korzystamy z brzmień tradycyjnych, nuty cygańskiej i miksujemy to z jazzem. To nie są lata 20 te XX wieku, nie chcemy grać "toćka w toćkę", jak wtedy grano, ale chcemy oddać klimat tamtych czasów, grając z dzisiejszym brzmieniem.

Czyli wasza muzyka nie jest czystą rekonstrukcją?

Tak, mamy własne kompozycje, inne niż te stosowane przez przedwojennych muzyków.

Jak reagowała polska publiczność na Twoją muzykę?

Polacy to bardzo ciepli i rozumiejący mnie ludzie! Jestem przekonana o tym, widziałam uśmiechniętych i pogodnych ludzi na moich koncertach w Polsce. Myślę, że nasze granie się u was podobało, czułam to!

Jakie zatem plany na przyszłość?

Nasz projekt nie jest jakoś specjalnie znany na świecie. Gramy i chcemy grać gdzie możemy. Mam wiele pomysłów na przyszłość, chcę wziąć trochę starych pieśni cygańskich, starych romansów i po prostu starych, dobrych bukareszteńskich piosenek z lat 20 tych i 30 tych ubiegłego wieku. To bardzo ważna część rumuńskiej kultury, bardzo ważna dla mnie i wciąż ważna dla wielu ludzi w naszym kraju. To są przepiękne melodie i pieśni, które chcę śpiewać i chcę, żeby świat je usłyszał. Mamy tych pieśni bardzo wiele i warto je przypomnieć. W Rumunii próbują też grać tanga bardzo nowocześnie, bez tradycyjnego instrumentarium, za to z elektroniką, klawiszami... Ja za tym nie przepadam.

Rozmawiając o tangu bukareszteńskim nie sposób nie mówić o Marii Tănase. Bardzo lubię słuchać jej nagrań, w Rumunii była kultową pieśniarką. Czy nadal jest żywa u was pamięć o niej?

Tak, jak najbardziej! Wszyscy w Rumunii znają i kochają Marię Tănase! Myślę, że ona zawsze będzie dla Rumunów numerem jeden. Wielu naszych artystów dedykowało jej swoje utwory i inspirowało się jej twórczością. Zdecydowanie jest wciąż znana i popularna. My oczywiście też gramy jej utwory, w naszej aranżacji. Podtrzymujemy pamięć o niej, zresztą ja też ją po prostu uwielbiam!

Moje ostatnie pytanie będzie lekko kontrowersyjne - o manele. W Rumunii ten styl budzi kontrowersje z różnych powodów, niemniej jest nieustająco popularny. Czy zatem jest możliwe, żeby odradzające się tango bukareszteńskie stanowiło alternatywę dla manele wśród miejskiej kultury ulicznej?

Ha, ha, ha... Faktem jest, że manele było jednym z ulubionych stylów muzyki cygańskiej i dotarło do nas m.in. z Turcji. Tacy dawni wykonawcy jak np. Gabi Luncă wykonywali tę muzykę na bardzo wysokim, artystycznym poziomie i ja to lubię. Współczesna "maneaua" to jednak zupełnie inna bajka, nie mogę powiedzieć, żeby mi się podobała, to nie jest to, czego oczekuję od kultury. Rozumiem, że to muzyka do zabawy, że wiele osób lubi do tego tańczyć, ale teksty... nie, nie.

Mulţumesc frumos pentru interviu, toate cele bune!

Cu mare plăcere, la fel, numai bine!

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu