Tańcząc cѐili

Tradycyjna, irlandzka potańcówka
Wojciech Radosz, 6 stycznia 2011
Ceili w Rotundzie
Fot. Justyna Kulczycka
Mroźny wieczór za oknem, śnieg po kolana, a w krakowskim klubie "Rotunda" iście gorąca atmosfera. Tuż przed Świętami, taneczny zespół "Comhlan" zorganizował coroczne, świąteczne "cѐili". Było prawie jak w irlandzkim pubie.

Tradycyjną irlandzką potańcówkę, którą często można spotkać w irlandzkich pubach organizuje wiele ośrodków i zespołów, krakowski Zespół Tańca Irlandzkiego i Szkockiego "Comhlan" robi to już od wielu lat.

No to jesteśmy...

Podczas przedświątecznego spotkania, na całe trzy godziny mury klubu "Rotunda" wypełniły się dźwiękami muzyki irlandzkiej, szkockiej i niektórych folkowych nut, które zaklasyfikować ciężko. Przybyłych gości było zdecydowanie mniej niż zwykle, jednak wystarczyło to w zupełności by zająć cały parkiet. Przeważnie cѐili odwiedzają studenci pobliskich akademików, którzy chcą nauczyć się czegoś nowego, jak i poznać ciekawe osoby. Wśród tancerzy pojawili się też zawodowi tancerze z zespołów "Celtica SCD“ oraz "Eriu“. Dzięki temu na parkiecie można było zobaczyć ludzi ubranych w szkockie ghilles, irlandzkie pumps, czyli celtyckie, skórzane baletki. Kilka osób ubranych było w kilty, co tylko dodawało klimatu.

Do Polki!

Parę osób posiadało już pewne umiejętności z prowadzonych przez gospodarzy regularnych warsztatów, mimo tego każdy taniec musiał być od początku do końca pokazany i przećwiczony. Nauka nie była trudna, odbywała się na tyle płynnie, że atmosfera zabawy ciągle utrzymywała się na wysokim poziomie, a woda (tudzież inne napoje bardziej lub mniej chmielne) musiały być ciągle w ruchu. Tradycyjnie, jak na całym południu Polski, to "Polka" była tańcem otwierającym zabawę. Dynamiczny, prosty układ i bardzo szybka muzyka nadała kierunek reszcie imprezy. Już wtedy można było słyszeć klaskanie i euforyczne okrzyki, które utrzymywały się do samego końca imprezy. Kolejne tańce nie były jednak już tak proste i trzeba było poświęcić na każdy kilka minut nauki.

Co tam jeszcze zatańczymy?

Wiele uwagi wymagała odpwiednia koordynacja, bo przy takiej ilości tancerzy zderzenia partnerów były już standardem, a niestety tego typu tańce potrafią przyspożyć niedoświadczonym nogom kontuzji. Niektóre układy były dość znane w kręgach folku celtyckiego np. irlandzki "Walls of Limerick", "Siedge of Enis", szkockie "Koło Cyrkasyjskie". Były jednak też zupełnie nowe i nie prezentowane do tej pory układy.

Walcem go...

Pierwsza część cѐili była zdecydowanie szybsza, druga już spokojniejsza. Część tancerzy musiała odpuścić sobie na chwilę i przy złotym trunku zregenerować siły. Ci niespokojni, którzy tak łatwo się nie poddali mogli nauczyć się tańczyć celtyckich tańców folk do walca! Piękny, powolny i zdecydowanie o wiele ciekawszy niż wiedeński. Tańczyło się go po kole, zamykając i otwierając i jak to w życiu czasem bywa - zmieniając co chwilę partnerów. Końcówka imprezy należała już do ludzi, którzy sami znali jakieś układy i chcieli je przetańczyć.

Ci, którzy nie dotarli mają szansę nadrobić zaległości. Kolejna edycja coraz bliżej. Tym razem będzie pod znakiem karnawału i by przyjść koniecznie trzeba się za coś przebrać, niekoniecznie w klimacie celtyckim. Najlepsze pomysły na stroje zostaną wyróżnione, więc do dzieła. Szczegóły w naszym dziale "wydarzenia".

współautorką relacji jest Martyna Włodarska


"Świąteczne cѐili", 19.12.2010, Rotunda, Kraków

 

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu