Pochodzimy z Moraw

Rozmowa z Hanką i Radkiem Hajdą z SSoGE
Witt Wilczyński, 23 maja 2011
Hanka i Radek Hajda
Fot. Press
Hanka i Radek "Raduz" Hajda, muzycy i niekwestionowani liderzy folkmetalowej Silent Stream of Godless Elegy oraz czesko-morawskiej sceny folkmetalowej, to także promotorzy i miłośnicy rodzimego folkloru.

Witajcie! Od samego początku Silent Stream of Godless Elegy inspirowało się folkiem i folkowe brzmienia były obecne w waszej twórczości. Skąd u was takie inspiracje?

Radek: Cześć! Wiesz, to nie powinno dziwić. Pochodzimy z Moraw, bardzo pięknej krainy położonej we wschodniej części Czech. Jest to region z dobrze zachowanymi tradycjami regionalnymi. My staramy się pokazać to w naszej muzyce. Zaczynaliśmy jako kapela doom-metalowa z silnymi wpływami My Dying Bride, ale z czasem do naszego rockowo-metalowego brzmienia dodawaliśmy coraz więcej elementów naszego folkloru. Nasze dwie ostatnie płyty, "Relic Dances" z 2004 i obecna "Navaz" są właśnie najbardziej tym przesiąknięte. To jest muzyka, którą lubimy i chcemy tworzyć.

"Navaz" moim zdaniem jest kwintesencją folkmetalu, doskonale połączyliście to, co w folku oraz doom i heavy metalu jest najlepsze i najcenniejsze. Sam gram w kapeli folkmetalowej i wiem jak dużo kłopotów może sprawić komponowanie stricte metalowego grania ze stylistyką folkową. Jak sobie z tym radzicie?

Hanka: Może to zabrzmi banalnie, ale to taka nasza naturalna droga, nasz zwykły sposób komponowania nowego materiału. Większość repertuaru powstwała u nas w domu. Radek bierze akustyczną gitarę, ja siadam do klawiszy lub tylko śpiewam i tak sobie razem jamujemy. Gdy mamy już jakiś pomysł na piosenkę, pracujemy nad nim już razem z zespołem, szlifujemy go. Kiedy już jesteśmy zadowoleni z efektów naszej pracy, wysyłamy nagrania demo do naszego producenta Tomka Koczki i rozbudowujemy aranżacje. Dodajemy więcej szczegółów, motywów muzycznych, chórków, wokali... Głównym założeniem przy komponowaniu jest to, że nie staramy się na siłę dokładać folku do metalu, czy metalu do folku. Ta fuzja powstaje u nas w sposób naturalny na samym początku tworzenia.

"Navaz" to nie tylko muzyka, to także teksty. W wielu z nich brzmią dawne słowiańskie wierzenia, legendy, podania. Powiedzcie jakie były źródła waszych historii, czy są to tylko materiały z Moraw czy także z innych słowiańskich krain, czy są to ludowe czy autorskie utwory?

Hanka: Wiesz, przepojenie naszej muzyki regionem, w którym żyjemy jest całkowicie oczywiste. Wychodzimy z kultury ludowej i dziedzictwa naszych przodków. Odnajdujemy je w literaturze, dawnych pieśniach - zatem znajdują się one i w naszej muzyce oraz tekstach. Przykładem jest właśnie nasza najnowsza płyta. Chciałam napisać teksty, które opowiedzą o postrzeganiu świata  przez naszych przodków, o powrocie do czasów pogańskich, kiedy ludzie żyli w zgodzie z naturą, wyznawali kult kobiety i spotykali nimfy wodne... Na początku przeczytałam tony książek: legend, mitów, encyklopedii wszelakich i specjalistycznych opracowań nt. Słowian i ich obyczajów. Stąd też na płycie "Navaz" są teksty nawiązujące do autentycznego folkloru. Przykładowo tekst piosenki "Zlatohlav" jest zaczerpnięty z lokalnej beskidzkiej legendy o skarbie ukrytym w górach, strzeżonym przez smoka Zlatohlava. Ale sporo tego typu opowieści wymyśliłam sama. Poza tym inspirowałam się też literaturą fantasy autorsrwa Juraja Červenáka ze Słowacji, jednego z najbardziej utalentowanych autorów słowiańskiej fantasy jakich znam. Jego twórczość z kolei zainspirowała mnie do napisania piosenek "Slava" i "Pramen, co vi”.

Płytę wydaliście we Francji, została masterowana przez Rolanda Grapowa, byłego gitarzystę legendarnego Helloween. Jak wam się udało złapać taki kontakt i jak się współpracowało z Rolandem, jak on odbierał słowiański folk w metalu?

Hanka: To rodzaj przypadku… Roland zakochał się, przeniósł do Słowacji i tu wybudował swoje studio nagraniowe. Posłuchaliśmy próbek jego nagrań i doszliśmy do wniosku, że kogoś takiego potrzebujemy. "Grapow Studio" było najlepszym wyborem, jakiego mogliśmy dokonać. Uwielbiamy efekty jego pracy! Roland jest profesjonalistą i wporządku gościem, nie żadnym gwiazdorem. Jest naszym dobrym kumplem i mentorem. Płyta ma brzmienie takie jak chcieliśmy. Połączenie ostrych, metalowo brzmiących gitar z delikatną barwą skrzypiec, wiolonczeli i głosów jest tu bardzo dobrze wyważone. Spełnienie naszych oczekiwań nie było łatwe, ze względu na to, iż nasza barwa to efekt wielu kompromisów. Z tego co otrzymaliśmy jesteśmy bardziej niż zadowoleni! 
Nauczyliśmy się też wiele od Rolanda i mamy świadomość, że jego nazwisko może nam pomóc "otworzyć wiele drzwi". W końcu nagrywaliśmy u samego Rolanda Grapowa, więc nie jesteśmy już byle kim, prawda? (śmiech). Co się tyczy jego nastawienia do naszej muzyki… Odwiedziliśmy go po raz pierwszy około miesiąca przed rozpoczęciem nagrywania i puściliśmy mu kilka nagrań demo. Posłuchał i po chwili powiedział: "OK, podoba mi się to bardzo i cieszę się, że będziemy nagrywać". Wszystko zagrało.
Radek: Dodam tylko, że Roland nie tylko masterował nowy materiał ale także pracował nad tym wszystkim, nad nagraniem, miksami, był po prostu współproducentem naszego albumu. Mogę potwierdzić, że dwa tygodnie w studiu z Rolandem było więcej niż inspirujące.

Na waszej poprzedniej płycie "Osameli" znalazł się utwór "Pohanska", nagrany wspólnie z folkową grupą Tomka Koczki. Opowiedzcie gdzie i kiedy spotkaliście Tomka i jak przebiegała wasza współpraca.

Radek: To już prawie dziesięć lat jak spotkaliśmy Tomka. Na początku chcieliśmy tylko, żeby pomógł nam w nagraniu akustycznych partii instrumentów strunowych ale szybko zorientowaliśmy się, że Tomek jest osobą, która może zająć się produkcją całej płyty. Na początku pokazał nam kilka interesujących płyt z folklorem a my zrewanżowaliśmy się kilkoma niezłymi płytami metalowymi by poszerzyć nasze wspólne horyzonty muzyczne - do dziś to robimy. Następnie zaczęliśmy komponować nowy materiał, który w postaci nagrań demo wysyłaliśmy Tomkowi w dużych ilościach. Spotykaliśmy się, dyskutowaliśmy nad muzyką i sporo graliśmy, w najróżniejszych miejscach, w naszej sali prób, u Tomka w jego chacie w Beskidach. Nic dziwnego, że zostaliśmy kumplami. To była naturalna kolej rzeczy. Jak wiesz, Tomek do dzisiaj jest producentem naszej muzyki a my pomagamy mu w jego nagraniach, jak w przypadku utworu "Pohanska". A kilka dni temu nagraliśmy też trochę metalowych, gitarowych riffów do jego nowej płyty "Godula".

Brzmienie Silent Stream of Godless Elegy to nie tylko folk, to także wpływy doom metalu. Pierwsze wasze nagrania były porównywane przez fanów metalu do twórczości brytyjskiej grupy My Dying Bride. Spotkałem się nawet z określeniem, że SSoGE to słowiańskie MDB? A co wy o tym sądzicie?

Radek: Tak jak mówiłem wcześniej, być może w odniesieniu do początków naszej kariery to jest prawda, ale dziś to trudno jednoznacznie powiedzieć. My Dying Bride była jedną z moich ulubionych kapel w latach 90-tych. Cały czas uwielbiam albumy "The Angel and the Dark Rivier” oraz "34.788%... Complete" chociaż przyznaję, że od lat ich nie słuchałem i nie wiele pamiętam. Jeżeli są jakieś zespoły, o których mogę powiedzieć, że są dla nas ispirujące to wymieniłbym Gaate, Orphaned Land, Valravn, Amorphis, Lumsk czy Tenhi. Niemniej zgadzam się, że nasza muzyka wciąż jest "doomowa" i cieszę się z tego.

Na waszej stronie pojawiły się informacje o koncertach w Czechach i na Słowacji. Czy będziecie promowali "Navaz" gdzieś dalej?

Hanka: Jasne, chcemy promować nasz nowy materiał na żywo poza naszym krajem. Mam nadzieję, że nasza wytwórnia "Season of Mist" już prowadzi rozmowy w tej sprawie z różnymi agencjami, zobaczymy. Będziemy o tym na bieżąco informować na naszej stronie www.ssoge.com.

A wpadniecie z koncertem do Polski?

Hanka: Polska... Miejsce jakby na razie trochę zaczarowane. Mieliśmy już kilkanaście propozycji zagrania u was, ale za każdym razem nie dochodziło to do skutku. Straszna szkoda. Wydaje mi się, że polskim fanom podobałaby się nasza muzyka i nasze koncerty. Zatem, jeśli ktoś u was byłby zainteresowany zorganizowaniem naszego koncertu, daj koniecznie znać! Jesteśmy gotowi zagrać dla was i nie możemy się doczekać by spotkać się z waszą publicznością na żywo, poczuć zwielokrotnioną moc, która będzie przepływać między nami na scenie a wami pod sceną!

Czy będziecie kręcić teledyski do utworów z ostatniej płyty?

Radek: Tak, jak najbardziej. Zresztą już to zrobiliśmy. Wybraliśmy kawałek "Skryj hlavu do dlani" w wersji specjalnie pod teledysk, ponieważ oryginalna wersja ma ponad siedem minut. Nakręciliśmy to video miesiąc temu i teraz jest w fazie obróbki. Mam nadzieję, że ukaże się oficjalnie za dwa, trzy tygodnie, więc bądźcie czujni, będzie niezła jazda!

Dziękuję za rozmowę! Sława!

Hanka i Radek:Dziękujemy ci za wywiad i wsparcie, Sława!

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu