Spektakl pełen emocji

Loreena McKennitt w Warszawie
Ewelina Grygier, 26 marca 2012
Loreena McKennitt i Band
Fot. Robert Derda
Owacja na stojąco, tulipany i okrzyki "We love you" - tak warszawska publiczność dziękowała Loreenie McKennitt i jej zespołowi za wczorajszy spektakl pełen emocji. Dziś drugi koncert, w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu.

Pierwszy w historii koncert Loreeny McKennitt w Polsce rozpoczął się instrumentalnym walczykiem, który przeistoczył się później w irlandzkiego jiga "Morisson's". Od pierwszych dźwięków wiadomo było, że będzie to dobry koncert, perfekcyjnie zagrany i perfekcyjnie nagłośniony. Wieczór składał się z dwóch części. Pierwsza była bardziej stonowana w emocjach, raczej wyciszona, aranżacje skupione były na barwie, wywoływaniu nastroju poprzez współbrzmienia, grę dynamiką. Z czasem zaczęły pojawiać się bardziej energetyczne utwory, obecne szczególnie w drugiej części występu. Wtedy też widzowie mieli okazję wysłuchać solowych popisów poszczególnych muzyków.

Wśród prezentowanych utworów znalazło się kilka dobrze znanych słuchaczom muzyki celtyckiej, m.in. "As I Roved Out", "Wind That Shakes the Barley", "Star of the County Down" czy "Down by the Salley Gardens". Tekst ostatniego z utworów napisany został przez irlandzkiego poetę W.B. Yeatsa na podstawie pieśni usłyszanej przez niego od starszej kobiety ze wsi Ballisodare w County Sligo, w którym spędził dzieciństwo. Poeta przywoływany był podczas koncertu kilkukrotnie, jako autor tekstów wykonywanych przez Loreenę pieśni.

Loreena McKennitt raczyła słuchaczy nie tylko pięknym śpiewem ale i swoją grą na harfie, fortepianie oraz akordeonie. Mimo, że to ona była niekwestionowaną gwiazdą, na pierwszy plan wysuwała się także postać, występującej boso, wiolonczelistki Caroline Lavelle. Lavelle to ekspresyjny muzyk, ze świetną techniką i bogatą wyobraźnią muzyczną. W kilku utworach (m.in. w "As I Roved Out") wiolonczelistka śpiewała drugi głos, a w otwierającym koncert utworze zagrała nawet na flecie prostym, częściej jednak to jej wiolonczela tworzyła kontrapunkt do melodii prowadzonej przez Loreenę.

Za irlandzki pierwiastek w brzmieniu zespołu odpowiedzialny jest Ian Harper. Podczas koncertu genialnie grał na irlandzkich dudach, zarówno fragmenty akompaniujące czy improwizowane jak i slow airy, rozpoczynające poszczególne ballady. Równie dobrze grał na klarnecie oraz flecie poprzecznym. Choć już jego gra na tin whistle, przeładowana klasycznym wibrato mogła się mniej podobać.

Podczas tego wieczoru goście mieli okazję wysłuchać także kilku "hitów" z repertuaru Loreeny McKennitt. Jednym z wykonanych szlagierów był utwór "Santiago", którego kilka pierwszych dźwięków wywołało wśród publiczności wielkie emocje i burzę braw. Zresztą był to jeden z ciekawszych momentów koncertu. Utwór utrzymany był w klimacie orientalnym, nawiązującym do wspomnianych przez artystkę podróży do Maroka, czy na południowo-wschodnie krańce Hiszpanii. Jednak można tu było usłyszeć także elementy swingujące. W utworze tym Ben Grossman pokazał kunszt swojej gry na lirze korbowej, wykonując nie tylko jak wcześniej melodię, czy prosty akompaniament, ale udowadniając, że potrafi zagrać także ciekawie zbudowane, solowe partie. Porywający był także dialog klarnetu ze skrzypcami. Wydawało się, że i samym muzykom lepiej niż ballady grało się energetyczne kawałki, takie jak "Santiago".

Mnie szczególnie przypadło do gustu wykonanie utworu "As I Roved Out" zaaranżowanego w klimatach funkowych (doskonałe współgranie perkusji, gitary i basu). Podczas koncertu pojawiały się także elementy rockowe, szczególnie za sprawą grającego na elektrycznej gitarze Briana Hughesa. Szczególnie rockowy klimat występował podczas gitarowego solo w utworze "The Bonny Swans", zagranego na zakończenie pierwszej części koncertu. Wersja koncertowa była zdecydowanie żywsza niż ta zarejestrowana studyjnie.

Zarówno sama Loreena McKennitt jak i towarzyszący jej zespół instrumentalistów zaprezentowali wysoki kunszt gry. Jedynie gra skrzypka, Hugha Marsha była dość nierówna: bardzo dobra w akompaniamencie, wolnych melodiach i improwizacjach, słabsza w irlandzkich momentach.

Publiczność zgotowała artystom owację na stojąco, wyklaskując sobie dwa bisy. Loreena kilkukrotnie podkreśliła, że chciałaby tu wrócić, być może będzie szansa usłyszeć ją ponownie latem.

Na niedzielnym koncercie, w wypełnionej po brzegi Sali Kongresowej Loreenie McKennitt towarzyszył ośmioosobowy zespół instrumentalny w składzie: Roy Dodds (perkusja), Caroline Lavelle (wiolonczela, chórki, flet prosty), Ben Grossman (lira korbowa, bodhran, akordeon, instrumenty perkusyjne), Hugh Marsh (skrzypce), Ian Harper (uilleann pipes, drewniany flet poprzeczny, whistle, klarnet), Tony McManus (gitara akustyczna, bouzuki), Brian Hughes (gitara elektryczna i akustyczna, bouzuki, lutnia oud), Dudley Phillips (kontrabas, gitara basowa).

A lista wykonanych utworów wyglądała tak:

  1. Spered Hollvedel
  2. Morrison's Jig
  3. Bonny Portmore
  4. The Star of the County Down
  5. The Highwayman
  6. The Emigration Tunes
  7. As I Roved Out
  8. Down by the Sally Gardens
  9. The Bonny Swans
  10. The Wind That Shakes the Barley
  11. Raglan Road
  12. All Souls Night
  13. Santiago
  14. Stolen Child
  15. The Lady of Shalott
  16. The Mummers' Dance
  17. The Old Ways

Bis:

  1. Never-ending Road (Amhrán Duit)
  2. The Parting Glass
  3. Huron 'Beltane' Fire Dance 

 

Loreena McKennitt, 25.03.2012, Sala Kongresowa, Warszawa
Portal Folk24.pl jest patronem medialnym polskich koncertów artystki

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu