Nieśmiertelny wojownik

Słowo o Jackie'em Levenie
Łukasz Wierzbicki, 7 stycznia 2012
Jackie Leven
Fot. Christian Gaier
Jesienią 2010 roku parę chwil po koncercie podszedłem z egzemplarzem płyty do Jackiego Levena, genialnego szkockiego poety i wokalisty. Po krótkiej pogawędce artysta skreślił na okładce słowa "do zobaczenia za rok". Niestety...

"Nieśmiertelnym jest wojownik, który dostrzega piękno w swych ranach."
W 1981 roku Jackie Leven umieścił te słowa na końcu pieśni "Main Travelled Roads" nagranej wspólnie z kolegami z zespołu Doll By Doll. Podobno po wydaniu płyty z utworem otrzymał list z departamentu prawnego pewnej wytwórni muzycznej, a w nim żądanie przekazania należnych tantiem, melodia bowiem, jak wykazywano, przypominała do złudzenia kompozycję "Twelfth Of Never", przebój wylansowany w latach 60. przez Johnny’ego Mattisa. Jackie odpisał, że owszem, melodia nie jest nowa, ale też i dużo starsza, niż wspomniany hit i że oparł ją na szkockiej balladzie "The Bonnie Earl O’Moray" z XVII wieku. Prawnicy nigdy więcej nie odezwali się do niego w tej sprawie.

Dziś trudno byłoby trafniej, niż tym właśnie cytatem, streścić jego artystyczną ścieżkę. Początek lat 80 przyniósł serię porażek, grupa Doll By Doll rozpadła się nie odniósłszy oczekiwanego sukcesu, Jackiego porzuciła narzeczona, niedługo potem artysta nieomal postradał życie w wyniku brutalnego napadu w mrocznym zaułku Londynu. Stracił głos na ponad rok. Uzależniony od alkoholu i heroiny, samotny, niespełniony artystycznie powrócił do rodzinnej Szkocji. Tam znów sięgnął po gitarę i pióro. Przygotował pierwszą  w swej karierze solową płytę "The Mystery Of Love Is Greater Than The Mystery Of Death". Miał wtedy 44 lata.

Od tamtej pory nagrał ponad 20 inspirowanych folkiem autorskich albumów. Komponował tak wiele, że w połowie lat 90. wydawnictwo Cooking Vinyl wstrzymało go z wydaniem kolejnej płyty. Wtedy wymyślił artystę o pseudonimie Sir Vincent Lone, swoje alter ego. Odtąd publikował albumy także pod nowym szyldem.

Na jego koncertach nie zjawiały się tłumy, jednak ci, którzy przychodzili, przychodzili jak na spotkanie ze starym dobrym przyjacielem. Bo Jackie Leven prócz nieprzeciętnej wrażliwości miał też kapitalne poczucie humoru. Potrafił bez końca bawić publiczność anegdotami co i rusz przerywanymi salwami śmiechu. Jednocześnie w swej poezji cały czas poświęcał uwagę trudnym doświadczeniom, samotności i bólowi.

- "Są dwa rodzaje opowiadaczy historii: uduchowieni i natchnieni uczuciem" - tłumaczył. 
- "Pierwsi wydają się unosić, mówią o niebie, bogu i wszystkich tych rzeczach. Ja pragnę być w drugiej grupie, zbliżać się w opowieściach do tego, co tu na ziemi, co ma więcej wilgoci, więcej treści.

We wrześniu 2010 roku miałem szczęście zamienić z artystą kilka zdań po koncercie w Dreźnie. Gdy usłyszał, że przyjechałem z Poznania wspomniał swój pobyt w tym mieście w 1996 roku.
- "Napisałem wtedy piękną piosenkę, nosi tytuł Smutna polska piosenka.”  - zamyślił się.
- "Ale to nie ja byłem wtedy smutny. Twoje miasto było.”

Jackie Leven w pewnym sensie przez całą swoją karierę przygotowywał siebie i nas na taki właśnie finał. Nigdy mianowicie nie grał bisów. Uważał, że wyglądanie zza kurtyny, schodzenie i wchodzenie na scenę to cyrk dobry dla małolatów, nie dla dojrzałych artystów, a za takiego się uważał. Gdy kończył koncert, to kończył i zapraszał do kupienia płyty we foyer lub pogawędkę przy barze. Tak też uczynił tym razem. Koncert skończony na dobre, a nam pozostaje sięgnąć po płytę i wznieść toast za "nieśmiertelnego wojownika".

Jackie zmarł po długiej walce z rakiem 14 listopada 2011 roku. Miał 61 lat.

Call Mother A Lonely Field - sztandarowa piosenka z albumu "Mystery of love…"

Jim O’Windygates - piosenka z albumu "Fairytales for Hardmen"

Heart In My Soul - na koncercie w Glasgow w czerwcu 2011 roku

Ancient Misty Morning - na koncercie w październiku 1995 roku

My Philosophy - utwór z albumu "Shining Brother, Shining Sister"

Main Travelled Roads - z grupą Doll By Doll w 1981 roku

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu