Muzyczny dialog tradycyjny

Wszystkie Mazurki Świata
Witt Wilczyński, 22 maja 2013
Wszystkie Mazurki Świata 2013
Fot. Witt Wilczynski
Trzy lata festiwalu zaowocowały już i wierną publicznością, i stworzeniem ducha tej imprezy. Mnogość wydarzeń festiwalowych powodował wręcz zawrót głowy. Wybór był naprawdę spory i to nie tylko dla osób lubiących ludowe tańce.

Pierwszy dzień 5 edycji festiwalu Wszystkie Mazurki Świata rozpoczął się konferencją pt "Polski kujawiak i szwedzka polska - rodzeństwo czy małżeństwo?", a wieczorem w Domu Polonii zabrzmiała nuta łowicka w wykonaniu rodzinnej kapeli Sławomira Czekalskiego. Trójosobowy skład, grając wciąż żywą muzykę, przeniósł słuchaczy (i tych, którzy spontanicznie ruszyli w tany) w świat fuzji ludowości z brzmieniami lokalnych, małych miasteczek... Później do głosu doszła muzyczna "Północ" - duński wirtuoz skrzypiec Harald Haugaard oraz fińsko-szwedzkie trio Nordik Tree.

Dwa zupełnie różne światy

Duńczyk nie pozostawił obojętnym nikogo - jego wirtuozeria rodem z filharmonii w gruncie rzeczy doskonale łączyła się z ludową mocą skrzypiec, momentami wręcz w "nadrealny" sposób. Grając solo Haraldowi udało się połączyć dwie zupełnie różne filozofie muzyczne - ludową i akademicką.

Nordik Tree postawili na współbrzmienie, na daleko wychodzące poza wiejskie granie nuty, które brzmiąc jak muzyka filmowa lub dworska oddawały jednocześnie swoisty hołd swoim korzeniom.

To były różne podejścia do muzyki, choć wywodzące się z wspólnego rdzenia. 

Już pierwszy dzień festiwalu zaliczyć można było zatem do bardzo udanych a był to dopiero początek mnogości zdarzeń...

Stara Tradycja a młoda

Dzień później, w dniu konkursu "Starej Tradycji", sala koncertowa warszawskiego MCKiS wręcz pękała w szwach. Konkurs był także znakiem, że tradycyjne granie nie tylko przeżywa swój renesans, ale również jest inspiracją do tworzenia się nowych nurtów, t.z.w. neo-tradycyjnego grania opartego o style dawnych, wiejskich mistrzów, lecz wypływające z własnego serducha. Festiwalowe zmagania, przy interakcji publiczności (tańce, brawa, okrzyki) miały przede wszystkim charakter dobrej zabawy, podczas której granica pomiędzy widzami a wykonawcami praktycznie zanikła. Tego dnia usłyszeliśmy wiele przeróżnych melodii, tańców z różnych rejonów, od Rusi Czerwonej, przez Opoczno i okolice, Podlasie, Mazowsze z Radomszczyzną, Małopolskę, aż po Podhale i Śląsk.

Laureaci

Pierwszą nagrodę, całkowicie zasłużenie zdobyła kapela Jan Malisza i Dzieci, w składzie której serca publiczności podbiła dziewczynka grająca na basach. Początkowo mało widoczna - gdy jednak zaśpiewała, stało się jasne, że ta kapela będzie faworytem. Bardzo zacnie zaprezentowały się także dobrze już znane białostockie Południce (II nagroda), dolnośląski zespół Pieśni Odzyskane (II nagroda ex equo z Południcami) sięgający po pieśni re-emigrantów oraz zespół śpiewaczy Młodzi Dunajnicy z Lubelszczyzny, którzy zaśpiewali niczym najlepsi fani piłki nożnej! Uznanie jury zdobyli także młodziutcy pasterkowie z Murzasichla (III miejsce)  - i mówiąc szczerze, w zasadzie każdy z wykonawców konkursowych tego dnia zasłużył na nagrodę lub wyróżnienie, za pasję i bezpretensjonalność. W drugiej części na scenie rządziła niepodzielnie Kocirba - zeszłoroczni laureaci konkursu przycinając do tańca... Dla wielu była to kolejna, nieprzespana noc festiwalowa.

Czwartkowe, słowiańskie granie

Życie ma to do siebie, że nie zawsze da się połączyć przyjemne z pożytecznym, zatem środowy Tryptyk Lutosławskiego znam jedynie z opowiadań i różnych opinii. Czwartkowe, słowiańskie granie, było natomiast dla mnie niezwykle ważne. Tego dnia, ponownie w MCKiS, pod wspólnym tytułem "Pieśni do tańca" odbył się koncert ukraińsko-polsko-rosyjskiego spojrzenia na tradycyjne granie.

Rozpoczynający wieczór, doskonale już u nas znany Hulajhorod, od pierwszych wyśpiewanych słów porwał publiczność do autentycznych, ludowych gier i zabaw rodem z Ukrainy, z których część ma prastary, obrzędowy rodowód (w tym wiosenny zwyczaj "Wodzenia Szuma"). Stołeczna Warszawa Wschodnia dała chwilę wytchnienia przypominając nasze rodzime pieśni, bardziej spokojne i nastrojowe, a Rosjanie z Woroneża (formacja Romoda) zaprezentowali całą gamę folkloru swoich stron - od bogato zdobionych strojów po pieśni wszelakie. Nie zabrakło także skocznych, wesołych czastuszek i syberyjskich kadryli.

We fojerze

Równolegle "we fojerze" zainstalowali się Szwedzi, przycinając niezłą mieszankę muzyki ludowej i dworskiej, tworząc w ten sposób zaimprowizowany klub festiwalowy, a jednocześnie rozgrzewając się przed kolejnym, piątkowym koncertem w Fortecy (część stołecznej Cytadeli). Tam też miała miejsce Noc Tańca oraz przeróżne warsztaty, targi instrumentów i wspólne, także plenerowe granie. Gdy w sobotę zdążaliśmy na Maik do nadwiślańskiego Jomsborga, mijając Fortecę, widzieliśmy Hulajhorodów grających po prostu na parkowej ławce...

Dzień za dniem

Choć nie wszystko udało nam się zobaczyć, nie wszystkiego wysłuchać, nie z każdym porozmawiać, jednak obraz całości mogliśmy sobie już wyrobić. Festiwal rozkwita. A tegoroczna edycja "Wszystkich Mazurków Świata" pokazała nam, że tradycyjne muzykowanie powraca, że po latach działania Domów Tańca, osób takich jak Janusz Prusinowski, Piotr Zgorzelski, Piotr Piszczatowski, Jacek Hałas czy Andrzej Bieńkowski (a to tylko ci z pierwszych stron... portali) wychowano już młodą publiczność (stanowiącą spory procent frekwencji na wszystkich festiwalowych wydarzeniach), że muzyka stricte tradycyjna podchwytywana jest przez coraz więcej zespołów i znów przenika do naszej sceny folkowej. Do takiego bumu na tradycyjną kulturę jak np. na Węgrzech jeszcze nam ciut daleko, ale pierwsze, a nawet dalsze kroki już za nami.

V Festiwal "Wszystkie Mazurki Świata", 6-13.05.2013, Warszawa
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu