Kocham dzielić się muzyką
Rozmowa z Pedro Vadharem, twórcą Cielo y TierraJak wspominasz album Cielo y Tierra i okres pracy dla Warner Music w Twoim życiu?
Połowa moich wspomnień z czasów (1996 - przyp. red.) pracy dla wytwórni jest piękna, a połowa niemiła.
Może zacznijmy od tych miłych.
Są takie chwile w życiu, gdy wszystko układa się tak jak tylko mógłbyś sobie tego życzyć i to był jeden z takich właśnie momentów. Bez dwóch zdań, czułem się zaszczycony. Praca z Danem Lacksmanem z Deep Forest, który pomógł zmiksować album, to była czysta radość. Praca z Jonem Andersonem również. Dzieliliśmy się pomysłami, improwizowaliśmy. Mogłem mu zaufać w stu procentach, miał wolną rękę by realizować swoje pomysły. Ale to Mark Kamming, dyrektor Warner Music na Stany Zjednoczone, zawsze we mnie wierzył i to on był najważniejszą osobą. To on zebrał wtedy wszystkich tych wspaniałych ludzi. Bez wątpienia to był początek wspaniałego okresu w historii grupy Cielo y Tierra. W końcu dzięki tej płycie ludzie z całego świata, jak ty, usłyszeli moją muzykę.
Czy to był sukces?
To trudne pytanie. Nie uważam się za znanego muzyka. Moja muzyka nigdy nie była doceniona w Meksyku. Mam na myśli świat muzyki komercyjnej, tak zwanego show-biznesu. We współczesnym świecie bycie muzykiem, który odniósł sukces kojarzy się po prostu z zupełnie innym rodzajem muzyki.
Co masz na myśli?
Tu w Meksyku muzyka etniczna, jaką ja tworzę, jest całkowicie odizolowana od show biznesu, wytwórni płytowych, programów telewizyjnych, rozgłośni radiowych, itd. Łatwiej odnieść sukces jako muzyk rockowy, grając salsę czy mariachi, niż wtedy, gdy swoją muzyką sięgasz do pradawnej tradycji Meksyku. Wiem, to jakieś wariactwo.
Czy to dlatego po nagraniu jednej płyty rozstałeś się z Warner Music?
Najważniejszym powodem, dla którego rozstałem się z wytwórnią był fakt, że pieniądze na promocję muzyki pochodzą w dużej mierze od firm produkujących alkohol, papierosy czy coca-colę. W Meksyku jeśli chcesz być znanym muzykiem i wydawać płyty, musisz się z tym pogodzić. Ja nie mogłem. Nie chciałem, by moja muzyka miała cokolwiek wspólnego z całym tym biznesem. Także dziś jestem niezależny.
Takie decyzje bywają trudne. Nigdy nie miałeś wątpliwości?
Nie, nigdy, nawet przez chwilę, nie wątpiłem w to, co robię. Moim sukcesem jest to, że mogę tworzyć w taki sposób, jak tego pragnę, w odpowiedzi na swoje własne marzenia. Nie muszę grać pod publiczkę, na siłę zabiegać o czyjąś akcpetację. Jestem szczęśliwy, bo mogę tworzyć. Po prostu. To moja misja, mój cel, spełnienie. Tworzę. Dzięki temu wiem, że wciąż żyję.
Przez wiele lat nie mogłem znaleźć żadnych informacji o Tobie. Zastanawiałem się, co się z Tobą dzieje.
Ostatnie osiem lat spędziłem w dżungli, gościłem ludzi z całego świata, śpiewaliśmy razem, komponowaliśmy. Tworzyliśmy taką społeczność muzycznych przyjaciół. Prowadziłem warsztaty muzyczne, lekcje śpiewu tradycyjnego, malowania indiańskich symboli. Na szczęście nigdy nie musiałem dorabiać grając kowery na dansingach czy przygrywając w pubach i restauracjach.
I dziś dzielisz się swoją muzyką przez Internet?
Bo naprawdę kocham dzielić się muzyką. Internet nadaje się do tego wyśmienicie. Miliony ludzi mogą słuchać moich utworów… oczywiście pod warunkiem, że posłuchają jej za darmo. I jestem szczęśliwy, bo muzyka potrzebuje słuchaczy, odbiorcy. Znaleźliśmy z żoną ostatnio wiele stron, na których można umieszczać muzykę, łączyć ją z obrazami, jak youtube, soundcloud i inne. To wielka radość, gdy zdaję sobie sprawę, jak ludzie odbierają moją twórczość, jakie wizje, jakie uczucia im towarzyszą, w jaki sposób muzyka ich porusza. Zaczynam zdawać sobie wtedy sprawę, jak wiele nas łączy. Dzielimy wspólnie tak wiele nadziei. To prawdziwe błogosławieństwo.
Wyszedłeś po ośmiu latach z dżungli i odnalazłeś się w Internecie?
Nie… nie do końca. Wiele osób, zwłaszcza młodych ludzi, zwłaszcza dzieciaki, które podążają za tą wielką technologią XXI wieku, pozwalają sobą manipulować, narażają się na utratę własnej wyjątkowości, autentyczności. Cała ta technologia wciąga ich za bardzo, skupia całą ich uwagę. Na szczęście są też ludzie, całe mnóstwo, którzy zadają sobie pytania i zdają sobie sprawę z tego, że natura to nasz cel, nasz nauczyciel i źródło, z którego pochodzimy.
Wierzysz, że w dzisiejszym świecie możliwy jest powrót do życia w zgodzie i w kontakcie z naturą?
Tak. Bo przyroda jest źródłem, nauczycielem, matką. Jeśli stracimy z nią kontakt, stracimy kontakt z tym, co nas napędza, co sprawia, że żyjemy i tworzymy. Jeśli nie będziemy czerpać z przyrody, co nam zostanie? Czerpać z własnego intelektu…
Gdy byłem w Mexico City, wielkie wrażenie zrobiły na mnie tańce na Zocalo, głównym placu miasta. Ludzie w różnym wieku tańczyli, grali na bębnach, śpiewali pieśni stare, jak świat do późnej nocy. Poznałem też taki Meksyk.
Bo Meksyk ma też drugą twarz. Ukrytą. By ją ujrzeć musisz zajrzeć za kurtynę, wyjrzeć przez okno na ten wspaniały magiczny świat, uduchowiony… gdzie sięgają prawdziwe korzenie naszej tradycji, również korzenie mojej rodziny. Pochodzę z ludu Mazahua. Gdy udasz się na spacer ulicami Mexico City, czy placami innych miast i miasteczek w Meksyku, ujrzysz bardzo dawną tradycję, życie duchowe sięgające tradycji szamańskich. Gdy tego doświadczysz, poznasz nie tylko tajemną stronę Meksyku, ale odkryjesz cząstkę samego siebie.
Tworzysz tak różnorodną muzykę. Czy jesteś w szczególny sposób dumny z którejś ze swojej kompozycji?
Wydaje mi się że cała muzyka, którą tworzę to jedna piosenka. Tyle, że w różnych kolorach, różnych odcieniach, w różnych okolicznościach. Każda cząstka, każda chwila w życiu, jest inna, niepowtarzalna… i tak samo jest z muzyką.
Muzyka. Czym ona jest dla Ciebie?
Szczerze powiedziawszy nie mam odpowiedzi, przyjacielu. Myśle, że muzyka jest wszędzie. Tworzenie to odnajdywanie muzyki wokół nas. Każda istota, każdy dźwięk ma swoją nutę, swoje brzmienie. To muzyka. Wszystko razem tworzy harmonię.
Możemy komunikować się w ten właśnie sposób, poprzez muzykę. Możemy przełamywać granice, pokonywać uprzedzenia. My, istoty ludzkie musimy zrozumieć, że muzyka to sposób wyrażania nas samych, ona nas opisuje, ukazuje nasze prawdziwe wnętrze. Jest niczym okno na nasz świat, naszą wiedzę, naszą nieśmiertelność… na wieczność.
Dziękuję za rozmowę