Baba o żelaznych zębach

Rozmowa z Wiesławą "Violą" Radmacher (Południca! Bumtralala)
Witt Wilczyński, 31 marca 2012
Wiesława "Viola Król" Radmacher
Fot. Michał Radmacher
Multiinstrumentalistka z poczuciem humoru, nie dająca się zaszufladkować w żaden sposób. Pochodzi z Podkarpacia i ma swój pomysł na folk i na muzykę jako taką. Od lat muzykuje z zespołami Południca! i Bumtralala.

Jak zaczęła się twoja przygoda z muzykowaniem. Czy od początku był to folk, czy może coś zupełnie innego?

Wszystko zaczęło się bardzo dawno temu, kiedy nie umiałam jeszcze grać na żadnym instrumencie. Poznałam wtedy Janka Trębacza (dziś legendarnego lidera zespołu Illuminandi i współzałożyciela grupy Pospolite Ruszenie). Pochodzimy z tego samego miasta na Podkarpaciu. Janek miał już wtedy kilka swoich zespołów, a ponieważ fascynował się między innymi muzyką folk-metalową, szukał kogoś kto potrafi grać na flecie prostym. Tak się złożyło, że moja najstarsza siostra miała w tym czasie zajęcia z umuzykalnienia na studiach i zakupiła flet, który po cichu sobie przywłaszczyłam i który towarzyszył mi potem przez znaczącą część mojego życia. Przez długi okres słuchaliśmy z Jankiem tego folk-metalu i tonęli w lekturze “Władcy Pierścieni”. Potem nasze drogi trochę się rozeszły - moja w stronę muzyki ludowej, Janka w stronę metalu i jego pochodnych. Ale myślę, że do dzisiaj łączy nas wieczna miłość do Loreeny McKennitt i kilku innych muzycznych światów, niekoniecznie mających wiele wspólnego z folkiem czy metalem.

Południca! na naszej scenie folkowej od zarania istnienia zespołu była grupą, której nie dało się zaszufladkować. Folk - ale inaczej... Południca to postać z mitologii słowiańskiej - na ile miała ona wpływ na muzykę zespołu?

Południca to jak wiadomo “baba o żelaznych zębach”. Nie dusi śpiących w polu, nie porywa dzieci do wora i nie dręczy ofiar. Ale często inspiruje się tego typu historiami zaczerpniętymi nie tylko z dawnych czasów ale i z teraźniejszości, a nawet przyszłości. Dlatego chyba tak trudno określić rodzaj twórczości tego zespołu. Południca! jest małym ziarenkiem w garści kosmicznego pyłu, wśród nieskończonej ilości światów muzycznie równoległych. Istnienie Południcy można według mnie opisać teorią “chaotycznej inflacji”: wszystkie światy, do których ten zespół mógłby być, czy nawet jest przez niektórych kwalifikowany, rozprzestrzeniają się tak szybko, że pozostają poza zasięgiem słuchacza. Generalizując, twórczość Południcy nie da się zamknąć w żadnych ramkach, a jeśli komuś już się to uda, zespół wymyka się z nich z prędkością światła.

Czy w waszej muzyce czerpiecie inspiracje tylko ze Słowiańszczyzny czy także sięga to dalej? I jak byś określiła pojęcie avant-folku? Słyszałem, że tak was określono...

Słowiańszczyzna była na pewno punktem wyjściowym zarówno dla zespołu Południca! jak i Bumtralala. Zresztą projekt Bumtralala, o nazwie zaczerpniętej ze słowiańskich komiksów Janusza Christy, był początkowo średniowiecznym kabaretem muzycznym. Potem przekształcił się w zespół a nazwa pozostała, ponieważ w dużej mierze odnosi się ona do naszego, bardzo humorystycznego podejścia do własnej twórczości. Avant-folk? Nie mam pojęcia dlaczego ktoś tak to nazwał. Ja osobiście Południcę określiłabym jako freak-folk, natomiast Bumtralala to zespół pink-folkowy, sweet-folkowy czy też happy-folkowy. Wszystkie te nazwy pasują i dość wiernie odzwierciedlają nasz pomysł na tę nową muzyczną utopię.

Używacie dość nietypowego instrumentarium a z typowych instrumentów uzyskujecie nietypowe dźwięki. Skąd ten pomysł i jak zdobywacie same instrumenty?

Trochę podróżuję po świecie i dzięki temu mam okazję kupić od czasu do czasu jakiś niemożliwy do zdobycia w Polsce instrument. Mamy w domu ogromną ilość przeróżnych instrumentów, często też są to rzeczy podarowane nam przez przyjaciół. I tak - mandola pochodzi z Irlandii, hudok jest repliką z Białorusi, dwojka - ze Słowacji, flet zrobiony z orzecha kokosowego - z Indii, flażolety - przywiezione ze Szkocji, dudy z Pakistanu. Mamy też kilka piszczałek i instrument smyczkowy o nieznanej nazwie, który został zakupiony w Nepalu.

Część osób grających w naszych projektach robi sobie te instrumenty sama (np. Mateusz) i czasem nie mają one nawet nazwy, są tylko przedmiotami wydającymi jakieś nieznane, ładne dźwięki. Nie wiem dlaczego wybieramy taki właśnie środek przekazu, przecież to tylko utrudnia granie. Ale za takim instrumentarium chowają się nowe brzmienia. Południca coraz bardziej dąży do grania na zwykłych instrumentach, które mają zdecydowanie więcej możliwości muzycznych. Pojawiła się, perkusja, bas, saksofon, klarnet. Bumtralala ciągle chce eksperymentować. Oprócz średniowiecznych instrumentów smyczkowych, piszczałek i mandoli, pojawił się zabawkowy klarnet i nawet tuba, która jest wyjątkowa. Wszyscy kochamy zarówno tubę jak i jej właściciela, który nigdy nie był jeszcze na żadnej próbie. Przychodzi czasem pograć z nami na koncertach i jest genialny.

Południca! grała m.in. na Mikołajkach Folkowych i Nowej Tradycji. Jak Was wtedy odebrało jury i publiczność?

Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, nie wiem jak odbierało nas jury. Chyba bez entuzjazmu. Mieliśmy kilku fanów wśród publiczności, słyszeliśmy trochę miłych słów na nasz temat. Dodatkowo dzięki temu, że wzięliśmy udział w Nowej Tradycji, zaproponowano nam występ w Rosji podczas Dni Europy w Moskwie, co było niezapomnianym przeżyciem dla nas wszystkich.

Dlaczego ten koncert w Moskwie był dla Was tak wyjątkowy?

Ogólnie rzecz ujmując, trudno podróżuje się do Rosji pociągiem, z wszystkimi instrumentami, włączając zestaw bębnów i wiolonczelę. Ale nam się udało. Cały wyjazd był pełen różnych zaskakujących zwrotów akcji, ale jeden wieczór wspominam ze szczególnym sentymentem. Zagraliśmy koncert i razem z zespołem estońskim Svjata Vatra udaliśmy się na ich występ w jednym z moskiewskich klubów. I tam wszystko wymknęło się spod kontroli. Południca miała najpierw swój mały udział w koncercie, potem były tańce. Poznaliśmy wielu ciekawych ludzi, którzy na koniec wepchnęli cały nasz zespół do jednej "taksówki", za którą dodatkowo ktoś zapłacił. Ciemną nocą pędziliśmy z kosmiczną prędkością w nieznane. Dotarliśmy na miejsce nad ranem, ale do dzisiaj nikt nie wie do końca jak to się stało.

Byliście zaproszeni do rumuńskiego Klużu. Jak Was odebrała tamtejsza publiczność, i jakie wrażenia przywieźliście z Rumunii?

Bardzo miło wspominamy ten wyjazd. Pojechaliśmy tam dzięki zaprzyjaźnionemu zespołowi Karpaty Magiczne, który również zagrał wtedy koncert. Było dość kameralnie, w blasku świec wypełniającym niewielką salę, ale w całości wypełnioną publicznością.

Płyta "Spóźnione wejście w XXI wiek" dość długo czekała na ujrzenie światła dziennego... Jak to z nią było?

Długo? Mnie się wydaje, że nie, ale może z założenia miała być… spóźniona.

Południca! potem znikła na czas jakiś ze sceny, odbył się nawet koncert pożegnalny. Czy wtedy chcieliście rozwiązać zespół? Co się stało po tym występie?

Nie, nigdy nie chcieliśmy rozwiązać zespołu. Chcielibyśmy żeby nawet wtedy, kiedy gwiazdy się wypalą, czarne dziury pożrą wszystko a potem bezpowrotnie wyparują, żeby wciąż we Wszechświecie oprócz elektronów, pozytonów, neutronów i fotonów rozbrzmiewały dźwięki południcy i nosorożca. Natomiast koncert pożegnalny dotyczył mnie, bo wyjeżdżałam wtedy na rok do Norwegii. Nie do końca wiem, co działo się później z zespołem. Ale wydaje się, że Południca pracowała w tym czasie nad nowym repertuarem. Po moim powrocie, mimo że trochę się wszystko pozmieniało, na pierwszym po długiej przerwie koncercie, który odbył się kilka tygodni temu, zagraliśmy kilka nowych utworów. Teraz ciągle pracujemy nad materiałem na nową płytę i mamy nadzieję, że nasze kolejne “wejście” nie będzie już spóźnione.

Czy możecie uchylić rąbka tajemnicy, w jakim kierunku stylistycznym będziecie podążać, co znajdzie się na nowej płycie Południcy?

Wolałabym nie zdradzać tej tajemnicy, chociaż mogę już powiedzieć, że dla osób które śledziły nasze poczynania do tej pory, płyta będzie chyba dużym zaskoczeniem. Najprawdopodobniej będzie się bardzo różniła od poprzednich.

Wcześniej wspomniałaś, że Słowiańszczyzna to punkt wyjściowy dla Południcy. Czy to oznacza, że zespół już nie wróci do tej inspiracji?

W świecie muzycznym nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Ja myślę, że kiedyś zawsze powraca się do punktu wyjściowego, chociażby na chwilę, żeby przyjrzeć się wszystkiemu z zupełnie odmiennej perspektywy. A potem dalej idzie się ścieżką pośród malin, która albo zaprowadzi Cię do chatki na kurzej łapie, albo na szczyt szklanej góry, albo też na lotnisko, gdzie czeka helikopter, mający Cię zabrać nad wzburzone fale Atlantyku. Życie muzyczne jest pełne zaskakujących zwrotów akcji, podobnie jak życie w świecie rzeczywistym.

Założyłaś równolegle działające Bumtralala. Czym różni się od Południcy?

To są dwa różne projekty, mimo że zespół ma podobny skład i podobne instrumenty. Za to podejście do muzyki jest inne. Bumtralala to z założenia taki żart muzyczny, powrót do dzieciństwa. Robimy tam wszystko, czego nie ośmielilibyśmy się zrobić w Południcy. Gramy na instrumentach na których nie potrafimy grać, wykorzystujemy śmieszne teksty ludowe. Często są to przekłady z języka czeskiego lub słowackiego. Bumtralala to całkowita anarchia, wszyscy robią tam muzycznie to, na co mają w danym momencie ochotę.  Niektóre piosenki są adoptowane z dawnego zespołu Andrzeja. Zespół nazywał się Ziemniaki i Andrzej był w nim malutkim, dziewięcioletnim wokalistą, występującym na dużych scenach. Południca znacznie poważniej traktuje to wszystko. Piosenki są bardzo dopracowane i przemyślane, trochę też trudniejsze w odbiorze. Dodatkowo, teksty Południcy mają ukryte dno. Takie jest moje zdanie, bo sama Kobieta Kot wypiera się tego. Są ambitne i głębokie, w moim odczuciu. A jeśli ktoś się z tym nie zgadza, jego sprawa. Przecież każdy odbiera muzykę na swój własny, indywidualny sposób.

Na YouTube można posłuchać Waszych archiwalnych nagrań. Gdzie jeszcze was łapać w światowej sieci web?

Głównym źródłem informacji o nas jest chyba strona naszej wytwórni Karoryfer Lecolds. Można tam znaleźć wiadomości o powstaniu, działalności i koncertach zespołu Bumtralala, a także o innych naszych projektach, których jest dużo. Dodatkowo mamy wiele zaprzyjaźnionych zespołów, nie tylko z Krakowa, i o nich również można będzie tam wkrótce poczytać. Informacje na temat Południcy można znaleźć właściwie wszędzie w sieci. Zespół ma niesamowitą panią manager, która dba o wszystkie szczegóły związane z naszą działalnością.

Kto z Was pisze teksty dla Południcy i Bumtralala? Czy to ta sama osoba?

Oczywiście tak nie jest. Teksty dla Południcy pisze w większości Kobieta Kot. W Bumtralali robi to każdy, chociaż w większości są to teksty moje i Agaty. Różnią się one stopniem połamania, co znaczy że im trudniej taki tekst wyśpiewać, tym większe jest prawdopodobieństwo, że napisała go Agata. Dodatkowo, część tekstów pochodzi z czytanek dziecięcych i podręczników przedszkolnych i zostały one przejęte po zespole Ziemniaki, o którym już wcześniej wspominałam.

No właśnie! Nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem słowotwórstwa, wspaniałej zabawy językiem polskim oraz znakomitą dykcją. Z przyjemnością słuchałem zawijasów słownych w Waszym nowym materiale. Proszę opowiedz o tym szerzej? I jak to się ma do folku?

Jak to się ma do folku? Inspiracją dla działalności Bumtralala są bajki, które wywodzą się z literatury ludowej. Celem zespołu nie jest jednak prawienie morałów, ale oderwanie od szarej rzeczywistości, podróż w piękny świat bajek i legend przeczytanych w książkach z dzieciństwa lub też przekazanych nam przez starsze pokolenia. Każdy z członków zespołu ma jakiś związek z muzyką ludową. Michał (klarnecista) gra między innymi w zespole pieśni i tańców bałkańskich Iglika. Ja interesuję się kulturą ludową Czech i Słowacji, Agata wychowała się słuchając muzyki irlandzkiej. Może stąd bierze się tak dużo językołomnych i skomplikowanych sylab w jej tekstach.

Przy okazji: dlaczego tytuły piosenek Bumtralala traktują o zwierzętach? Czy to zamierzone działanie, swoisty "klucz', czy po prostu tak wyszło? Uzbiera się z kolejnych utworów całe zoo?

Myślę że to przypadek, ale mający źródło gdzieś w głębokiej podświadomości. Bumtralala ma w repertuarze "Krówkę" i "Słonia" ("Kotek" tak naprawdę nie jest piosenką o zwierzęciu). Lubimy zwierzęta. Ja na przykład chciałabym mieć kiedyś mały domek w lesie z końmi, psem i kozą oraz z wielkim schowkiem na instrumenty. Ale to głównie Południca! śpiewa o zwierzętach (jak również kobietach). Gdyby zaprosić wszystkie zwierzęta w jedno miejsce, zarówno te Południcowe jak i zwierzęta z Bumtralala, zoo by się z pewnością uzbierało.

Jakie są zatem Wasze plany wydawniczo-koncertowe w nadchodzącym czasie?

W marcu planujemy wydanie pierwszej płyty zespołu Bumtralala o nazwie “Krówki są z marca”, a potem płytę ze zbiorem utworów Ziemniaków. Wszystkie te nagrania będzie można już wkrótce pobrać ze wspomnianej strony www.karoryfer.com, którą gorąco polecamy. Jeśli chodzi o koncerty, Południca prawdopodobnie wystąpi w lipcu w czeskim Mikulovie, a Bumtralala zaprasza pierwszego kwietnia na prima-aprilisowy koncert w Opium na krakowskim Kazimierzu (wstęp wolny). Dziesiątego kwietnia Bumtralala zagra też z okazji "Rękawki" - corocznego święta pod Kopcem Krakusa, którego gospodarzami jest Drużyna Wojów Wiślańskich "Krak". W maju wystąpimy też w Zabrzu, ale nie znamy jeszcze dokładnej daty. Czekamy z niecierpliwością na to, co jeszcze przyniosą kolejne dni naszego muzycznego życia.

Wielkie dzięki za tą rozmowę!

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu