Trifon wygrał z Walentym

Bułgarskie święto wina w UrsynOFFie
Anna Wilczyńska, 21 lutego 2012
Trifon Zarezan
Fot. Witt Wilczynski
Bułgarskie święto Trifon Zarezan w tym roku obchodzono w Warszawie uroczyście i po raz drugi wraz z pomysłodawcami wydarzenia, zespołem Sarakina. Mottem przewodnim imprezy było hasło "Moc muzyki w dniu święta wina".

To był niezwykły wieczór pełen wrażeń. Zamiast Walentynek 14 lutego udaliśmy się na bułgarską uroczystość - wiosenne święto hodowców i wytwórców wina, Trifon Zarezan. Na początku lutego, (1 lub 14) w Bułgarii dokonuje się bowiem pierwszego w roku, rytualnego podcięcia winorośli, aby zapewnić obfitość winogron w nowym cyklu wegetacyjnym. Krzewy często polewane są też symbolicznie wodą święconą oraz winem. Z odciętych gałązek winorośli mężczyźni plotą wianki, które zakładają sobie na czapki i tak przystrojeni wracają do domów. Na zakończenie święta odbywa się zwykle huczna zabawa w karczmie, obowiązkowo przy wytworach rodem z gąsiora i piwniczki.

Inicjatorem obchodów Trifon Zarezan w Warszawie jest Jacek Grekow, Podlasiak o bułgarskich korzeniach i lider zespołu Sarakina, wykonującego etno-jazzową muzykę bałkańską. Jacek już po raz drugi poprosił nas o pomoc w przygotowaniu święta bułgarskiego wina. W zeszłym roku impreza odbyła się w Coyote Clubie, a w tym roku przenieśliśmy się do nowego, lecz prężnie działającego od sierpnia ub.r. klubu UrsynOFF.
Nastrój imprezy był odmienny niż panujący dookoła "Walentynkowy" róż. Co jest godne podkreślenia, bułgarskie święto wina z Sarakiną nie polegało wyłącznie na koncercie i zabawie, ale było też próbą zaznajomienia publiczności z tradycją Trifonowden.

Na powitanie zespół zagrał skoczny "Se navali Shar planina" z ostatniej płyty "Fryderykata". Następnie pan Stojan, Bułgar mieszkający w Warszawie, w ramach świątecznych obchodów, częstował przybyłych winem własnej roboty. Dla chętnych obojga płci plótł zaimprowizowane wianki, co nie było takie łatwe - trzeba było mieć do tego specjalistyczny sprzęt ogrodniczy (sekator). Trzeba przyznać, że niektórym było do twarzy w wianku-laurze i ta ozdoba nasuwała słuszne skojarzenia z greckimi Dionizjami, od których najprawdopodobniej wywodzi się Trifon Zarezan.

Dopiero po tym płynnym wprowadzeniu w arkana święta winorośli zespół zaczął regularny koncert. Tego dnia repertuar Sarakiny był starannie przygotowany i obfitował w większą niż zazwyczaj ilość tańców tradycyjnych, takich jak kopanica, raczenica, pravo horo... Pod kierownictwem niezmordowanego wodzireja, pana Stojana, tancerze szybko ruszyli do boju i atmosfera stała się gorąca, dosłownie i w przenośni. Wytchnienie przyniosła chwilowa przerwa w grze zespołu.

W drugim secie emocje nadal rosły - proporcjonalnie do spożytych trunków - i wodzirej, pan Stojan, zaczął tańczyć z bułgarską flagą. Chętnych do tańca przybywało, korowód zaczął przemierzać całą salę i wykonywać co raz ciekawsze figury. Jako że zainteresowanie imprezą było bardzo duże i publiczność wypełniła klub po brzegi, ekipa tancerzy musiała wykazać się kocią zręcznością, przewijając się między stolikami. Zrobienie zdjęć zespołowi przy tłumie słuchaczy i tłumie hasającym pod sceną również oznaczało dla nas zręcznościowe ewolucje - na szczęście tylko na kolanach. Ale czego się nie robi dla sztuki... W tej części koncertu usłyszeliśmy najwięcej utworów z przedostatniej płyty -"Junctions", m.in. "On the road", "Warriors’ dance".  Zespół po raz pierwszy występował z perkusistą Krzysztofem Ostaszem, który do tej pory współpracował przeważnie z zespołami rockowymi. Sarakina zyskała dzięki temu trochę inne, mocniejsze uderzenie.

W ostatniej, trzeciej części koncertu Jacek Grekow odłożył używane do tej pory gajdy i sięgnął po kaval. Zabrzmiały bardziej subtelne i stonowane dźwięki, oraz m.in. "Dajczovo horo, szopsko - graovsko horo", a publiczność mimo późnej pory i widocznych rumieńców nadal nie dawała się odwieść od tańca. Wszystko dobre, co się szybko kończy. Po ostatnim, gęsto zaimprowizowanym utworze, w którym każdy z muzyków dał pokaz swoich umiejętności, koncert dobiegł końca. Widać było, że artyści nie oszczędzali się i dali z siebie wszystko.

Po tych tanecznych szaleństwach część osób rozeszła się do domów, ale najbardziej wytrwali pozostali na afterparty w klimatach bałkańskich. DJ Vilcin uraczył nas remiksami hitów z bułgarskich dyskotek, gdzie ostatnio tryumfy święci najnowsza płyta Marii, królowej czałgi i pop-folku. W ten sposób przywitaliśmy nowy dzień, bowiem ostatni tancerze zeszli z parkietu już po północy.

 

"Trifon Zarezan z Sarakiną, 14.02.2012, UrsynOFF, Warszawa
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu