Parada w Dublinie

Dzień św. Patryka w Irlandii
Kamil Piotr Piotrowski, 18 marca 2011
Parada w Dublinie
Fot. Kamil Piotrowski
Setki tysięcy ludzi, rozmowy w językach z całego niemal świata, wszechobecny, zielony kolor, Guinness i... tylko dwa akcenty celtyckie, pojawiły się 17 marca na paradzie inaugurującej obchody Dnia św. Patryka w Dublinie.

Jak co roku, w samo południe ulicami centrum Dublina przeszła parada inaugurująca obchody święta Irlandii. W tym roku po raz pierwszy wśród obserwatorów nie zabrakło także redakcji portalu Folk24. Parada ruszała z Parnell Street by główną O'Connell Street, następnie mijając Trinity College dotrzeć do Katedry Św. Patryka. Przemarsz tą trasą zajął paradnikom ponad 3 godziny, z czego przed naszym stanowiskiem trwał ok. godziny. Tłum był ogromny, o dostaniu się w pobliże barierek oddzielających widownię od paradujących trudno było marzyć. Część widzów okupywała każdy murek, słupek, okna i inne wyniesienia terenu. Co bardziej zorganizowani przynieśli ze sobą drabiny. My nie poddaliśmy się tak łatwo, bo jak mawiają, kto szuka ten znajdzie... W końcu trafiliśmy na idealną miejscówkę.

Wokół panowała świetna atmosfera. W oczekiwaniu na przemarsz współobserwatorzy wypełniali sobie czas rozmowami, pozowaniem do zdjęć. Mimo ogromnego tłumu nie było przepychanek, kłótni, a dzieci bez problemu przepuszczane były do miejsc, z których mogły coś zobaczyć. W naszą okolicę, gdzieś w połowie trasy przemarszu, czoło parady dotarło po ok 1,5 godzinie od startu. Początek był taki, jakiego oczekiwałem. Najpierw dotarł do nas narastający aplauz tłumu, przez który początkowo nieśmiało, później coraz głośniej, zaczęły przebijać się dźwięki dud. Chwilę później pojawili się, w nienagannych mundurach, dudziarze. Po nich maszerowali reprezentanci służb mundurowych, policjanci, żołnierze, i przez godzinę kolejno przedstawiciele różnych stowarzyszeń, instytucji, klubów i mniejszości narodowych (niestety nie było wśród nich Polaków). Ale to nie koniec rozczarowań. Wśród różnego rodzaju przebierańców, machin, platform, wielkich zwierząt, pojazdów pojawiły się jeszcze tylko dwa akcenty celtyckie. Jednym była druga orkiestra dudziarzy, tym razem z hiszpańskiej, celtyckiej krainy Asturii, drugim, przejeżdżający na platformie, czteroosobowy band, grający muzykę tradycyjną. Przyznam szczerze, że spodziewałem się, że tych orkiestr, zespołów muzyki irlandzkiej będzie zdecydowanie więcej, że muzyka irlandzka będzie dominować. Cóż, widocznie by posłuchać więcej "pipeów" będzie trzeba wybrać się na jakiś tematyczny festiwal. Sama parada nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, oczywiście niektóre stroje, machiny, ogromne modele zwierząt to było coś, ale spodziewałem się, że będzie tego zdecydowanie więcej, a sama parada przebiegać będzie z większym rozmachem. Cóż kryzys chyba dopadł także i tą uroczystość, na szczęście nie dopadł widzów, których w tym roku przybyła do Dublina rekordowa ilość.

Po przemarszu parady świętowanie uznaliśmy za rozpoczęte i ruszyliśmy na spotkanie irlandzkich pubów. W jednym z nich, o nazwie "Lord Edwards" czekał już na nas, z grupą przyjaciół, irlandzkimi pieśniami i Guinnessem Pat Sheridan, szantymen i pieśniarz takich grup jak Garland, Press Gang.

Świętowanie będzie trwało w Dublinie aż do poniedziałku. W ramach st. Patrick's Festival odbędzie się wiele imprez i koncertów. Niestety, sobotniego koncertu Sharon Shannon już nie doczekaliśmy, musieliśmy wracać. W Dublinie piękna wiosna, słonecznie, ciepło i zielono, a w Polsce...  szkoda, że trzeba było wracać. Pozostały tylko zdjęcia w naszej galerii, do obejrzenia których gorąco zapraszam.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu