Folkszturm w Wytwórni

Korpiklaani w świetnej formie
Witt Wilczyński, 11 października 2010
Korpiklaani
Fot. Witt Wilczynski
Łódzki koncert gwiazd sceny folkmetalowej, szwajcarskiego Eluveitie i fińskiego, leśnego klanu Korpiklaani, zgromadził ok. 1000 osób. To bardzo dobry wynik. Nasz rodzimy Jelonek pokazał, że Polacy też potrafią mocno i ostro.

Zanim jednak wystąpiły gwiazdy wieczoru, po naszym Jelonku, pojawiły się jeszcze, z 5 utworami, panie z Eluveitie, pod szyldem Godnr.Universe. Występ mocno smętny i niedopracowany wokalnie...

Samo Eluveitie, moim zdaniem, rozczarowało. Nie podzielam niestety ogólnie panujących zachwytów nad nową płytą Szwajcarów. Poprzednie produkcje cenię wyżej. Eluveitie bazując na brzmieniu celtyckim, połączonym z szybkim metalem, zabrzmiał na początku występu nieźle ale z czasem myśl, że gdzieś już to było grane i do tego lepiej, powodowała, że mimowolnie zacząłem kierować się w stronę barku. I nie pomogło nawet całkiem przyzwoicie zagrane "Tri Martolod" (najlepszy ich kawałek tego wieczoru) oraz "Thousandfold", do którego teledysk zespół nagrał w Polsce. Technicznie wypadli nienajgorzej, poza słabymi wokalistkami, które nie zawsze radziły sobie z wszystkimi zaplanowanymi tonacjami. Za to wtórność przeszkadzała. Rozumiem, że dla kogoś, kto po raz pierwszy usłyszał o folkmetalu Eluveitie może wydać się odkrywcze ale dla mnie to było rozczarowanie.

Korpiklaani natomiast zagrali faktycznie folkmetal bazujący na fińskiej ludowości. Wesoło, skocznie, bez tak zwanej napinki, a skrzypek będący wizualnie (muzycznie znakomity!!!) szczytem knajpianego kiczu na tyle doskonale wpasował się w całość, że bez niego czegoś by brakowało. Słowem, wiejskość ale nie "wieśniackość" tylko autentyczna neo-ludowość. Momentami trąciło humppa-metalem i  ocierało się o kicz (ten taki w pozytywnym słowa znaczeniu) ale bili na głowę Eluvaitie i mocą, i jajem, i przede wszystkim pomysłem na grę. Tego się zresztą po nich spodziewałem pamiętając ich koncert z Wrocławia sprzed kilku lat, czy słuchając płyt. Do tego skład instrumentów faktycznie ludowych mieli znacznie ciekawszy od sztampowych Szwajcarów. Koncert, składający się z nowości i kilku szlagierów w klimacie "Let's Drink" i "Happy Little Boozer" oraz kawałków śpiewanych we własnym narzeczu, skończył się tuż przed północą. Potem jeszcze nocny powrót autobusem PKS do Warszawy - i przyznam, że znacznie bardziej klimatyczny (i tańszy) niż podróż pociągiem.

Eluveitie & Korpiklaani, Wytwórnia, Łódź 09.10.2010

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu