Dla kogo ta płyta?

Nowy projekt Theriona
Ksenia Ciepiela, 27 listopada 2012
Therion nowa płyta
Fot. Witt Wilczynski
Na obchody 25-lecia istnienia, grupa Therion postanowiła przed dłuższą, zapowiadaną od miesięcy przerwą, wydać nowy krążek. "Bestia" w związku z tym zagrała jesienią dwa koncerty w Polsce. Na jednym z nich byliśmy.

Przed warszawskim koncertem (drugi z dwóch zagranych w Polsce w ramach "25th Anniversary Tour") sam lider zespołu podpisywał płyty, plakaty i chętnie pozował do zdjęć z fanami. Towarzyscy okazali się również basista Nalle Pahlsson, gitarzysta Christian Vidal i perkusista Johan Koleberg, którzy, wzorem lidera, nie odmawiali rozdawania autografów i wspólnych fotek. Najwięcej składali ich na nowym albumie Theriona "Les Fleur Du Mal", który można było kupić zarówno przed, jak i po koncercie.

Koncert rozpoczął się intrem "O fortuna". Następnie grali na przemian utwory ze swoich poprzednich płyt oraz najnowszego krążka. Zebrana publiczność mogła między innymi usłyszeć: "The Rise Of Sodom & Gomorrah", "Gothic Kabbalah", "The Siren Of The Woods", "Land Of Canaan", długo wyczekiwaną "Lemurię", "Son Of The Staves Of Time", "Celtic Frost" a także utwory z nowego albumu: "Une Fleur Dans Le Coeur" i "J'al Le Mal De Toi". Ta ostatnia piosenka poświęcona jest zmarłej śmiercią samobójczą francuskiej aktorce i piosenkarce Betty Mars. Na koniec, co oczywiste, zabrzmiało "To Mega Therion".

Całość koncertu zasługuje na dużego plusa pomimo, iż Therion nie zainwestował w teatralne przedstawienie i nie był wspierany przez jakże energicznego i skandalicznego Snowego Shawna oraz Kateriane Lilja - od lat przecież kojarzoną z Therion'em. Muzycy przekazywali swoje pozytywne emocje i energię publiczności. Każdy utwór zaśpiewany był poprawnie (akustyka była wyjątkowo dobra)  i, co ciekawe, z wieloma folkowymi wtrętami - od folku morskiego, przez folk miejski aż po... chanson.

Jeśli chodzi zaś o najnowszą płytę ”Les fleur du mal”, to tym razem Christofer Johnsson wprowadził nas do teatralno-operowego świata muzyki francuskiej. Na albumie znajduje się 16 utworów, które tworzą swoisty koncept-album, całkowicie odbiegający od dotychczasowej tematyki mitologiczno-magicznej... Pierwsze słowo, które nasuwa się po wysłuchaniu ”Les fleur du mal”, dobrze go określające, to "innowacja" - ale czy to wyszło na dobre...

Na płycie przeważają łatwe melodie oraz szybko wpadające w ucho refreny. Linie melodyczne utrzymane są co prawda w rockowym tonie, jednakże bez odpowiedniej, jak na zespół tej klasy, dynamiki. Słuchając płyty poczułam się, jakbym znalazła się we francuskim musicalu. I tu rodzi się pytanie: co miał na myśli autor, czyli Christofer Johnsson, wydając taką właśnie płytę? Czy chciał zwrócić uwagę fanów i krytyków, by wokół albumu narobić jak najwięcej medialnego szumu (przekładalnego na sprzedaż krążka) czy tez może po prostu chciał przedstawić pewien eksperyment, który okazał się dla mnie, mówiąc krótko - niewypałem?

Żadnego z utworów nie można porównać do poprzednich hitów grupy. Tym razem są to komercyjne covery gwiazd literatury i muzyki francuskiej lat 50 i 60 XX wieku - a z reguły oryginał jest lepszy od kopii. Lori Lewis i Thomas Vikström nie do końca poradzili sobie z wziętym "na klatę" tematem... Całość brzmi bardziej jak muzyka filmowa niż metal z elementami folku, nie ma tak dobrze znanego z poprzednich płtyt therionowego "pazura", ani klimatu piosenki francuskiej jako takiej. To po prostu ornament.

Niemniej można znaleźć na tym krążku piosenki, które  wyróżniają się "z tłumu" i są to: "Polichinelle" (w klimacie, starego, dobrego Theriona), "Dis-moi poupѐe" (tu niezastąpiony wokalnie okazał się Snowy Snow ożywiając utwór) i "Je n’ai  besoin que de tendresse" (dobry, melodyjnie rockowy utwór, łatwo wpadający w ucho). Reszta kompozycji to wspomniane już dość smętne ballady i przerobione w rockowy sposób covery szeroko rozumianego chanson z domieszką folku. Pomimo mojego od lat wielkiego zachwytu nad Therionem, obiektywnie oceniając "Les fleur du mal" wystawiłabym jedynie 4 na 10 możliwych punktów.

Całą koncepcję tego albumu można  nazwać "wpadką", niż kolejnym, wielkim dorobkiem grupy. Do kogo jest on skierowany? Melomani raczej wybiorą oryginalne wykonania, metalowcy - ciężkie brzmienia. Miejmy nadzieję, że opera rockowa, nad którą pracują muzycy będzie lepsza od tego albumu a kolejne krążki, po zakończeniu ich dłuższej przerwy w działalności pod szyldem Therion, będą powrotem w wielkim stylu...

Na koncercie w "Stodole" zespół Therion wystąpił w składzie: Christofer Johnsson, Thomas Vikström, Lori Lewis, Linnéa Vikström Stefan Jernstahl, Nalle Pahlsson, Christian Vidal i Johan Koleberg.

CD: ”Les fleur du mal”, Therion, 2012

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu