Jestem indywidualistą

Rozmowa z Áronem Szilágyi, mistrzem gry na drumli
Tomasz Drozdek, 31 marca 2014
Áron Szilágyi
Fot. Press
Jeden z najlepszych na świecie drumlistów, znawców tego, wracającego do łask, instrumentu. Jego budowniczy, badacz, nauczyciel gry. Na co dzień pracuje w muzeum instrumentów, jako dyrektor kolekcji muzealnej.

Jak to się stało, że zacząłeś grać na drumli?

Gram na drumli od zawsze - miałem 3 lata, kiedy nauczyłem się wydobywać z niej dźwięki. Ale dopiero kilkanaście lat później zacząłem traktować ten instrument na serio. Będąc nastolatkiem, szukałem sposobu wyrażenia siebie. Widziałem, że sztuki plastyczne nie były dla mnie, ponieważ nie umiałem malować, zatem postanowiłem zająć się muzyką. Najpierw była harmonijka, potem perkusja, ale jakoś mnie to nie wciągnęło. W tamtym czasie przez nasz rodzinny dom przewijało się wiele różnych osób z całego świata - z Ameryki, Japonii, Nowej Zelandii, Szwajcarii. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jest coś, co wszystkie te osoby łączy: wszyscy oni nie mieli regularnej pracy, dużo podróżowali,
byli szczęśliwi, a każdy z nich grał na drumli. Zatem pomyślałem, że jak zacznę na poważnie
grać na drumli, to właśnie tak będzie wyglądało moje życie. No i tak się stało: dużo podróżuję, jestem szczęśliwy i gram na drumli.

A stała praca?

No właściwie to mam, bo jestem dyrektorem Kolekcji Instrumentów Leskowsky’ego w Kecskemét (muzeum instrumentów - przyp. red.), ale godziny mojej pracy są bardzo elastyczne (śmiech).

Uczestniczysz w kilku projektach muzycznych. Proszę opowiedz o nich.

Większość mojego czasu spędzam, grając z zespołem AIRTIST. Jest to trio, w którym wykorzystujemy didgeridoo, drumlę i beatbox (ludzki głos). Używamy jedne z najstarszych instrumentów świata, ale gramy bardzo nowocześnie. Nasze utwory to współczesna muzyka klubowa, ale my nie korzystamy z żadnych elektronicznych instrumentów - wszystkie dźwięki to naturalne, akustyczne brzmienia. Kolejnym zespołem, w którym gram jest liczący
sobie już 15 lat NAVRANG. To 8 osobowy skład wykonujący mieszankę world music z elektroniką. Występuję też solowo, ale nieco rzadziej. Gram również w węgierskim zespole ludowym FLÓTÁS, który wykonuje tradycyjną mołdawską muzykę ludu Csángó. Robię również różnego rodzaju muzyczne eksperymenty, tworząc instrumenty recyklingowe, np.
ze starych części rowerowych.

Wydałeś także solowy album?

Tak. W 2005 wydałem moją pierwszą solową płytę - DOROMB::ON, która cieszyła się bardzo dużą popularnością. W 2010 nagrałem kolejny solowy album, ale od tamtego czasu znajduje się on na komputerze mojego brata, który mieszka w Nowym Jorku. Cierpliwie czekam aż nadejdzie właściwa pora na wydanie tego materiału.

W Polsce, kiedy pokazuję drumlę na moich warsztatach, większość osób zazwyczaj nie wie, co to jest. Jak to wygląda na Węgrzech, czy drumla to popularny instrument?

Sądzę, że większość ludzi w moim kraju wie, co to za instrument i jak brzmi. Myślę, że w co
drugim domostwie można znaleźć kogoś, kto gra lub przynajmniej wie, jak zagrać na drumli.

Czy Twoim zdaniem drumla to instrument, na którym trudno jest się nauczyć grać?

To bardzo intuicyjny instrument i dość łatwo jest nauczyć się podstaw gry, a następnie zdobyć umiejętności, które pozwolą pograć sobie z innymi muzykami. Natomiast osiągnięcie naprawdę wysokiego poziomu jest już trudniejsze - jak w przypadku wszystkich innych instrumentów. Im wyższy poziom osiągasz, tym wolniejszy staje się proces zdobywania nowych umiejętności.

Co takiego jest w drumli, że stała się ona częścią Twojego życia?

To niezwykle stary instrument, wręcz antyczny, ale możesz dzięki niemu wydobywać dźwięki, które brzmią bardzo nowocześnie. Chociaż liczy sobie kilka tysięcy lat, da się na nim zagrać brzmienia kojarzone ze współczesną muzyką elektroniczną. Niewiele instrumentów ma taką cechę. Dodatkowo jest to instrument, którego różne wersje można znaleźć praktycznie w każdym zakątku świata. Mimo że związany jest z różnymi środowiskami kulturowymi, ma w sobie pewnego rodzaju ducha, który te środowiska potrafi jednoczyć. I to wszystko mnie właśnie fascynuje w drumli. Jest to też instrument, który potrafi łączyć pokolenia, bo w każdym wieku można uczyć się na nim grać. Z drumli można wydobywać naprawdę różnorodne dźwięki.

Czy masz jakieś swoje ulubione brzmienia tego instrumentu?

Mam swoje ulubione drumle - właśnie ze względu na ich wyjątkowe brzmienie. Cechą charakterystyczną tego instrumentu jest jego różnorodność, ale trzeba pamiętać, że drumla staje się w pełni instrumentem dopiero w połączeniu z ludzkim ciałem. Instrument naprawdę dobrej jakości otwiera przed grającym olbrzymi świat brzmień, który zależy w pełni od osoby grającej.

Prowadzisz warsztaty w wielu krajach Europy,czy cieszą się one dużą popularnością?

Kiedy organizuję warsztaty na Węgrzech (niezbyt często) zdarza się, że pojawia się na nich 50-60 osób - to za dużo. Kiedy prowadzę warsztaty za granicą różnie to bywa. Na warsztatach w Narolu (Tabor Lirnicki 2013 - przyp. red.) miałem 15 osobową grupę i to jest bardzo dobra liczba uczestników. W Niemczech na warsztaty przyszły 3 osoby, ale w Szwajcarii 25. Naprawdę różnie to wygląda.

Twój tata, Zoltan Szilágyi, produkuje drumle. Od jak dawna się tym zajmuje?

Trwa to już od ponad 35 lat. Swoją pierwszą drumlę wykonał po tym, jak usłyszał jej brzmienie w radio. I co ważne - przed jej wykonaniem nigdy wcześniej nie widział, jak wygląda. Jego pierwszy instrument zrobiony był ze starego widelca, drutu z parasola i kawałka rowerowego łańcucha. Wciąż mam ten prototypowy egzemplarz. Potem tata wykonał dla samego siebie setki instrumentów ze starych metalowych odpadów, wciąż udoskonalając efekt końcowy. I dopiero wtedy ktoś kupił od niego pierwszy instrument. Teraz jest to jego praca zawodowa, a instrumenty jego produkcji kupują muzycy z całego świata.

Mówisz, że zacząłeś grać na drumli mając 3 lata. Czy to Twój tata nauczył Cię wydobywać pierwsze dźwięki?

Tak.

A później, kiedy rozwijałeś swoje umiejętności skupiałeś się na obserwowaniu innych instrumentalistów, czy raczej sam eksplorowałeś możliwości brzmieniowe drumli?

Zawsze szukałem własnych sposobów gry na drumli. Mój ojciec to indywidualista i myślę, że
odziedziczyłem to po nim. Owszem, podglądałem innych muzyków i szukałem inspiracji, ale tylko po to, żeby znaleźć coś, co pomoże mi w poszukiwaniu własnych rozwiązań.

Wiem, że masz zamiar wydać książkę. O czym ona będzie?

Zacząłem ją pisać dwa lata temu i myślę, że niedługo ją skończę. Na chwilę obecną jest tylko
wersja po węgiersku, ale mam nadzieję, że będzie też tłumaczenie na język angielski. Będzie to rodzaj podręcznika nauki gry na drumli. Każdy, kto ją przeczyta, będzie mógł się dowiedzieć, jak się gra na drumli, będzie też mógł w niej znaleźć informacje na temat różnych technik gry na tym instrumencie. Piszę też na temat historii drumli.

I na koniec - czy drumla niszczy zęby?

Zdecydowanie nie i ja jestem tego najlepszym przykładem. Po 18 latach grania na drumli na
scenie nie mam problemów z moimi zębami. Jeśli się dobrze opanuje technikę i używa się
instrumentu dobrej klasy, nic złego zębom się nie stanie.

Dziękuję za rozmowę.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu