Pierwszy prezent

Nowy album Senmutha z Rosji
Witt Wilczyński, 7 stycznia 2013
Senmuth fragment okładki
Fot. Press
"Zawsze jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy" - ten cytat z kultowego filmu Rejs odnieść można i do folkowych fonogramów. Jeszcze nie ucichł gwar podsumowań minionego roku, a na folkowym firmamencie pojawiają się nowości.

W zeszłym roku, na folkowej scenie muzycznej, jako jedne z pierwszych nowości pojawiły się wydawnictwa fińskie i bułgarskie. Tym razem refleksem wykazali się Rosjanie. Przeglądając albumy, które już ukazały się lub zostały sygnowane, że ukażą się w styczniu 2013 roku, trafiłem na dwa, które można zakwalifikować do folku. Pierwszym z nich była płyta o tajemniczym tytule "111 111 111 x 111 111 111" rosyjskiego wykonawcy ukrywającego się za pseudonimem Senmuth.

Senmuth pochodzi z Moskwy i na instrumentach nauczył się grać sam. Swoją muzykę kieruje do, jak to sam określa: "wykształconych, aktywnych społecznie i intelektualnie młodych i dojrzałych ludzi, którzy mają wykształconą własną tożsamość, potrafią krytycznie odnieść się do otaczającej rzeczywistości, i są odporni na narzucane im priorytety i wpływ mediów". Jego pseudonim został zaczerpnięty z historii i mitologii egipskiej. Senemut był wysoko postawionym urzędnikiem w czasach królowej Hatszepsut.

Senmuth zaczął działać w 2004 roku i od tej pory ukazało się całkiem sporo jego krążków. Muzycznie oscyluje między progresywnym rockiem, metalem, etno-ambientem, elektroniką i folkiem. Pytany o swoją płodność muzyczną odpowiada: "Nie mogę zbyt długo pracować nad jednym projektem, gdyż szybko wtedy tracę dla niego zainteresowanie. Większość tych lepszych powstała szybko, spontanicznie, wręcz niespodziewanie". Artysta do tej pory wydał ponad... 40 albumów oraz kompilacji i EP-ek (sic!).

Płyta "111 111 111 x 111 111 111" jest albumem instrumentalnym, silnie osadzonym muzycznie w klimatach post-rockowo neofolkowo-etnicznych. Bazując na brzmieniu indyjskim Senmuth zbudował zimnofalowy nastrój niczym z dawnych płyt The Cure czy Joy Division. Nastrojowe, wręcz melancholijne brzmienia gitar i elektroniki znakomicie połączone zostały z indyjskim brzmieniem etno (bazującym na sitarze) i stylistycznie przypominają również zeszłoroczny hit neofolkowy - "Oikoumene" rosyjskiej formacji Theodor Bastard. Na oficjalnej stronie artysty płytę można już  odsłuchać i pobrać.

A jaka pierwsza płyta folkowa 2013 roku trafiła do Waszych rąk? Najciekawszą recenzję (nie musi być długa, może być kilka trafnych zdań) nagrodzimy płytą, niespodzianką. Piszcie.

Źródło: metal-archives.com

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu