Taneczne fado Silvany Peres

„Fado w Katowicach” Stowarzyszenia „My Lisbon Story”
Julia Brodowska, 18 listopada 2019
Silvana Peres w Katowicach
Fot. Krzysztof Rosenberger / My Lisbon Story
Za sprawą pasjonatów tej muzyki, po roku przerwy znów w Katowicach zabrzmiały dźwięki fado. Portugalscy muzycy nie pozwolili jednak śląskiej publiczności na smutek i łzy, lecz przypomnieli o tanecznym rodowodzie swoich pieśni.

Już drugi raz Stowarzyszenie Miłośników Portugalii „My Lisbon Story” zorganizowało w Filharmonii Śląskiej wieczór fado. Wygląda na to, że stanie się to już tradycją, która z pewnością ucieszy wielu fanów tej muzyki. Podobnie jak w zeszłym roku podczas występu Any Laíns, także i tym razem nie był to koncert wypełniony tradycyjnym brzmieniem. Bohaterka tegorocznej edycji – Silvana Peres – zaprezentowała nowoczesne oblicze fado, co uwidaczniało się zarówno w doborze repertuaru, jak i rozszerzonym składzie zespołu.

Taniec przede wszystkim

Silvana Peres jest nie tylko pieśniarką fado, w dzieciństwie jej główną pasją był taniec. W swoim projekcie „Fado no Pé” łączy te dwie fascynacje. Jej repertuar stanowi mieszankę fado i tanecznych rytmów dawnych kolonii portugalskich – Brazylii czy Cabo Verde. Nie jest to zaskakujące, jeśli spojrzymy na historię tego gatunku muzycznego – badacze uważają, że na początku fado było tańczone i „przybyło” do Portugalii w XIX wieku z Brazylii. Podczas koncertu w Katowicach właściwie wszystkie, nawet rzewne utwory zaaranżowane były tak, że prowokowały publiczność do kołysania się. Sama Silvana także fantastycznie się poruszała, czuło się, że muzyka i taniec to jej świat. Szkoda tylko, że muzycy nie zadbali o większe rytmiczne zróżnicowanie. W przeciwieństwie do tego, co można usłyszeć na płycie artystki, na żywo miałam wrażenie, że większość (choć na szczęście nie wszystkie!) kompozycji miało powtarzalny, marszowy charakter.

Etniczne inspiracje

Koncert rozpoczął się pieśnią „Mãe Preta”, znaną pewnie części publiczności pod innym tytułem („Barco Negro”) z interpretacji Amálii Rodrigues. Silvana Peres wykonuje jednak oryginalną wersję tego utworu, napisaną przez brazylijskich twórców, z tekstem, który w Portugalii przez lata reżimu Salazara objęty był cenzurą. Donośne dźwięki bębnów od razu wprowadziły nieco etniczny nastrój, a Silvana doskonale odnalazła się w charakterystycznych wokalizach, wymagających od wokalistki ogromnej precyzji.

Ten klimat i wpływy muzyki z kręgu różnych kultur czuło się podczas całego koncertu. Pieśniarka świetnie zabrzmiała w repertuarze Cesárii Évory, wykonując najpierw niezwykle przejmująco utwór „Ausência” z muzyką Gorana Bregovića, a następnie przebojowe „Sodade”. Niski i głęboki głos Silvany idealnie pasował do tej muzyki, w której taneczne rytmy łączą się z melancholią i smutkiem.

Odrobina klasyki fado

Jako wielka fanka tradycyjnego fado, jak zwykle najbardziej wyczekiwałam na ten moment, kiedy ucichnie perkusja i choć przez chwilę dane będzie mi poczuć nastrój lizbońskiej tawerny. Nie zawiodłam się – jedną z najstarszych melodii fado („Fado Menor”) Silvana wykonała tylko z towarzyszeniem André Diasa grającego na gitarze portugalskiej. To był prawdziwie emocjonalny popis. W kulminacjach głos pieśniarki zyskiwał jeszcze większą głębię, a pojawiająca się lekka chrypka dodawała intensywności przekazu. W tym utworze miał też szansę rozwinąć skrzydła gitarzysta, który czarował precyzją artykulacyjną i jasnym, rozedrganym dźwiękiem. Warto podkreślić, że nie tylko on spośród instrumentalistów wyróżniał się podczas całego koncertu – swoją delikatnością i pięknym frazowaniem zachwyciła mnie również akordeonistka, Inêz Vaz. Żałuję nieco jednak, że tak mało było możliwości delektowania się subtelnymi dźwiękami na katowickim koncercie. Namiastka tych emocji pojawiła się na bis w „Meu Amor Marinheiro”, ale nadmiar instrumentalny nieco przyćmił interpretację Silvany.

Co z tym dźwiękiem?

Z pewnością bardziej mogłabym podziwiać niewątpliwy talent i fantastyczny głos Silvany, gdyby nie odwieczny problem na większości koncertów – nagłośnienie. Mocny wokal pieśniarki zupełnie ginął, dużo pogłosu sprawiało, że rozpływał się w warstwie instrumentalnej. Cieszyłam się więc, że były krótkie momenty, kiedy artystka występowała z samymi gitarzystami. Wtedy miałam szansę dostrzec pełnię jej umiejętności, a przede wszystkim ogromną wrażliwość. Mimo tych drobnych niedogodności nie mam wątpliwości, że świeżość pomysłów muzycznych, a także spontaniczność i szczerość przekazu Silvany, w dzisiejszym, mocno skomercjalizowanym fado są naprawdę warte docenienia.

 

„II Fado w Katowicach: Silvana Peres”, 9.11.2019, Filharmonia Śląska, Katowice

 

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu