Rodzinnie i folkowo

Etniczne Inspiracje 2014
Anna Wilczyńska, 16 stycznia 2015
Etniczne Inspiracje
Fot. Witt Wilczyński
Rok temu, w stołecznym DK Rakowiec, ruszyła nowa scena Etnoinspiracje. Przez pół roku, co miesiąc, można było obejrzeć na żywo znany folkowy zespół. Jesienią nadeszły Etniczne Inspiracje z kilkoma niespodziankami.

Węgierskie rakiety

W tym roku festiwal był bardzo nietypowy. Po pierwsze, odbył się w innym miejscu - w sali widowiskowej OKO na ul. Radomskiej. Niby po sąsiedzku, ale jednak zupełnie inny klimat niż w dotychczasowym miejscu - DK Rakowiec, dysponującym o wiele większą salą i wychowaną przez lata publicznością. Ta ostatnia wiernie podążyła do nowej lokalizacji, choć były z tym pewne problemy. Po drugie - impreza rozpoczęła się we wtorek 18.11.2014, koncertem etno grupy Söndörgö, a potem przez dwa dni była przerwa.

Wspomniany zespół to wręcz kapela rodzinna, założona w 1995 roku przez czterech braci Eredics z Węgier. Söndörgö wykonują muzykę mniejszości serbskiej i chorwackiej, ale co ciekawe, nie jest to kolejna "orkiestra weselno-pogrzebowa", opierająca się na sekcji dętej. Bracia Eredics to wirtuozi tambury- niewielkiego instrumentu podobnego do mandoliny i bardzo popularnego na Wschodzie. Dlatego też często określają się jako "tamburitza band". Zapewne niemały wpływ na zainteresowania synów wywarł ich ojciec, Kálmán Eredics, znany muzyk kultowego nad Balatonem zespołu The Vujicsics, również wykonującego muzykę południowych Słowian.

Söndörgö od razu ruszyli do działania, rozgrzewając zmarzniętą publiczność utworami z gorących Bałkanów. Były to pieśni tradycyjne, w aranżacjach zespołu, często śpiewane po serbsku, dzięki czemu więcej mogliśmy zrozumieć, niż gdyby wykonywali je w ojczystym języku. Na scenie oprócz różnych odmian tamburitzy przewijały się różne instrumenty – kontrabas, trąbka, saksofon, klarnet, akordeon, ale też etniczna darabuka i tapan. Bracia Eredics wyczyniali cuda - grali na tamburitzach z zawrotną prędkością, aż przypomniały mi się popisy nieodżałowanego wirtuoza skrzypiec i sopiłki, Romana Kumłyka z Huculszczyzny. Trzeba przyznać, że Söndörgö pokazali europejską klasę i zrozumiałam, dlaczego zachwycano się nimi na łamach prestiżowych czasopism o muzyce świata (np. Songlines). Rozemocjonowana publiczność wymogła bisy. Dla mnie był to jeden z najlepszych, a na pewno najbardziej energetycznych koncertów 2014 roku. Poniżej teledysk Marice, który ukazał się tydzień po ich koncercie w Warszawie:

Archipelag z jeleniem w tle

Potem były dwa dni przerwy, w trakcie których można było podziwiać towarzyszącą festiwalowi wystawę batików Doroty Flagi i dopiero w piątek, 21.11, odbył się kolejny koncert festiwalowy. Wieczór należał do Joanny Słowińskiej, która zaprezentowała materiał ze swojego najnowszego albumu "Archipelag" (2013). I tym razem było rodzinnie, ponieważ artystce towarzyszył zespół, w którym gra jej syn Stanisław (skrzypce i elektronika), mąż Jan (altówka), ponadto Justyn Małodobry – (elektronika, sample, bas) i Adam Stępniowski (instrumenty perkusyjne). Należy podkreślić, że młody Staś Słowiński jest autorem aranżacji i opracowania muzycznego całego koncertu.

"Archipelag" to powrót do wykonywanych już wcześniej przez Joannę pieśni obrzędowych wschodniego pogranicza, ale w bardzo współczesnej formie. Koncert reklamowany był jako "zderzenie pierwotnej energii wokalnej z brzmieniem elektronicznym i instrumentami akustycznymi". I rzeczywiście, na scenie oprócz instrumentów akustycznych prym wiodła elektronika, z samplerem i laptopami na czele. Klimatu XXI wieku dopełniały wizualizacje z motywami okołoludowymi, które można było podziwiać przez cały wieczór. Joanna rozpoczęła przejmującym "Pływie kacza" - protest songiem nawiązującym do obecnej sytuacji na Ukrainie. W tle zobaczyliśmy poruszające obrazy z Majdanu. Później usłyszeliśmy "klasyki" muzyki tradycyjnej, czyli "Matulu moja", łemkowskie "Czyje to konyki", "Kompałecka", "Zaświeć miesiądzu", "Czornomorec", "U jeziora", "Oj bołyt mia hołowka". Wszystko w nowych aranżacjach, które niekiedy ocierały się o zimną falę i  klimaty rodem z Depeche Mode, niekiedy etno-jazz, a niekiedy zbliżały się w stronę etno-popu. Nad wszystkim dominował mocny i jasny głos Joanny.

W połowie koncertu dołączył zapowiedziany gość - Tomasz Kukurba (Kroke) z altówką i wokalizami. Od tego momentu zaczęły się bardzo awangardowe "dialogi" altówki i skrzypiec. Ale zespół nie zapomniał o tradycji. Gdy rozbrzmiał typowy huculski arkan, nie dało się usiedzieć na krześle, a z kolei przy sentymentalnej pieśni "Oj bołyt mia hołowka" (tylko kontrabas w podkładzie), aż ciarki szły po plecach... Mimo minimalizmu środków była moc przekazu! Przy "Pannie Zielnej" publiczność dała się wciągnąć we wspólną zabawę i śpiewy. Oczywiście tak łatwo nie puszczono artystów ze sceny i na bisy poleciały najbardziej przebojowe i przestrzenne "Doliny".

W trakcie koncertu Joanna sama przyznała się, że płyta "Archipelag" pozwala łączyć jej wszystko to, co najbardziej lubi w muzyce – pieśni obrzędowe ze współczesną elektroniką, bo jej zdaniem tradycja nie może być martwa. I choć to niezmiernie trudne – i niekiedy karkołomne połączenie, po koncercie na Radomskiej śmiało można stwierdzić, że rodzina Słowińskich w nadzwyczaj udany sposób "pożeniła" tradycję ze współczesnością.

Powiew Bollywoodu

Następnego dnia, w sobotę 22 listopada, słuchaczy czekała muzyczna podróż na azjatycki kontynent za sprawą wokalisty Michała Rudasia i jego zespołu. To młody i utalentowany artysta, ale ma już w dorobku dwie płyty – "Shuruvath" oraz "Changing" (o której pisaliśmy tutaj), obie wyraźnie inspirowane muzyką z Indii i Pakistanu. Michał jest zafascynowany tym rejonem i specjalnie tam jeździ, aby poznać kulturę i uczyć się śpiewu od lokalnych mistrzów. Na scenie towarzyszyli mu artyści znani ze sceny etno - m.in. Sławomir Berny (instrumenty perkusyjne), Bart Pałyga (drumla, sarangi), Marcin Świderski (klawisze, flet bansuri), Patryk Stachura (bas) i Łukasz Chyliński (gitary).

Michał z łatwością podbił serca widowni swoją skromnością i umiejętnościami wokalnymi. Śpiewał zarówno po polsku, angielsku jak i w językach krajów, którymi się fascynuje. Nie zabrakło modnych tematów z filmów rodem z Bollywood. W programie koncertu znalazło się też miejsce na bardziej nastrojowe ballady, a nawet uduchowione pieśni mówiące o Bogu – to popularny w Pakistanie, Bangladeszu i Indiach gatunek quawwali. Zrobiło się bardzo tanecznie – publiczność już po czwartym kawałku samoistnie ruszyła w tany (co na koncertach rzadko się zdarza) i pod sceną wyrósł całkiem pokaźny tłum, nie tylko fanów artysty. Wszyscy dobrze się bawili, zachęcani przez Michała. Najbardziej spodobała mi się bhangra (cover Punjabi MC – "Mundian To Bach Ke"), grana na drumli i taneczne Mast Kalandar. Tym koncertem Michał i zespół bardzo wysoko podnieśli poprzeczkę dla polskich artystów mainstreamu, którzy w swojej twórczości inspirują się elementami etnicznymi. Podsumowując, był to etno-pop z najwyższej półki. Pod koniec artyści dostali zasłużone bisy.

W niedzielę zagrała Kapela Maliszów, która ostatnio zbiera laury na scenie muzyki tradycyjnej i folkowej ("Stara Tradycja", "Nowa Tradycja", "Mikołajki Folkowe"). Było również rodzinnie - w kapeli gra Jan Malisz ze swoimi dziećmi: synem Kacprem i córką Zuzanną i bardzo korzennie. Niestety, nie dane nam było dotrzeć na ten koncert.

Epilog

Dobre wspomnienia z listopadowego festiwalu przyćmiły późniejsze doniesienia.

Z początkiem tego roku oficjalnie ogłoszono, że działalność Domu Kultury Rakowiec jako filii Ośrodka Kultury Ochoty została zawieszona. Dotychczas prowadzone zajęcia zostały przeniesione do pobliskiego OKO i jego różnych placówek. W budynku DK Rakowiec działalność kulturalną kontynuuje Spółdzielnia Mieszkaniowa Rakowiec - WSM Rakowiec. Były zespół DK Rakowiec filia OKO, oficjalnie pożegnał się i złożył na profilu facebook podziękowanie dla wszystkich, którzy uczestniczyli w organizowanych zajęciach i imprezach. Nie jest tajemnicą, że dzięki ich pasji i determinacji powstał Festiwal Etniczne Inspiracje, scena Etnoinspiracje oraz odbyło się wiele koncertów popularyzujących muzykę inspirowaną tradycjami z różnych stron świata. Na scenie DK Rakowiec wystąpiły czołowe polskie zespoły etno-folkowe, a także zagraniczne gwiazdy. W tej chwili nie wiadomo, jaka przyszłość czeka festiwal - czas pokaże. Jeśli definitywnie odejdzie on do historii, to będzie wielka szkoda dla polskiego folku... A my dziękujemy byłemu zespołowi DK Rakowiec filia OKO za owocną współpracę oraz wieloletnie wspieranie i propagowanie polskiego etno i folku!

Etniczne Inspiracje, 18-23.11.2014, OKO, Warszawa
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu