Odkrycie piątej sceny

Stockholm Folk Festival - dzień drugi
Rafał Chojnacki, 11 sierpnia 2013
Stockholm Folk Festival 2013
Fot. Monika Samsel-Chojnacka
Podczas drugiego dnia Stockholm Folk Festival konieczność wybierania pomiędzy różnymi atrakcjami okazała się jeszcze większa, i o wiele trudniejsza. Co ciekawe, zasługa tylko częściowo leży po stronie organizatorów festiwalu.

Drugiego dnia festiwalu okazało się bowiem, że sami jego uczestnicy zaczęli organizować sobie czas dodatkowymi zajęciami. Działo się to wtedy, gdy na głównej scenie występowali artyści, którzy nie przypadli komuś do gustu.

Jak wiadomo gusta są różne, dlatego teraz oprócz biegania pomiędzy scenami podczas każdego z koncertów, na których byliśmy, warto było zrobić jeszcze rundkę po całym parku, żeby nie przegapić czegoś ciekawego. Energii na taką aktywność starczyło nam mniej więcej do godziny 20:00. Później pozostało już tylko bierne odbieranie otaczającej nas muzyki.

Po piątkowym wieczorze i nocy, kiedy przygotowywaliśmy poprzedni tekst i zdjęcia, wstanie rano i droga do Sztokholmu okazały się zajęciem niełatwym. Dlatego z dużym żalem opuściliśmy imprezę, która bardzo nas interesowała, czyli Bellman Allsång. Żeby wytłumaczyć dlaczego żałowaliśmy, musimy przede wszystkim powiedzieć kilka słów o Carlu Michaelu Bellmanie oraz o idei allsångu.

Carl Bellman żył w latach 1740-1795 i jest w Szwecji kimś w rodzaju patrona śpiewających poetów. Sam był jednym z najbardziej znanych szwedzkich poetów swoich czasów. Oprócz tego komponował muzykę i wykonywał ją na dworach swoich patronów, wśród których był m. in. ówczesny król Szwecji Gustaw III. Literaturoznawcy i muzykolodzy porównują go do Szekspira i Mozarta. Ciekawostką jest, że Bellman koncertował również w Hesselby Slott, czyli w miejscu, gdzie dziś odbywa się Stockholm Folk Festival.

Allsång to rodzaj publicznej imprezy, podczas której zgromadzeni widzowie śpiewają znane piosenki razem z prowadzącymi muzykami. W Szwecji tradycja ta jest bardzo głęboko osadzona w kulturze. Największe allsångi gromadzą po kilka tysięcy uczestników. Dla nich drukowane są broszury z tekstami, a w sezonie różne edycje tego typu koncertów stają się żelaznym punktem w programach państwowych stacji telewizyjnych. Największy, cotygodniowy allsång odbywa się latem w sztokholmskim Skansenie. Znane piosenki, głównie w języku szwedzkim, śpiewane są obecnie przy udziale zaproszonych wokalistów, często oryginalnych wykonawców tych przebojów.

Piosenki Bellmana wciąż są żywe w szwedzkiej tradycji. Sięgają po nie nie tylko bardowie (zwani tu trubadurami), ale również muzycy klasyczni, jazzmani i rockmani. Allsång z piosenkami tego klasycznego autora był podobno rewelacyjny. Wróćmy jednak do muzyki, którą udało nam się usłyszeć.

Nieco bardziej tradycyjnie zorientowana publiczność czekała z dużą niecierpliwością na grupę ODE. Można powiedzieć, że to folkowa supergrupa, ponieważ obok nyckelharfistki Emilii Amper (znanej m. in. z solowego projektu Trollfågeln) grają w niej Olle Linder (znany z zespołów Ale Möllera) i Dan Svensson (występujący z popularną grupą Alla Fagra i z arabsko-szwedzkim projektem Tarabband, który tego dnia również wystąpił na festiwalu). Trochę to dziwne, że zdecydowano, iż grupa ta zagra na Scenie na Tarasie, ponieważ było tam trochę tłoczno. Muzyka tria, to wciąż tradycyjne szwedzkie melodie i piosenki, ale podane w niebanalny sposób, nieco mniej surowo, niż utwory z solowej płyty Emilii.

Można stwierdzić, że sobota była najbardziej amerykańskim, a przynajmniej anglojęzycznym dniem. Oczywiście szwedzkiej muzyki nie brakowało, ale cały wieczór na Tarasie poświęcony był muzyce hillbilly i bluegrass, z gwiazdą w postaci grupy Spinning Jennies. Pojawiają się u nich wprawdzie szwedzkie teksty, ale już muzyka jest na wskroś amerykańska. Ten typ grania pojawił się również w utworach wykonawców takich jak kanadyjska formacja April Verch Band, Jenny Almsenius, Billey Shamrock, Maria Blom czy Richard Lindgren Band.

Z występem tego ostatniego wykonawcy wiąże się pewna anegdota, z której możemy się dowiedzieć jak zapalonym muzykiem jest muzyczny szef festiwalu, Esbjörn Hazelius. Najpierw mogliśmy oglądać go przez chwilę podczas próby na Scenie Estradowej, gdzie miał grać gościnnie z Richard Lindgren Band, zaś po chwili, gdy Richard sam zaczynał swój koncert, Esbjörn był już na dużej Scenie Parkowej, gdzie ćwiczył z zespołem Sofii Karlsson, z którym również miał wystąpić gościnnie. Gdy wrócił na mniejszą scenę, muzyka zespołu Richarda Lindgrena nabrała dodatkowej głębi. Autorskie kompozycje, przeplatane z utworami współczesnych amerykańskich kompozytorów, zagrana z towarzyszeniem banjo i skrzypiec, sprawiły, że słuchacze poczuli się jak na koncercie za oceanem, gdzie takie zespoły są oczywistą oczywistością.

Występ Sofii Karsson, to zdecydowanie numer jeden drugiego dnie festiwalu. Różnorodny repertuar, świetnie grający zespół i magia, która wytworzyła się między wokalistką, a publicznością, to przeżycie niezapomniane, które trzeba było zobaczyć na własne oczy. Powoli chylące się ku zachodowi słońce zapewniło dodatkową oprawę, jakby letni dzień dopasowywał się do wykonywanej przez Sofię muzyki.

Inną gwiazdą, która przyciągnęła pod scenę tłumy, był szwedzko-arabski projekt Tarabband, który również grał na Scenie Parkowej. Zjawiskowa wokalistka Nadin Al Khalidi, grająca również na sazie i gitarze, skupiała na sobie uwagę publiczności zarówno wyglądem, jak i możliwościami wokalnymi. Muzyka tej grupy jest silnie osadzona w nurcie world music, w warstwie rytmicznej słychać też inspiracje graniem spod znaku Dead Can Dance. Oprócz Nadin w zespole występuje trzech szwedzkich muzyków (Gabriel Hermansson, Dan Svensson i Stephan Jarl) oraz pochodzący z Martyniki basista jazzowy Romain Coutama.

Wielbiciele muzyki świata mieli tego dnia równie wiele powodów do radości, co zwolennicy amerykańskiej mieszanki country, folku i bluesa. Oprócz Tarabbandu wystąpiła również szwedzko-marokańska formacja Khalid Folk Gnawamarrakech, bardzo głęboko osadzona w świecie muzyki arabskiej.

Warto wspomnieć o tym, że całkiem przypadkiem udało nam się odkryć kolejną, piątą scenę. Co prawda widzieliśmy, że na mapie znajduje się Dansbana (co można porównać z naszą tancbudą), jednak zwykle w takich miejscach grają średnio ciekawe zespoły, wykonujące mieszankę country/pop/rocka, których głównym zadaniem jest robienie podkładu do tańca. Oczywiście tradycyjnie grały na takich imprezach kapele ludowe. Okazało się, że organizatorzy wrócili do takiej tradycji i zagrały tu również mniejsze lub większe zespoły tego typu. Zjawiskiem, które pojawiło się tam znienacka było żeńskie trio The Loulou Sisters. Zespół gra wprawdzie muzykę do tańca, ale w klimacie dansingów z lat 50. Jeśli dodamy do tego trochę psychodelicznego folku, zagranego na skrzypcach, cymbałkach i pile, okazuje się że efekt jest niesamowity.

Jak już wspomnieliśmy drugi dzień był jeszcze większą bieganiną, choć raczej tylko dla tych, którzy chcieli być wszędzie jednocześnie. Większość widzów powoli przemieszczała się po terenie festiwalu, często z całymi rodzinami. Niedziela wydaje się być trochę spokojniejsza, bo krótsza, mamy więc nadzieję że damy radę...

 

Stockholm Folk Festival, 10.08.2013, Sztokholm

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu