Hajducy na rampie

Na planie teledysku
Witt Wilczyński, 25 lipca 2014
Taraf de Haidouks
Fot. Witt Wilczyński
Jedną z gwiazd tegorocznego festiwalu "Z Wiejskiego Podwórza" była światowej sławy cygańska orkiestra Taraf de Haidouks z rumuńskiego Clejani. Oprócz sceny muzykującą ekipę widywaliśmy także  na... rampie kolejowej.

Taraf de Haidouks od samego początku podbili serca uczestników XIX Festiwalu "Z wiejskiego podwórza". Od rana w sobotę spotkać ich można było czy to w sklepie spożywczym, czy na bazarku, czy to pod budynkiem Gminnego Ośrodka Kultury. Część ekipy z instrumentami, część już muzykujących.

Na lokalnym bazarku spotykam podczas kupowania pamiątek z Polski Mariusa Manole, akordeonistę grupy. Jak się okazało, to wujek Nicusora, wokalisty Mahala Rai Banda. Gdy pokazałem mu zdjęcie z Ferentari z Nicusorem, zrobione w 2011 od razu przeszliśmy na ty.

- "Vilcin, tu jest zupełnie tak jak u nas w Clejani, musisz koniecznie nas odwiedzić!" rzuca i od razu zagaduje po rumuńsku, jednocześnie puszczając oczko, do młodziutkiej handlarki - "Ce faci?" ("Jak tam?"). Dziewczyna odpowiada lekko speszonym uśmiechem. "Pan pyta, co słychać?" - wyjaśniam. Teraz uśmiech już nie jest speszony: "A dobrze, dobrze". Marius spogląda na mnie. "Bine, tu?" - tłumaczę. Teraz Marius uśmiecha się, błyskając pewnymi brakami w uzębieniu. "Foarte tare" - "No to git" - mówi. Z bazarku wspólnie przemieszczamy się w kierunku nieczynnej rampy kolejowej. Tam już rozbrzmiewa muzyka, a Piotr Smoleński, który od paru lat daje się poznać, jako twórca wyjątkowych teledysków, zwłaszcza do muzyki etnicznej, i to nie byle jakich gwiazd (pisaliśmy ostatnio o realizacjach dla "Oany Cătăliny Chiţu", Mahala Rai Banda) robi kilka prywatnych ujęć telefonem:

Wkrótce ustawia kamerę. Właśnie tu będą kręcić nowy klip Taraf de Haidouks. Tu, w Czeremsze! Pytam Piotra, jak wrażenia. "To będzie nieliche wyzwanie" - usłyszałem w odpowiedzi. Za chwilę rusza praca nad teledyskiem:

W przerwach między kolejnymi podejściami do ujęć starsza część ekipy rozchodzi się po okolicy, a my z Mariusem udajemy się do sklepu po piwo i wodę. Młodsza część ekipy Tarafów chętnie pozuje do zdjęć oraz wszelakich "słit-foci", kradnąc przy okazji całusy co ładniejszym fankom folku i tutejszego festiwalu, które coraz liczniej nawiedzają rampę. Trwają także ujęcia poszczególnych detali, zbliżeń i innych smaczków, w tym gry cymbalisty:

Nie zdążyliśmy jednak ponownie dojść do sklepu ponieważ skrzypek Taraf de Haidouks Gheorghe "Caliu" Anghel donośnym głosem słyszalnym pewnie jeszcze w pobliskich Stawiszczach i Kuzawie wzywa wszystkich ponownie na plan zdjęciowy. A nie jest to zadanie proste, utrzymać Romów w jednym miejscu na dłużej. Cyganie, lud wolny, miłujący swobodę, żywiołowi, energiczni, wszędzie ich pełno, zwłaszcza, że w Czeremsze od razu poczuli się jak u siebie. Złapali klimat. A tu jeszcze kilka ujęć będzie powtórzonych, to jeszcze nie koniec zajęć...

Zgodnie z tym, co mówił Piotr na początku, praca nad tym teledyskiem to wyzwanie.  Bez słowa chwytam za srebrny ekran i pomagam chłopakom w ostatnich ujęciach. Żar leje się z nieba, pot z czoła.

Po nagraniach Rumuni zagadali do lokalnych kolejarzy i jednego starszego pana, który z nimi stał  (i którego wzięli za swojaka)  z pytaniem o miejscowych Cyganów. "Tu to, panie, nie ma, ale w Hajnówce, o tam (pokazuje) to są" - piękną, śpiewną mową odpowiedział starszy pan. Marius patrzy na mnie w oczekiwaniu na tłumaczenie. "Aici nu, dar in orasul Hajnówka, acolo, da" - odpowiadam najprościej jak się da. "Am inteles, da, am inteles, bine" ("Zrozumiałem") - kwitują jednocześnie Marius i jeden z młodych skrzypków. No to się dogadaliśmy. Następnie rozmowa schodzi na podobieństwa i różnice w muzyce polskich i rumuńskich Romów... Ta mieszanka podlasko-białorusko-ukraińsko-rumuńsko-cygańskiego języka jest niesamowita i wszyscy się jakoś rozumiemy! Po ponad dwóch godzinach ciężkiej pracy Piotr wygląda na zmęczonego, ale szczęśliwego:

- "Od urodzenia prawie że byłem fanem Tarafów... Kiedy wszyscy słuchali Guns'n' Roses, Aerosmith czy Queen, ja chodzilem ze sluchawkami na uszach, godzinami spacerowałem po osiedlu i słuchałem ich muzyki... To dla mnie spełnione największe marzenie artystyczne! Jeszcze rok temu straciłbym rękę, jakby ktoś powiedział mi, że będę mógł pokazać ich światu swoim okiem, heh" - powiedział nam Piotrek.

Słońce przypieka coraz bardziej,  bocian z gniazda na nieodległym kominie poleciał w teren, a ekipa i widzowie powoli się rozchodzą... Wieczorem Taraf de Haidouks grają na plenerowej scenie pod GOKiem - a pani wokalistka, stonowana podczas kręcenia teledysku, tym razem szaleje na scenie niczym ognista manelistka, zbierając nielichy aplauz:

"Zupełnie jak Madalina" - przemknęło mi przez myśl. "Odważna babka, bez kompleksów" - słyszę od kogoś za plecami i trudno się z tym nie zgodzić.

O tym i innych wydarzeniach festiwalowych przeczytacie już niebawem w naszej relacji.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu