Jestem osobą nieśmiałą

Rozmowa z Mercedes Peón, wokalistką i kompozytorką z Galicji
Anna Wilczyńska, 31 października 2012
Mercedes Peon
Fot. Kamil Piotrowski
Mercedes Peón - wyjątkowa artystka europejskiej sceny etno. Odważnie czerpie z galicyjskich tradycji i nie boi się łączenia ich z współczesnymi gatunkami muzycznymi. Wokalistka, multiinstrumentalistka i kompozytorka.

Na początku chciałabym zapytać Panią o pierwszy kontakt z muzyką tradycyjną. Czy to był moment zwrotny w Pani życiu? Co nastąpiło potem?

Pierwszy kontakt z muzyką tradycyjną był u moich dziadków. Mieszkali w domu z kamienia, mówili językiem galicyjskim i rozumieli doskonale środowisko, do którego należeli. To sprawiło, że miałam bezpośredni związek z tradycją i harmonią życia, rozróżniając wyraźnie tradycję od tradycjonalizmu (myślenie, przez które utrzymuje się statyczne tradycje lub konkretne formy działania). Gdy miałam 13 lat, wydarzyło się coś szczególnego. Na wybrzeżu A Costa Da Morte, na campingu w małej wsi Baldaio wyszły z baru dwie ok.40-letnie kobiety i powiedziały, że źle gram na pandeiretta [rodzaj tamburynu], że gra się w inny sposób. Zaczęły grać trójdźwiękami - głosy niezwykle silne, współbrzmiące, wspaniałe. Od tego momentu nie mogłam już być obojętna na coś tak mocnego, do czego nie było dostępu w miastach i nie było wiadomo, że to istnieje.

Rok temu widziałam Pani solowy występ w czasie Warszawskiego Festiwalu Skrzyżowanie Kultur. Oglądałam również na youtube Pani koncert w Directos da Galega z większym zespołem. Czy woli Pani występować solo czy z grupą muzyków?

Koncert, o którym wspomniałaś, był 11 lat temu..., jak ten czas szybko płynie! Jestem osobą bardzo nieśmiałą. Wchodzę na scenę, bo życie mnie tam zaprowadziło. Dlatego, nie myślę o tym, co wolę, tylko myślę o muzyce, i o danej scenie jako akcji artystycznej, jako akcie, w którym mogę coś dać społeczeństwu w sposób skromny, ale z całkowitą szczerością. Pojmuję scenę rzeźbiarsko, przestrzennie. Na przykład ostatni mój album, "SÓS", też jest nagrany z zespołem, ale przekształcam każdy koncert w inną akcję. Występ na Etno-Ugorze to inna rzecz: solo, etnicznie, elektroakustycznie, utwór zamknięty, akcja feministyczna.

Jakie są reakcje na Pani interpretację muzyki tradycyjnej w Galicji, innych regionach Hiszpanii oraz poza granicami kraju?

Muzyka tradycyjna powstawała przez lata, tworzona przez ludność czy wspólnotę, bez lidera; jest doskonała, bo przez setki lat, tysiące ludzi wnosiło swój wkład odrzucając po drodze to, co bezwartościowe. Moja muzyka jest osobista, to muzyka osoby dobrze znającej muzykę swojej ziemi, ale tworzona w samotności. Tak mnie postrzegają w Galicji; czuję się bardzo kochana. Miałam szczęście, że odkąd wstąpiłam na kompozytorską drogę, krytyka międzynarodowa dostrzegła we mnie kogoś, kogo należy mieć na uwadze. Uczestniczyłam w ponad 350 festiwalach międzynarodowych i czuję się bardzo dobrze traktowana. Myślę też, że moja wypowiedź jest współczesna i globalna. Moja postawa jest polityczna, "tu i teraz" .

Jak doszło do Pani spotkania z  członkami zespołu Kapela ze Wsi Warszawa i czy macie jakieś wspólne plany?

Za pośrednictwem Mateusza Dobrowolskiego. Zaproponował małą trasę z moim spektaklem elektronicznym - sama na scenie ze wszystkimi moimi aparatami i instrumentami, oraz współpracę z Kapelą ze Wsi Warszawa. Przysłali mi swoją muzykę i natychmiast powiedziałam, że tak. Jest piękna. Mieliśmy próby i sądzę, że płyta, którą chcą wydać w ramach tej międzynarodowej współpracy odniesie sukces.

Czy kiedykolwiek słyszała Pani nagrania polskich zespołów tradycyjnych, etno lub folkowych?

Miałam szczęście, że Magda, członek KzWW, wysłała mi muzykę graną na gaita przez tradycyjnego wykonawcę. Przepiękne.

Zagrała już Pani w Polsce kilka koncertów. Jakie są Pani wrażenia po pobycie w naszym kraju?

Kraj kulturalny, nowoczesny, przyjazny, a publiczność rozmiłowana w muzyce.

Czy ma Pani jakieś ulubione miejsce lub miejsca w Europie, gdzie najbardziej lubi Pani występować?

Lubię Polskę, Francję (festiwal w Arles), Węgry (festiwal Sziget), Niemcy, Holandię, Belgię (teatry flamenco), Barcelona - Katalonia, kraj Basków, Słowenię, Szwecję i inne... Każde miejsce jest wyjątkowe i cudowne.

Czerpie Pani inspiracje z muzyki tradycyjnej, od lokalnych, wiejskich muzykantów. Czy oni bez problemów dzielą się swoją muzyką? Jak reagują na stricte tradycyjną muzykę połączoną z elementami rocka i elektroniki?

To złożone pytanie. Spróbuję odpowiedzieć. Miejscowi muzycy, którzy przekazali mi wszystkie melodie, nie mają wykształcenia muzycznego, nie są świadomi swojej wiedzy, nie są tradycjonalistami (nie należą do ruchu, który stara się utrwalać formy statyczne). Lubią mnie i cieszą się z moich sukcesów, rozpoznają się w formach, które używam, ale nie w całości. Ich muzyka powstała i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie dla zbiorowego transu wspólnoty, jak we wszystkich tradycjach świata, które dalej są żywe i przekazywane oralnie lub wizualnie. Jeśli mamy grać razem, to ja muszę się dostosować, i czynię to z całym szacunkiem i podziwem. Dlatego, że to cudowne być godzinami w transie, tańcząc i wybijając monotonne rytmy, aby wspólnie osiągnąć katharzis. Żałuję, że moja muzyka nie dosięga tego ani nie może z tym konkurować.

Jak by Pani określiła swoją muzykę?

To kolejne pytanie, na które trudno odpowiedzieć. Muzyka osobista, rzeźbiarska, filmowa, pełna humoru. Feministyczna, energetyczna, etniczna, elektroniczna.... społeczna.

Gdzie odbyły się ostatnie najważniejsze dla Pani występy?

Festiwal w Calgary, w Arles, Cidade da Cultura Galicia, Le Puy an-Velay, Dranouter, etc.

Na koniec proszę powiedzieć, czy cieszy się Pani z faktu, że targi WOMEX 2014 odbędą się w Galicji, w Santiago de Compostela?

Tak, to jest okazja dla grup miejscowych, aby uczestniczyć w światowej imprezie bez konieczności wyjazdu, a także okazja do zobaczenia grup z całego świata u nas, na naszej ziemi.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.


Tłumaczenie: Elżbieta Orłowska - bardzo dziękujemy za pomoc!

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu