Skandynawscy Celtowie

Glendalough w Szwecji
Monika Kulesza, 27 września 2011
???
Fot. ???
Pięć dni, czterdzieści osiem godzin podróży, osiemnaście godzin snu i osiemdziesiąt minut na scenie. Siedem dni, żeby zorganizować wyjazd dziesięciu osób. Taki bilans liczbowy podsumowuje wizytę Glendalough na Ölands Celtic Irish Music Festival.

Liczby nie są jednak w stanie przekazać piękna krajobrazu, życzliwości ludzi ani towarzyszących wyjazdowi emocji i wrażeń. Ölands Celtic Irish Music Festival to nowość na rynku festiwali celtyckich w Europie. Jego pomysłodawcą i głównym organizatorem jest Eamonn O’Reilly -Irlandczyk, który w Szwecji odnalazł swoją miłość i swoje miejsce na ziemi. Już od wielu lat organizuje koncerty, trasy koncertowe zespołów z szeroko rozumianego nurtu muzyki celtyckiej i imprezy tematyczne związane z Irlandią. Teraz przyszedł czas na festiwal.

Miejsce wyjątkowo urokliwe - jeden z kilkunastu parków narodowych na tej wyspie. Wykonawcy – głównie Irlandczycy, Szkoci, Skandynawowie. Znalazło się jednak także miejsce dla węgierskiego Paddy and the Rats, czy wreszcie naszego, polskiego Glendalough - jedynego zespołu tanecznego na festiwalu.

Skąd się tam wzięliśmy? Okazało się, że Eamonn przypadkiem trafił na naszą stronę internetową. To, co tam zobaczył spodobało mu się do tego stopnia, że niecałe dwa tygodnie przed festiwalem dokonał wymiany szwedzkiego zespołu tanecznego na polskich tancerzy. I mocno trzymał kciuki, żebyśmy wyrazili zgodę na przyjazd.

Jak było? Fantastyczna zabawa. Wśród zaproszonych zespołów dominowały kapele z nurtu "Irish drinking songs" - energetyczne, żywiołowe granie i zabawne, często dwuznaczne teksty. Wszystko to z rockowym, często punk rockowym zacięciem. Główną gwiazdą festiwalu była węgierska grupa Paddy and the Rats. Ci specjaliści od ciężkiego grania swoim charakterystycznym wizerunkiem scenicznym i mocnymi gitarowymi riffami podbijają punk rockowe sceny w całej Europie. W Polsce można było usłyszeć ich już dwukrotnie w trakcie festiwalu "HelloFolks!" w Lublinie. Mocne granie prezentował także (wyjątkowo ciepło przyjęty przez publiczność) szwedzki Shout and Stout. Nam jednak szczególnie przypadli do gustu The Willys Pegleg i ich charyzmatyczny wokalista Jens Bach. Niesamowity kontakt z publicznością porównywalny jedynie z naszym polskim Beltaine i porywająca muzyka. Od pierwszego kawałka porwali festiwalowiczów do tańca i nie pozwolili na chwilę oddechu, aż do "Bugger off" śpiewanego razem z publicznością jako finał koncertu. Z nieco bardziej tradycyjnych klimatów zwróciliśmy uwagę na koncerty The Waverleys, Cuts&Crans i Garetha Davis-Jones. Jednak w tej kategorii zdecydowanie przewodził Eamonn O’Reilly, który okazał się specjalistą od melancholijnych, nastrojowych ballad.

Jak nas przyjęto? Bardzo ciepło i serdecznie. Mnóstwo troski ze strony organizatorów i wiele wyrazów uznania (również ze strony Ambasadora Irlandii w Szwecji Pana Donala Hamilla). Ale też wiele okrzyków zdziwienia - jak to możliwe, że nie jesteśmy z Irlandii? Wśród muzyków szczególnie entuzjastycznie zostały przyjęte nasze eksperymenty taneczne - fuzje z tangiem argentyńskim i tańcem ludowym.

Trzymamy kciuki za ten festiwal. Tak jak ktoś z nas powiedział – tak właśnie wyglądały początki Dowspudy. Takim samym klimatem charakteryzowały się pierwsze będzińskie festiwale. Mamy nadzieję, że organizatorom Ölands Festival uda się stworzyć wydarzenie, które na stałe zagości na festiwalowej mapie Europy. A nam pozwoli jeszcze nie jeden raz tam wrócić.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu