Mistrzowie do tańca

Hamon & Martin wprost z Bretanii
Tomasz Biela, 11 października 2011
Erwan Hamon & Janick Marti
Fot. ML Wernik
Tego koncertu oczekiwałem z wielką niecierpliwością, podobnie jak i licznie zgromadzona publiczność. Erwan Hamon i Janick Martin są bowiem liderami jednego z najważniejszych zespołów na scenie tradycyjnej muzyki bretońskiej.

Hamon Martin Quintet to jeden z moich dwóch ulubionych zespołów. Koncert zorganizowany tradycyjnie już przez poznański Dom Bretanii w klubie "Blue Note" zgromadził liczną rzeszę sympatyków kultury bretońskiej, nie tylko z Poznania lecz także z innych miast Polski. Przybyło wielu pasjonatów tańca bretońskiego, bo nie często zdarza się okazja do tańczenia przy muzyce mistrzów.

Hamon i Martin to muzycy jeszcze młodzi ale już z olbrzymim doświadczeniem. Grają razem w duecie od 20 lat, pierwszą płytę nagrali 12 lat temu. Oprócz wspomnianego już kwintetu można ich znaleźć w składzie wielu przodujących nowatorstwem projektów z pogranicza muzyki bretońskiej. Janick Martin gra w sięgającym po free-jazz i muzykę bałkańską Jacky Molard Acoustic Quartet, Erwan Hamon w folk-rockowym Katé-Mé, obaj występują w hip-hopowo-jazzowo-etnicznym projekcie Mandala, by wymienić tylko niektóre.

Koncert rozpoczął się bardzo mocnym akcentem. Kompozycja Janicka Martina "Venus Fly Trap" ze skomplikowanym pulsem akordeonu i pięknymi melodiami na bombardzie od razu wcisnęła publiczność w krzesła. Potem można było już tylko smakować serwowane przez artystów wykwintne, muzyczne dania. Trudno faworyzować któryś z utworów z koncertu, bo wszystkie były po prostu piękne. Mnie chyba najbardziej zachwyciła kompozycja Janicka Martina "Piazza Margherita". Rozpoczynająca się pięknym wejściem fletu nawiązywała do tematu i rytmu plinna, prowadząc na koniec do tanga. Innym utworem, który zrobił na mnie duże wrażenie był rozświergotany fletem walczyk "Columpio/Recreation", który w trakcie wykonywania przerodził się w bardzo połamanego rytmicznie jiga. Muzycy przed każdym utworem przedstawiali swoje inspiracje. Niestety zachęceni przez francuskojęzyczną część publiczności mówili po francusku a nie po angielsku. Nie znając tego języka (jak większość widowni) mogłem tylko domyślać się treści. Nie miało to jednak żadnego znaczenia - muzyka mówiła sama za siebie.

Występ podzielony był na dwie części. W pierwszej usłyszeliśmy w większości kompozycje własne muzyków z programu pochodzącego z ich ostatniej płyty "Sous le tilleul". Zapewne ostrzeżeni przez organizatorów, spodziewając się żywiołowej reakcji na muzykę typowo taneczną, przygotowali też drugą część koncertu, fest-noz. Trzeba przyznać, że publiczność, jak zawsze w Poznaniu, stanęła na wysokości zadania wprawiając muzyków w zaskoczenie znajomością tańców i gorącą atmosferą. Z części fest-nozowej zapadł mi w pamięć "Banian's Jig", który porwał tancerzy do energetycznego koła sarkasyńskiego i "La prunelle" - walc z wstępem fletu przywodzącym na myśl bałkański kaval

Koncert mógł usatysfakcjonować zarówno wielbicieli muzycznych eksperymentów jak i zwolenników bardziej tradycyjnego grania. Muzyka duetu, pomimo dyskretnych nawiązań do innych kultur i stylów muzycznych, oscyluje cały czas wokół bretońskiej muzyki tradycyjnej. W obrębie innych gatunków artyści poruszają się jednak z równą wirtuozerią i swobodą ekspresji. Olbrzymi arsenał środków wykonawczych jakimi dysponują obaj, genialna dynamika i głębokie, instynktowne porozumienie między muzykami dają efekt w postaci muzyki zagranej perfekcyjnie, pełnej smaczków ale jednocześnie bogatej w emocje. Znakomite porozumienie nie oznacza bynajmniej identyczności. Na scenie widzimy dwa skrajnie odmienne charaktery, bardzo ekspresyjnego Janicka prawie tańczącego z akordeonem i jego przeciwieństwo, Erwana emanującego siłą spokoju.

Janick Martin gra rzeczy wprost niewyobrażalne, łącząc wirtuozerię melodyczną z absolutną swobodą w prowadzeniu pulsu, często skomplikowanego. O ile jednak akordeon w oczywisty sposób jest instrumentem, który sprawdza się w obu rolach, to flet w akompaniamencie spotykany jest bardzo rzadko. Erwan Hamon jest mistrzem drugiego planu. W jego rękach flet znakomicie spełnia rolę instrumentu akompaniującego i buduje mądrze aranżacje, choć gra też pięknie melodie wiodące. Spośród znanych mi flecistów to muzyk grający najczystszym i najładniejszym dźwiękiem.

Wymieniając się bardzo płynnie w prowadzeniu melodii i tła dwóch muzyków wypełnia przestrzeń dźwiękową, jakby grała cała orkiestra. Nie można też nie wspomnieć o wspaniałej jakości brzmienia - obaj panowie mogliby nagrywać płytę na każdym koncercie. W tym miejscu można pochwalić akustyka realizującego poznański koncert, który stanął na wysokości zadania. Choć koncert zakończył się, bohaterowie wieczoru nie zniknęli nam z oczu i dali się zaprosić do wspólnego, sesyjnego grania z polskimi muzykami, co dla tancerzy oznaczało tylko jedno - zabawa trwała dalej.

O gorącym odbiorze przez publiczność może świadczyć fakt, że wszystkie płyty przywiezione przez Bretończyków sprzedały się już w pierwszej przerwie koncertu. Kto nie zdążył nabyć płyty, musiał zadowolić się muzyką, która pozostała w uszach na długo...

Hamon Martin Duo, 24.09.2011, Klub Blue Note, Poznań

 

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu