Etnojazzowe bieguny: Lumpeks i Łukasz Ojdana

Francuski freejazz i neo-chopinowskie impresje
Witt Wilczyński, 9 maja 2021
Fot. Press
Rok 2020 w polskiej fonotece folkowej przyniósł (co najmniej) dwie znakomitości etnojazzowe. Pierwsza to "koziołek" polsko-francuskiego Lumpeksu, druga - to "serce" uznanego w świecie jazzu muzyka, który zaczarował Kurpie.

Ludowa muzyka nizinnej Polski zainspirowała nawet Fryderyka Chopina i znalazła uznanie aż w dalekiej Japonii. W czasach nam współczesnych warto było znów sięgnąć po inspiracje naszego znakomitego kompozytora i pianisty. Smaczku całości dodaje fakt, że Chopin miał wiele francuskich koneksji... Antycypował? Bez wątpienia!

Ludowa muzyka nizinnej Polski zawiera w sobie wiele połamanych rytmów i nieoczywistej stylistyki. Jest w tym coś z freejazzu. Debiutancki album zespołu Lumpeks nie jest może pierwszą próbą pożenienia jazzu i tradycyjnego grania, ale bardzo istotny jest tu fakt zainteresowania się polską muzyką wiejską przez francuskich jazzmanów. 

Sébastien Deliah, Pierre BorelLouis Laurain wspólnie z Olgą Kozieł stworzyli kwartet, który w znakomity sposób połączył wiejskiego ducha ludowych dźwięków ze środkowej Polski z francuską psychodelią miejskiego jazzu. Dzięki temu "koziołek", czyli debiutancki album nie-debiutantów, wniósł do rodzimej dyskografii folkowej nową jakość. Francuscy muzycy nie znali wcześniej naszego ludowego brzmienia, ani też nie byli fanami tradycyjnej nuty swojego rodzinnego kraju, niemniej po kontakcie z tą muzyką wyłapali w niej jazzowy potencjał. Olga Kozieł wniosła pierwiastek polski i dzięki temu zespół wybił się od razu na folkowe, jak i jazzowe szczyty. To nie jest prosta muzyka, przy niej niespecjalnie da się zatańczyć na na ludowej potupajce (choć warto spróbować), ale jej istotą jest także to, że mimo awangardowego spojrzenia - jest tu ogromny szacunek dla tradycji. Tej folkowej i tej freejazzowej. Do tego dochodzi fuzja kulturalna, w której znakomicie odnajduje się Jasio pędzący gąsiory ("Tunel") jak i "Chelavement" czy "Contredanse". 

Drugi album-majstersztyk to zatytułowany "Kurpian Songs & Meditations". Łukasz Ojdana, dotychczas znany i uznany w świecie jazzowym (vide: RGG oraz działalność Łukasza z Tomaszem Stańko oraz Zbigniewem Namysłowskim i muzykami zagranicznymi) przyjrzał się nucie kurpiowskiej. Z tego połączenia minimalu, jazzu i szczypty szopenowskiej nostalgii powstała płyta, która "nie boi się bieli" nie tylko na okładce. Łukasz Ojdana bardzo oszczędnie operuje dźwiękiem - dzięki temu w minimalistyczny, ale również doskonały sposób oddaje sedno kurpiowskich rytmów i przekłada je na etnojazzowe inspiracje i improwizacje.

Dochodzi tu też muzyczna wyższa matematyka: utwory "Song" i "Meditation" są ze sobą ściśle zespolone. "Pieśń" to kwintesencja ludowej inspiracji, "Medytacja" to improwizacja z nią połączona. Takich par jest na krążku dziesięć (w tym jedna, czwarta, z wokalizą Marii Ojdany). Całość kończy utwór "Ending", który jednocześnie może być intrem dla ponownego odsłuchania płyty... Dzięki temu świat jazzu, neofolkowego minimalu i neo-chopinowskiego ducha spaja się w jedną całość. Idea łączenia muzyki ludowej i jazzowej w wydaniu pianistycznym nie jest nowa - ale piękno z niej wydobyte przez Łukasza Ojdanę jest ponadczasowe! Tu nie ma ściany dźwięku, tu istotą majstersztyku jest znakomicie przemyślana oszczędność dźwięku, składająca się na nostalgiczną, muzyczną podróż po kurpiowskiej nizinie...

Polecam też zapoznać się z opiniami samych muzyków TU.

Obie te płyty wniosły "to coś" do rodzimego i światowego etnojazzu. Warto je mieć w swojej kolekcji.

 

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu