Dyskretny urok wirtuozerii

O płytach "Balkantron" i "Raivopyörä"
Witt Wilczyński, 5 listopada 2017
Płyty Maiji Kauhanen i Sarakiny
Fot. Witt Wilczyński
Na katowickich targach WOMEX w me ręce trafiła muzyka m.in. z najwyższych możliwych półek południa i północy Europy. Bułgarska i fińska nuta, w wykonaniu mistrzów, Sarakiny i Maiji Kauhanen, urzeka i skłania do refleksji.

Płyta "Balkantron" to wspólne dzieło bułgarskiego mistrza gadułki Peyo Peeva i naszej rodzimej Sarakiny. Po raz kolejny Peyo i Jacek Grekow spotkali się w studiu nagraniowym i dzięki temu światowa scena world music wzbogaciła się o ponadczasowy album!

Tytułowy, ponad siedmiominutowy Balkantron to prawdziwie wirtuozerski dialog mistrzów gadułki i akordeonu. Przełamana nutą jazzową bałkańska dusza jest tu jednocześnie bardzo dyskretna i skromna. To nie jest popisówka w świetle jupiterów - to jest znakomite granie, urzekające swoim pięknem od samego początku. Sweet Cookie to już prawie rock'n'rollowe granie, które skojarzyło mi się z mistrzami rockowej gitary. Tu, zamiast Vaia i Satrianiego jest Grekow i Peev. Glava ti ta boli - wirtuozerskie dialogi dwóch poprzednich utworów przełamuje bułgarska ballada ludowa, przepięknie zaśpiewana przez Anię Klebus... Kolejny utwór, Last Minute, zgodnie z tytułem, przyspiesza tempo, bułgarski taniec na etno-jazzowo rozkręca się niczym pościg za uciekającym czasem. More chicha reche to kolejny utwór wokalny, bardzo dobrze zaśpiewany. Ania Klebus poczyniła spore postępy od czasu, gdy dołączyła do Sarakiny, jej własna, wypracowana maniera śpiewu bałkańskiego bardzo dobrze koresponduje z brzmieniem zespołu. Dance before the battle to wolne, rytmiczne, wręcz chodzone dźwięki, które dobrze zgrały się z kolejnym, podobnym utworem Groova taste. Ten ostatni, dla odmiany, przeszedł w etno-jazzowo-wokalną improwizację podkreśloną subtelnie akordeonem, grającym tu tło. Endless journey to najbardziej tradycyjne brzmienie z całej płyty - a jednocześnie najbardziej jazzowe. Całość kończy Zaljubich mamo tri momi - będący prawdziwym zwieńczeniem całości. Jak dla mnie "Balkantron" to płyta, która w światowej lidze etno mieści się w ścisłej czołówce!

Długo zastanawiałem się, z jaką inną płytą połączyć płytę Sarakiny i odpowiedź przyszła wraz z tegorocznymi targami WOMEX. Płyta "Raivopyörä" fińskiej mistrzyni kantele, Maiji Kauhanen, którą otrzymałem na fińskim stoisku wręcz naturalnie koresponduje swoją wirtuozerią z "Balkantronem". I na swój sposób ma podobny klimat.

Płytę rozpoczyna długa introdukcja Tarinaisi ("Fairy Tale"), łącząca w sobie brzmienie tradycyjne i ducha współczesnego podejścia do etno, w której łagodne dźwięki kantele łączą się z wokalną onomatopeją. Drugi utwór, Sinisilmä ("Blue eyes") to bardzo przyjemna dla ucha, popfolkowa kompozycja, bliska dźwiękom znanym od lat z Clannadu czy nawet z "szeptanych kłamstewek" Fleetwood Mac. Później Maija powraca do wypośrodkowania między wysokimi lotami tradycji fińskiego folkloru, a muzyką etnopop. Te proporcje zmieniają się jak fale na Bałtyku, podobnie jak nastrojowość krążka "Ravioyörä".

Maija grając wesołe, radosne i słoneczne dźwięki potrafi w kolejnym utworze przejść w nastrojową, wręcz mistyczną pieśń z elementami psychodelii - tak jest na granicy utworu Pinnalla i Alttarille. Następnie atmosfera rozwija się w (pozorną) balladę Raivoyörä ("The whirl of rage"), w klimatach przypominających współczesną nutę celtycką ale jednocześnie mocno wchodzącą w zimną, północną psychodelię, z elementami muzycznej ekstazy. To najbardziej dynamiczny utwór tej płyty i jednocześnie najbardziej niepokojący w brzmieniu. Dwa ostatnie to już swoiste catharzis po utworze tytułowym - spokojne Kehtolaulu (po prostu - kołysanka), przechodzące z melodyjnego etnojazzu w szamański sznyt oraz Vötaivas ("The Night Sky") będący swoistym "outro" dla całości.

Obie płyty, "Balkantron" i "Raivopyörä" łączy kunszt. Obie nagrali wirtuozi swoich instrumentów, obie mają w sobie "to coś profesjonalnego", które odróżnia je od całej masy etno-płyt. Jednocześnie nie są to komercyjne płyty radiowe z muzyką do prasowania czy wbijania gwoździ w ścianę - tę muzykę się chłonie nie tylko uchem ale całym sobą. Ta muzyka nie pozostawia obojętną, ta nuta wybrzmiewa w głowie jeszcze długo po tym, jak krążek kończy bieg.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu