A oni nadal grają
25 lat grupy Sierra MantaMiasteczko, miałem okazję go trochę pozwiedzać, zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Czuć w nim dawne czasy, związki z dawnymi tradycjami, a widok z krzywej wieży naprawdę imponujący.
W Ząbkowickim Ośrodku Kultury, gdzie w sobotę 19 października, odbył się główny koncert jubileuszowy 25 lecia Sierra Manty, miejsca wypełniły się do ostatniego. Przyszli głównie ci, co są z zespołem byli od początku, część przyjechała z daleka. Średnia wieku raczej po czterdziestce, wielu z dziećmi, ale nic dziwnego, boom na muzykę andyjską miał miejsce na początku lat 90. Wtedy to działały, szeroko znane publiczności, m.in. dzięki licznym występom w telewizji publicznej (tak, były takie czasy), takie grupy jak Costa Manta (dziś Grupa Costa), Varsovia Manta i Sierra Manta. Boom minął i zespoły te zniknęły z mediów i do dziś nie mogą tam jakoś wrócić (jak cała muzyka folkowa), a w internecie też jakoś za aktywne nie są (strona www jubilatów, rodem jeszcze z epoki wczesnego internetu, raczej młodzieży nie przyciągnie, Varsovia nie ma jej w ogóle!).
Sierra Manta powstała w 1987 roku w Ząbkowicach Śląskich. Pierwszy album, zatytułowany "Rabanito" nagrali w 1992, a rok później drugi - "Jina-Jina". Zespół do dziś prezentuje widzom tradycyjne melodie z Peru, Boliwii, Ekwadoru, Argentyny, Kolumbii, Wenezueli, Kuby. W 1995 roku muzycy postanowili nagrać swoje własne kompozycje, inspirowane muzyką andyjską i wydać je na płycie "La Luz". Poszerzyli wtedy instrumentarium, poza instrumenty tradycyjne. Od 1996 roku zespół wykonuje kompozycje autorstwa argentyńskiego kompozytora Ariela Ramireza pt. "Misa Criolla" (Msza Kreolska) i "Navidad Nuestra" (Nasze Boże Narodzenie), z których chyba jest obecnie najbardziej znany.
Słabo kojarzyłem repertuar grupy. Znałem bardziej Varsovię Mantę, głównie z kaset, które non stop, gdzieś na początku lat 90 słuchała moja mama. Z ponad godzinnego koncertu, znane były mi oczywiście te największe "przeboje" zarówno Sierry jak i Varsovii (obie grupy bardzo zaprzyjaźnione od lat, czerpały z tych samych źródeł), jak Ya Voy Llegando, El Condor Pasa czy Guantanamera. Publiczność za to, co jakiś czas, witała kolejne utwory głośnym aplauzem.
Tego uroczystego dnia, do obecnego składu Sierra Manty, czyli Roberta Tubka (śpiew, quena, zampońas, rondador), Macieja Flanka (śpiew, gitara, zampońas), Ireneusza Wójcickiego (śpiew, charango, zampońas, tiple) i Janusza Wawrzały (śpiew, bombo, zampońas, rondador) dołączyli Elżbieta Tubek (śpiew, quena , chaj chas), Marek Kaim (śpiew, bombo, quena, zampońas), Grecco Calderon Chaves (śpiew, gitara, zampońas), Krzysztof Łabaz (gitara basowa, bombo). Koncert żywiołowy, od początku do końca. Zaskoczyło mnie tylko to, że jubilat wystąpił jako pierwszy w programie, z reguły robią to goście, a tego dnia były to grupy Tracktor (bardziej jazzowo-folkowa formacja, składająca się w części z muzyków Sierra Manta) oraz wspominana już Varsovia Manta. Niestety, co było do przewidzenia w takim "układzie sił", ci ostatni grali dla nie tak licznej już publiczności.
W czasie koncertu padły oczywiście podziękowania dla przybyłych gości, jak i dla tych, którzy się wybierali, ale ostatecznie nie mogli przyjechać. Wśród tych ostatnich był m.in. Witold Vargas, kiedyś członek Varsovii Manty. Na koniec na scenę wniesiono jubileuszowy tort.
O ile Tracktor, który zaprezentował rytmy i melodie folkowe z różnych regionów świata, w jazzowo-rockowej aranżacji, nie przyciągał tak mojej uwagi (nie moje klimaty) i skupiłem się na robieniu zdjęć, o tyle Varsovia Manta i owszem. To, co usłyszałem na koniec wieczoru, było zdecydowanie inne od repertuaru, który znałem ze starych kaset mamy. Pisaliśmy już o tych zmianach na portalu, ale na żywo miałem okazję posłuchać nowej Varsovii pierwszy raz.
Muzyka na trąbkę, gitary i akordeon, inspirowana raczej folklorem polskim, góralskim, niż andyjskim, zagrana w składzie już nie oryginalnym (z Varsovii pozostał właściwie Marek Kaim). Muszę przyznać, że ciekawie to zabrzmiało, zwłaszcza brzmienie i modulacja głosu Marka Kaima przykuwały uwagę. Jedyne co mi tu nie pasowało do całości to... nazwa zespołu.
Wieczór nie skończył się w ZOK, część gości przeniosła się do pubu, gdzie w roli gospodarza podejmował nas Krzysztof Kubański. Były, wieloletni dyrektor ZOK, stąd i pierwszy promotor Sierry Manty, twórca i organizator jednego z największych festiwali folkowych, a nawet już world music w Polsce lat 90., ząbkowickiej „Folk Fiesty“, która już za swojego trwania obrosła legendą. Dziś Krzysztof z powodzeniem prowadzi agencję impresaryjną "Fiesta", jeździ po świecie i sprowadza do Polski różnych artystów, organizuje też koncerty, podobne do tego w Ząbkowicach Śląskich. My poznaliśmy go podczas naszego wspólnego, Fiesty i Folk24, wypadu do Budapesztu rok temu, o czym pisaliśmy tutaj. Jak to na afterkach, było oczywiście dużo muzyki, jammowania, rozmów i wspomnień.
Dnia następnego, na finał obchodów 25 lecia Sierry Manty odbył się w kościele św. Anny koncert "Mszy Kreolskiej" (Misa Criolla), w wykonaniu Sierry Manty, Chóru Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, Chóru "Gaudium" Uniwersytetu Wrocławskiego pod dyrekcją Alana Urbanka oraz tenora Macieja Wojciechowskiego. Gościem specjanym tego wykonania był Ariel Ramirez, cioteczny wnuk kompozytora, grający na bandoneonie.
Nie oddam tego słowami, jak było. Monumentalnie, uczuciowo, pięknie. Muzyka zatykająca dech, porywająca, kompletnie odrywająca od tego co za drzwiami, wypełniająca cały kościół. Naprawdę koncert zrobił na mnie wrażenie. Wracając tego dnia na Śląsk, przeżywaliśmy go jeszcze długo.
To było piękne podumowanie pewnego okresu, pewnego, ważnego dla polskiej sceny folkowej zespołu.
Pomysłodawcą wydarzenia była Fundacja Dobrych Działań, a organizatorami Urząd Miasta i Gminy Ząbkowice Śląskie, Fundacja Dobrych Działań, Manta Impresariat oraz zespół Sierra Manta.
Sierra Manta "25 lat", 19-20.10.2013, Ząbkowice Śląskie
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia