Stepy, połoniny i hale

22 Mikołajki Folkowe - dzień 2
Kamil Piotr Piotrowski, 1 stycznia 2013
22 Mikołajki Folkowe
Fot. Kamil Piotrowski
Najbardziej zasłużony dla sceny folkowej festiwal Mikołajki Folkowe odbył się po raz 22. Drugi dzień imprezy Ilościowo (wykonawcy, publiczność) wypadł skromniej, niż w minionych latach, ale muzycznie stał na dobrym poziomie.

Trzy dni festiwalu, które miałem okazję śledzić, były bardzo różnorodne. Od konkursu, przez koncert gwiazd sceny folkowej, po mocne brzmienia nowej, ponoć folk-metalowej fali. Chatka Żaka, którą odwiedziłem po raz pierwszy zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, duża, przestronna, choć klimat psuły nieco niewygodne krzesła na sali widowiskowej. Na szczęście przez większość koncertów robiłem zdjęcia, przysiadając tylko na chwilę, więc nie męczyłem się za długo.

W ciągu drugiego dnia festiwalu odbywały się warsztaty (m.in. Jacka Hałasa, które cieszyły się takim wzięciem, że nie chciały się skończyć. Uczestnicy przedłużyli je znacznie, nieco dezorganizując kolejny pkt programu, pokaz slajdów, ale organizatorzy sprawnie sobie z tym poradzili.

A wieczorem znów koncerty. Pierwszy wystąpił mongolski Hosoo & Transmongolia. Wręcz idealnie swoją grą oddawali odgłosy natury, życie stepu. W pewnym momencie zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie bez problemu stada koni pędzących przez trawy. I ten, zachwycający śpiew gardłowy (höömii), momentami trójdźwiękowy - magia i mistrzostwo świata. Nic dziwnego, że po niedzielnych warsztatach prowadzonych przez samego Hosoo, na korytarzu, co rusz można było spotkać amatora śpiewu gardłowego. Złapałem się na tym, że nawet brzęczenie świetlówki wziąłem za trening höömii.

Tego dnia ogłoszono wyniki konkursu "Sceny Otwartej", a laureatów głównych nagród zaproszono do koncertu. Wystąpili oni pomiędzy gwiazdami wieczoru, doskonale wpisując się swoimi repertuarami w charakter koncertu. Ogromny aplauz dla Sutari, potwierdził, że Nagrody Publiczności na Nowej Tradycji i obecna, na Mikołajkach Folkowych, nie były przypadkowe.

Koncert gospodarzy, Orkiestry św. Mikołaja to była dla mnie okazja do wspomnień i porównań. Znałem ich z początków działalności, gdy jeszcze pełno ich było w górach i na górskich imprezach. Dziś to już inny zespół, zarówno pod względem składu jak i filozofii. Zaskoczyli mnie całkowicie muzycznymi ukłonami w stronę współczesnych nurtów, np. rapu w "Hej od Krakowa jade". Brzmienie, klimat, inspiracje, opowieści Bogdana - to w zasadzie się nie zmieniło, ale te wycieczki we  "współczesność", to... nie powiem - podobało się. Niesamowite jest to, że po niemal 30 latach grania, nadal ich to bawi, nadal inspiruje. Bardzo dobry koncert, choć pewnie dla wiernych fanów to nic nowego. Bogdan Bracha opowiadał mi później, że ta "nowa" Orkiestra nie będzie się bać eksperymentów z innymi nurtami, choć z repertuaru nie znikną na pewno klasyki (wywiad z Bogdanem już wkrótce na łamach). To dobrze, że Mikołaje nadal starają się trzymać rękę na pulsie, i jak kiedyś, próbują odkrywać dla siebie i przede wszystkim dla słuchaczy, nowe światy, nowe możliwości jakie oferują nam dzisiejsze czasy.

I na koniec koncert, na który czekało wielu w Chatce Żaka, Trebunie-Tutki. Jak powiedział mi Krzysztof Trebunia-Tutka już po koncercie, to był dla nich ważny i trudny zarazem występ. Ważny, bo od kilku lat nie mogli z różnych powodów na Mikołajki dotrzeć. W tym roku wreszcie udało się zaproszenie organizatorów spełnić. Trudny, bo tuż po odejściu seniora rodu Władysława, oraz z nowym muzykiem, młodym saksofonistą Olafem Węgierem. Koncert poświęcili pamięci Władysława Trebuni-Tutce i dali z siebie to, co mają najlepszego - śpiew i muzykę. Wbrew obawom akustyków (sala jest trudna do nagłośnienia, scena ma swoje dobre i słabe akustycznie pola, np. nie można stać zbyt blisko publiczności - tak jak Trebunie), zabrzmieli świetnie. Słuchając ich koncertu myślałem, że powinno się go pokazywać wszystkim tym, którym się wydaje (i mają rację - wydaje im się), że muzyka góralska, powinna pozostać ściśle w ramach tradycji, nie powinna być mieszana z innymi nurtami. Myślę, że nowa muzyka góralska w wykonaniu Trebuniów, mocno tkwiąca w tradycji, oparta o solidną bazę, umiejętności, wiedzę, wspaniale ilustruje to, o co w folku chodzi. Uczmy się od tradycjonalistów, podpatrujmy techniki, opanowujmy bazę, ale nie zamykajmy się w określonych ramach, tak jak ludowi grajkowie, nie bójmy się dodawać do muzyki czegoś od siebie.

Smaczkiem, wisienką na torcie dnia drugiego był nocny, kameralny koncert Jacka Hałasa, z repertuarem pieśni dziadowskich - jeśli będziecie mieli okazję polecam… bardzo. On, lira i dawne opowieści - można było słuchać i słuchać. Żałowałem, że nie mogłem zostać do końca.

 

22 Mikołajki Folkowe - Scena Otwarta, 8.12.2012, Chatka Żaka, Lublin
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu