Shannon i Aukso dali piękny koncert w NOSPR

„Spring Storm” - czyli nowa odsłona „Celtic Rivers Orchestra”
Kamil Piotr Piotrowski, 10 kwietnia 2018
Celtic Rivers Orchestra w NOSPR
Fot. Kamil Piotrowski
O koncercie Orkiestry Kameralnej „Aukso” pod dyrekcją Marka Mosia z folkowcami głośno było nie raz, m.in. za sprawą elbląskiej grupy Shannon i jej projektu „Celtic Rivers Orchestra”. W katowickim NOSPR projekt pokazał swoje drugie oblicze.

„Celtic Rivers Orchestra” objawił się światu w 2013 r., jako projekt zespołu Shannon i Elbląskiej Orkiestry Kameralnej pod batutą Marka Mosia. Zabrzmiał swoją pełnią na 20-leciu Shannon, w czerwcu 2014 r.,

a kolejny raz, tym razem już z Orkiestrą Kameralną ”Aukso” z Tychów, zobaczyli go widzowie sosnowieckiego „7 Weekendu Kultury Irlandzkiej” w 2016 r.

Pomysł nie jest niczym nowym, bo współpraca różnych nurtów z muzyką klasyczną ciągnie się od lat. Muzyka irlandzka nie jest tu wyjątkiem, nawet w Polsce (m.in. Carrantuohill współpracował z orkiestrą), ale to, co wyróżnia ten projekt, to jego potencjał oraz pozycja i autorytet partnerów.

Shannon z Olsztyna to, jak dla mnie, najlepiej, najbardziej tradycyjnie brzmiący obecnie w muzyce irlandzkiej zespół w Polsce. Za rok świętować będą 25-lecie i te niemal ćwierć wieku na scenie, koncertowanie na wielkich zagranicznych festiwalach, jammowanie z nietuzinkowymi muzykami, bogata dyskografia i stały rozwój umiejętności i poszukiwanie wciąż nowych inspiracji dały im niesamowitą bazę do tworzenia muzyki niecodziennej, choć opartej na znanych, tradycyjnych motywach. Piękne - zwłaszcza ostatnie dwie płyty - „8th” i „Crowded Head” tylko potwierdzają ogromny potencjał, który w nich tkwi.
Aukso to bardzo utytułowany i doświadczony zespół, jeden z najlepszych w kraju, któremu przewodzi nietuzinkowa postać - maestro Marek Moś. Do tego dodajmy orkiestracje stworzone przez Zbigniewa Namysłowskiego, jazzmana co się zowie i mamy mistrzowskie połączenie folku, kameralistyki i jazzu.

Premiera nowego programu, opartego o dwie wspomniane płyty Shannon, zatytułowanego „Spring Storm” miała miejsce w sobotę, 7 kwietnia, w Katowicach, w słynnej już na cały kraj sali NOSPR-u.

Koncert, tak jak oczekiwałem był wyjątkowy, brzmiało to wszystko wspaniale. Harmonie, aranżacje i głosy - zwłaszcza Marysi i Marcina prowadzone wspólnie - miód na uszy. Początkowo trochę onieśmieleni miejscem, z lekką dozą niepewności, z utworu na utwór nabierali pewności i mocy. Jakże inaczej w tych okolicznościach i warunkach zabrzmiał cover Clannad - „Sirius”, albo znany chyba wszystkim miłośnikom muzyki irlandzkiej na świecie „Rocky Road to Dublin”. Nie zabrakło także instrumentalnego „Cuilfhionn”, który jako pierwszy został opracowany i nagrany jeszcze z Elbląską Orkiestrą Kameralną w ramach „Celtic Rivers Orchestra”.

Ale nie tylko muzyka irlandzka zabrzmiała tego wieczoru. Nie obyło się bez akcentów orientalnych i śpiewu gardłowego, który Marcin Rumiński bardzo dobrze swego czasu opanował. Niespodzianką dla mnie był szwedzki taniec tradycyjny - polska - zagrany na początku.

Koncert prowadzili Marysia i Marcin Rumińscy, na zmianę też śpiewając utwory wokalne, ale jedną z irlandzkich ballad zaśpiewał gitarzysta zespołu - Irlandczyk Oisin Dillon. Nie zabrakło także partii solowych w wykonaniu pozostałych muzyków: Marcina Drabika - skrzypce, Patrycji Napierały - bodhran, Jacka Fedkowicza - gitara basowa. Najdłuższą jednak partię solową tego wieczoru miał drugi Irlandczyk w składzie - Damien Doherty. To doskonały tancerz, w swej karierze współpracujący m.in. z największymi tanecznymi show na świecie, który po marcowych występach z Shannon postanowił dalej współpracować z polską grupą. Po jego pierwszym popisie lody między publicznością i zespołem zostały ostatecznie przełamane i opadła niewidzialna kurtyna „lekkiej nieśmiałości” (przyznam, że do tego momentu sam się hamowałem z bardziej spontanicznymi reakcjami - jakoś tak ten NOSPR działa).
Koncert pełen zmian nastrojów, tematów, znanych mi i lubianych. Niemal dwie godziny przemknęły nie wiadomo kiedy.

Na pytanie co dalej z tym projektem, kiedy i gdzie będzie można go znów obejrzeć - Marcin Rumiński na razie nie potrafił odpowiedzieć nic konkretnego, bo zależy to w głównej mierze od finansów organizatorów różnych wydarzeń czy administratorów różnych instytucji, gdyż projekt, który realizuje tak wielu artystów, z natury nie jest tani. Wszyscy jednak są dobrej myśli, i mają nadzieję, że „Celtic Rivers Orchestra” zagości jeszcze w kilku miejscach w Polsce. Dla tych co nie dotarli do NOSPR (bilety dość szybko się skończyły) na razie mamy tylko zdjęcia z tego wydarzenia.

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu