Fajna, świąteczna historia

Pelagia & Frument "Mroczne kolędy"
Kamil Piotr Piotrowski, 14 grudnia 2016
Pelagia i Frument
Fot. Press
Poznali się na Turnieju Muzyków Prawdziwych w Szczecinie. Ale nie podczas przesłuchań, lecz podczas nocnego muzykowania. Bawili się bardzo dobrze, a po wspólnych śpiewach wiedzieli od razu, że muszą coś jeszcze razem zagrać.

Oto historia, pewnie jak wiele innych, ale dla opowiadających ją wyjątkowa. O tym jak dwa pokolenia, młodzi ze starszymi, tradycyjnie i nowocześnie, zrobili coś, co dla nich stało się magiczne i wyjątkowe. Poznali się, zaśpiewali i zagrali i tak się zżyli, że postanowili działać dalej.

"Mroczne kolędy" to płyta, która powstała ze spotkania dwóch pokoleń muzyków. To, co ich łączy, to folk - opowiadają członkinie zespołu Pelagia z Ryk oraz muzycy zespołu Frument z Radomia.

- Ale właściwie czemu kolędy graliśmy? – pytają dziś sami siebie. - Bo święta blisko są – odpowiadają. Frument zapoznał się więc z kolędowym repertuarem Pelagii, uzgodnili wspólnie, co zagrają, zrobili jedną próbę i poszło. Nagrania powstały w jeden dzień, w wiejskiej restauracji. Stworzenie tam studia było niemałym wyzwaniem.

- "Zastanawialiśmy się nad tym, czy kiedy wejdą do profesjonalnego studia nie będzie paniki. Za to nagrywając u nich, ciągle coś je rozpraszało, były jednocześnie w tych swoich codziennych zajęciach. Widać to na filmie making of, tu dzwoni telefon, tam ktoś wychodzi. Z drugiej strony to było częścią klimatu tej produkcji” – opowiada Kamil Rylski.

Panie tworzące Pelagię mają około 70-80 lat. Chłopaków z Frumentu traktują więc jak wnuków. Basista, Łukasz Rylski, ma nawet ksywkę "Wnusio". Trochę inaczej traktują Patryka – jedynego kawalera w zespole, którego chętnie by wyswatały. Jest to jednak wyraźnie relacja rodzinna, jak z ciociami, czy babciami. Gdy ktoś pije za dużo wołają: "Nie pijta! Bo nic nie zagrata!". I wyraźnie cieszą się na swój widok.

Płyta była dla nich marzeniem.

– "Nawet kiedyś wygraliśmy w konkursie wynajem studia do jej nagrania, ale przez dwa lata nic się nie wydarzyło" – opowiada opiekun zespołu Pelagia, Paweł Warowny. - "Kiedy więc Frument zaproponował, że zrobi to z nami ucieszyliśmy się bardzo. Wreszcie mamy co dać, gdy ktoś pyta, czy zespół ma płytę".

Patrząc na film, na zdjęcia, można zauważyć tę dobrą, ciepłą atmosferę nagrań. Sama płyta jednak tak radosna nie jest. Właśnie dlatego są to "Mroczne kolędy". Każdy kto ich posłucha z pewnością to zrozumie.

Jak mówią członkowie obu zespołów jest to płyta szczera, niekomercyjna, inna.

Frument: zespół folkowy z Radomia, choć dziś 2/3 składu mieszka w Warszawie. Grają kompozycje autorskie oraz tradycyjne melodie z radomskiego i świętokrzyskiego. W 2016 roku wydali płytę "Cały na biało". Głośniej zrobiło się o nich, gdy doszli do półfinału programu "Must be the music".
Pelagia: zespół obrzędowo-śpiewaczy z Ryk. Tworzą go emerytki z Leopoldowa - małej miejscowości między Dęblinem a Garwolinem, w województwie lubelskim. Na co dzień śpiewają pieśni ludowe, religijne, w tym pogrzebowe, i patriotyczne. Podtrzymują tradycje, nie tylko muzyczne, ale także te przejawiające się np. w strojach czy tańcach. Tworzy go kilkanaście kobiet, rzadko śpiewają w tym samym składzie. Muzyka zawsze była dla nich rozrywką, nie pracą.

 

źródło: na podstawie materiałów nadesłanych od zespołów

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu