Czas nowości i powrotów

22 Festiwal "Z Wiejskiego Podwórza" w Czeremsze
Witt Wilczyński, 11 sierpnia 2017
22 Festiwal "Z wiejskiego podwórza"
Fot. Witt Wilczyński
Festiwal w Czeremszy przyciągnął tłumy gości, spragnionych etno-folkowych brzmień, ale i piłki błotnej, warsztatów i samego klimatu Podlasia. Już w piątek zagrały wielkie gwiazdy sceny etno. A to był dopiero początek...

Tradycyjnie, w piątek 21 lipca z dworca Warszawa Wschodnia do Czeremchy wyruszył szczelnie wypełniony pociąg festiwalowy. Nasza ekipa dotarła kilkanaście godzin później, w sobotnie przedpołudnie. Co nas zatem ominęło?

Piątek

- "Stary, żałuj, że nie widziałeś Fanfary, koncert roku!!!" - usłyszeliśmy od znajomego, spotkanego na kładce nad torami. "Dopiero przyjechaliście? A to nic nie straciliście, Transglobal z Albańczykami mocno rozczarował" - usłyszeliśmy od innego znajomego, wracającego ze sklepu. "Panie, wszystko ładne, ale wczoraj Czeremszyna najlepsza, najlepsza!" - tak informował nas lokalny starszy pan, który kręcił się między budzącymi się do życia straganami z dobrem wszelakim.
- "Wiesz co, ci Węgrzy to tacy mało folkowi byli, takie gitarowe granie" - to opinia koleżanki z Warszawy, spotkanej w Czeremsze, bo w stolicy wciąż się mijamy. - "Madziarzy super, żałuj!" - usłyszeliśmy od kolejnych znajomych. - "Fanfara jak fanfara, ale Lelek to była moc" - kolejny kumpel z Podlasia wyraził swoją opinię. Poczuliśmy, jakbyśmy byli tu już od piątku...

A w sobotę rano...

 Po wizycie w biurze festiwalowym udaliśmy się niezwłocznie na Estadio Daj Na Luz, gdzie już trwały piłkarskie zmagania. Tegoroczna, trzecia edycja Turnieju Piłki Błotnej była skromniejsza od zeszłorocznej, ale prawdziwej walki nie brakowało. Tego dnia formalnie rywalizowało dwanaście drużyn, w czterech grupach ale nie wszyscy dotarli na czas, przez co sędziowie odgwizdali kilka walkowerów. Jednym z najciekawszych spotkań było, co prawda bezbramkowe, ale bardzo dynamiczne starcie, w grupie D, Orła Kleszczele z połączonymi siłami Bielska Podlaskiego i Orli (ekipa "Grube Ryby"). Ci, którzy preferowali w tym czasie warsztaty, również nie mogli narzekać - biuro festiwalowe nieustannie było odwiedzane przez pytających, a to o gimnastykę słowiańską, a to o filcowanie na mokro, haft ludowy czy też o spektakl teatralny.

Popołudnie

 Tuż przed sobotnim setem koncertowym kameralna sala kinowa GOKu pękała w szwach, za sprawą spotkania z dziennikarzem i fotografem Adamem Wajrakiem. Była mowa i o Puszczy Białowieskiej, i o bezkrwawych łowach fotograficznych ale i o tym, że w przyrodzie śmierć jest wszechobecna. Część nieoficjalna i podpisywanie książek płynnie połączyło się z pierwszym tego dnia koncertem - lubelskiej formacji Młode Djembe. Energia bijąca ze sceny była niesamowita. Zespół dowodzony przez Agnieszkę Kołczewską, sprawdził się znakomicie w roli ekipy rozgrzewającej publiczność coraz liczniej stawiającej się pod sceną główną.

Następnie zagrała argentyńska formacja La Fanfarria Del Capitan. Był to prosty, ale pełen niespożytej energii miks brassu/fanfar, tanecznego etnojazzu, szczypty salsy, potężnej dawki latino - a to wszystko na podłożu rytmów stanowiących konglomerat Bałkanów i Ameryki Południowej. Wokalistka skutecznie zachęcała do zabawy, a trochę kiczowate - ale bezpretensjonalne i idealne na sobotnie późne popołudnie stroje muzyków dodawały uroku tej stosunkowo prostej, ale niezmiernie sympatycznej nucie. Zastanawiałem się, jak dużym przeskokiem będzie przestrojenie się z klimatu fiesty na transowe bity białoruskie (po Argentyńczykach na scenie zameldowało się Ethno Trio Troitsa) ale już po pierwszym kawałku o Rusałkach wiedziałem, że będzie dobrze! Po sześciu latach Iwan Kirczuk i jego załoga powrócili do Czeremchy. Ich koncert, który rozpoczął się jeszcze za widna, a kończył przy ostatnich zorzach, był majstersztykiem. Od nastrojowych, wręcz neofolkowych, podkręconych charakterystycznym, nosowym zaśpiewem lidera Iwana Kirczuka, kawałków, znanych z poprzednich płyt, przez niezwykły kunszt perkusisty Jurija Pawłowskiego aż po po raz pierwszy prezentowane szerzej kawałki z powstającej właśnie nowej płyty. Wróciły wspomnienia z ich poprzedniego koncertu tutaj. Teraz też ponad godzinny set mnie zaczarował - tradycja i nowoczesność, ludowość głęboko sięgająca do korzeni i jednocześnie swój własny, niepodrabialny styl - to jest właśnie Troitsa!
Grubo po zmroku na scenie rządziła niepodzielnie Kapela Ze Wsi Warszawa, z programem znanym nam wcześniej z koncertu w Akademii Muzycznej. W plenerach Czeremchy wypadło to zdecydowanie bardziej żywiołowo. A sobotnia frekwencja dopisała nadzwyczajnie, falujące morze głów w rytm ośmiu bysiulków, mazowieckich polek czy, od lat sygnowanych jako "dźwięki grane z ręki" hardkorów z obory robiło wrażenie... I na koniec jeszcze Raz Dwa Trzy - wiele osób zadawało sobie pytanie na ile są folkowi - ale sprawdzili się w boju. Podobnie jak Warsaw Balkan Madness w piątek, a DJ Woj w sobotę na "afterkach" didżejskich.

 

Niedziela

 Dzień rozpoczął się od krótkiego, ale treściwego koncertu psalmów w wykonaniu ukraińskiego zespołu wokalnego Horyna w pobliskiej cerkwi. Później sala kinowa rozbrzmiewała tradycyjną nutą taneczną, połączoną z warsztatami tańców tradycyjnych, prowadzonych przez Trombika i Pawła Luto. Rozstawiły się też, jak i w dniach poprzednich, stragany z ziołami, miodami, płytami i innymi towarami. Odbył się, tradycyjnie już, konkurs kuchni regionalnej, dokończono zmagania błotne, a w GOK-u Aneta Prymaka-Oniszk prezentowała swoją nową książkę "Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. Nadszedł czas by podjąć decyzję - wracać czy zostawać na harmonijkarzy, Chłopców z Nowoszyszek i Dziady Kazimierskie... Czeremcha to magiczne miejsce. Wrócimy tam za rok!

 

XXII Festiwal "Z Wiejskiego Podwórza", 21-22.07.2017, Czeremcha
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu