Było Żwawo

Jubileusz na ArtBemSetanta Celtic Festival
Kamil Piotr Piotrowski, 25 maja 2011
Setanta z Beogą
Fot. Kamil Piotrowski
Amfiteatr na warszawskim Bemowie gościł już kilkakrotnie zespoły wykonujące muzykę celtycką, ale gwiazdy takiego formatu jak zaproszona na jubileusz Setanty, irlandzka grupa Beoga, nie było jeszcze w tym miejscu.

Wszystko zaczęło się jesienią ubiegłego roku, gdy jedna z tancerek zespołu Tańca Irlandzkiego Setanta z Warszawy zamarzyła, by z okazji dziesiątych urodzin zespołu móc zatańczyć do muzyki na żywo w wykonaniu zespołu z Irlandii. Choć niewielu wierzyło, że to się może udać, Maria Nowak, bo o niej mowa, wraz z przyjaciółką Margaritą dopięły swego i 14 maja w Amfiteatrze na Bemowie zespół Setanta zatańczył do muzyki granej przez młodą, ale już docenioną w świecie, irlandzką grupę Beoga.

Ale nie tylko Beoga "przygrywała" Setancie tego wieczoru. Wcześniej wystąpiły dwa polskie zespoły, młody stażem lecz doświadczony doświadczeniem muzyków 4NonBrets oraz wracający po przerwie znów do koncertowania, mający w składzie także dobrych instrumentalistów, Rimead. Udział tych trzech zespołów podniósł bardzo rangę jubileuszu i całego festiwalu. Nic więc dziwnego, że wśród publiczności co rusz wyłapywałem znajome twarze znanych w środowisku fanów muzyki i tańca irlandzkiego. Jubileusz Setanty stał się dobrą okazją do spotkania.

Festiwal rozpoczęła grupa 4NonBrets z repertuarem bretońskich melodii ludowych. Pod sceną natychmiast wyrosła grupka tancerzy, dla której jak się później okazało, przestawienie na tańce irlandzkie do utworów granych z kolei przez Rimead nie było żadnym problemem. Nic dziwnego, w gronie kilkunastu tańczących znaleźli się m.in. muzycy grup Strays czy zespołu tanecznego Beltaine.

Setanta, jak na gospodarza i jubilata przystało, pojawiała się na scenie wielokrotnie, a z numeru na numer rosła w siłę, gdyż dołączali do obecnego składu dawni jej członkowie. Ich pojawianie się wywoływało każdorazowo aplauz części publiczności, z pewnością przyjaciół jubilatów. Oba polskie zespoły koncertowały z godzinnym mniej więcej programem. W przerwach odbywała się loteria fantowa. Atmosfera na widowni była raczej luźna, bardziej festiwalowa, niż jubileuszowa.

Jubileuszem zapachniało już na dobre (w przenośni i dosłownie), gdy na scenie pojawił się tort a szanowne jubilatki i szanowni jubilaci tym razem wystąpili w roli ochotniczej straży pożarnej, gasząc z namaszczeniem, odpowiednią ilość… małych, tortowych pożarów.

Nadszedł czas na gwiazdę wieczoru. Zaskoczył mnie koncert Beogi, nie znałem tego zespołu jak dotąd. Ich występy zapowiada się w sieci jako spotkanie tradycji hrabstwa Antrim, skąd grupa pochodzi, z młodością i żywiołowością. Beoga znana jest już bowiem w świecie z tego, że doskonale łączy wiele nurtów współczesnej muzyki. Dla mnie, także miłośnika bluesa, te fragmenty koncertu, w których wyraźnie było słychać "smutne akordy" bardzo mnie urzekły. Ale muzycy czerpią także sporo z innych źródeł, jazzu, współczesnej muzyki irlandzkiej. Koncert mógł więc nieco zaskoczyć fanów tradycyjnego irlandzkiego muzykowania. Myślę jednak, że Beoga, w składzie Sean Óg Graham (akordeon guzikowy, gitara), Damian McKee (akordeon guzikowy), Eamon Murray (bodhran), Liam Bradley (pianino) i Niamh Dunne (skrzypce, śpiew) mogła się podobać. Szkoda tylko, że  dali niewiele ponad godzinny koncert.

Świetny popis gry na bodhranie Eamona Murraya, to naprawdę młody mistrz nad mistrze. Duet akordeonowy Seana i Damiana przypadł mi bardzo do gustu i byłem wręcz zawiedziony w tych fragmentach, w których Damian zamieniał akordeon na gitarę (oczywiście jest też świetnym gitarzystą, ale…).

Bardzo dobrze w koncerty wszystkich wykonawców wpisała się Setanta. Zwłaszcza, gdy na scenie pojawiali się wszyscy obecni na jubileuszu członkowie zespołu festiwal nabierał dynamiki. Setanta to bardzo ciekawa grupa, z własnym pomysłem na taniec irlandzki, dobrą techniką (cóż, w składzie wielokrotne Mistrzynie Europy, a to zobowiązuje). Szkoda, że tak rzadko mają okazję do prezentowania swoich umiejętności. Finał z Beogą wypadł naprawdę imponująco.

Były oczywiście bisy a na sam koniec konferansjerzy poprosili poszczególnych członków zespołu Beoga o wymówienie słowa "żwawy" ("beoga" po polsku oznacza "żwawy"). Najlepiej w teście na polszczyznę wypadła Niamh.

Było zabawnie, było… żwawo, było pięknie jeśli chodzi o oświetlenie (bardzo dobrze w amfiteatrze robi się zdjęcia), poprawnie z nagłośnieniem, choć lepiej słuchało mi się zespołów poza amfiteatrem, a już po oficjałkach było wesoło podczas nocnej sesji taneczno-muzycznej, która trwała ponoć do wczesnych godzin rannych.

Ci co nie byli, niech szykują się za rok, bo Marysia zapowiada już kolejne niespodzianki.

 

ArtBemSetanta Celtic Festival, 14-15.05.2011, Warszawa

Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu