Czyje Haydamaky?
Ta dyskusja dotyczy artykułu "Czyje Haydamaky?".
Wypowiedz się
-
Gość 23 marca 2012, 8:03I w takich sytuacjach przydaje się papier, w którym jest napisane co komu przysługuje. Jaka część polskich zespołów posiada odpowiednie umowy podpisane przez muzyków?Odpowiedz
-
23 marca 2012, 11:11Pewnie niewiele, zwłaszcza folkowych. To zamieszanie z Hajdamakami przypomina trochę nasze rodzime polskie zamieszanie z TSA sprzed iluś tam lat. Chłopaki powinni ustawić się w jakimś ustronnym miejscu i ludowo "po męsku" to załatwić a nie szlajać po sądach.
Swoją drogą straszna jest ta postępująca biurokracja wszystkiego , już trza mieć "papiery na oscypek" a za chwilę trzeba będzie mieć papiery na wykonywanie muzyki ludowej bo inaczej nie będzie się tró i "podlegało karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat (...)" :)-
25 marca 2012, 9:05Swoją drogą straszna jest ta postępująca biurokracja wszystkiego
W tym wypadku akurat nie chodzi o biurokrację tylko o punkt odniesienia. Zakładając zespół każdy coś do niego wkłada (muzyka, teksty, aranżacje). Jeden z członków zespołu tylko gra, a inny dodatkowo jeszcze przygotowuje utwory.
W trakcie prac zespołu powstają określone dobra (utwory, logo, nazwa, strona internetowa). Moim zdaniem warto mieć umowę (owy punkt odniesienia), w którym już na początku członkowie grupy podejmą decyzję co do kogo należy w razie rozpadu/podziału/likwidacji zespołu.
Oczywiście, można powiedzieć, że takie formalizmy zabijają ducha muzyki. Ale niestety, jak ktoś się z kimś pokłóci to potem jest jak jest. Tym bardziej, że nie tylko o kłótnie i podziały może chodzić. Jeżeli komuś z zespołu przejdzie się na drugi świat to co ze spadkobiercami? Do czego mają prawa? Pewnie tak można by wymyślać i wymyślać...
Robienie wszystkiego na gębę jest fajne póki jest dobrze.
-
-
26 marca 2012, 7:28Zgadzam się z tobą, wciąż pozostaje kwestia kto ma prawo do utworów ludowych i gdzie jest granica między utworem ludowym a własną aranżacją.
-
26 marca 2012, 8:26Zgadzam się z tobą, wciąż pozostaje kwestia kto ma prawo do utworów ludowych i gdzie jest granica między utworem ludowym a własną aranżacją.
O to najlepiej zapytać Gorana Bregovicia ;-)-
26 marca 2012, 12:58
O to najlepiej zapytać Gorana Bregovicia ;-)
Tu wchodzimy na śliski grunt o nazwie "muzica originala" :) -
26 marca 2012, 19:00Zgadzam się z tobą, wciąż pozostaje kwestia kto ma prawo do utworów ludowych i gdzie jest granica między utworem ludowym a własną aranżacją.
O to najlepiej zapytać Gorana Bregovicia ;-)
To i Shane MacGowan miałby co nieco do dodania.
W ogóle warto moim zdaniem pisać kto jest autorem aranżacji, podobnie jak w przypadku autorstwa utworu. Nie zawsze jest to przecież zespół w pełnym składzie, poza tym składy się zmieniają, nawet podczas nagrań jednej płyty. Nie warto tego odpuszczać, czego dowodzi słynny casus "Domu Wschodzacego Słońca". Oryginalne nagranie Animalsów jest opisane na płycie jako aranżacja perkusisty, bo miał krótkie nazwisko, a było mało miejsca na singlu... Nikt się nie spodziewał, że przeróbka tradycyjnej amerykańskiej ballady będzie odtwarzana miliony razy.
-
-