Powroty po latach

41 OSPPT YAPA w Łodzi
Olga Kamińska, 31 marca 2016
Orkiestra św. Mikołaja
Fot. Marcin Gmurek
Za nami kolejna YAPA. T o już po raz 41 w Łodzi spotkali się miłośnicy poezji śpiewanej, autorskiej, turystycznej i szeroko pojętego folku. Był oczywiście konkurs, były koncerty. Tym razem w programie sporo było "powrotów".

Ogólnopolski Studencki Przegląd Piosenki Turystycznej "YAPA" to jeden z najstarszych i największych festiwali tego typu w Polsce, dla wielu osób impreza kultowa, na której co roku trzeba być. W pewnym sensie YAPA to także styl życia, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Tegoroczna była o tyle wyjątkowa, że wystąpiło na niej kilka zespołów, których poprzedni „yapowy” koncert oglądało poprzednie pokolenie fanów tego festiwalu. Wyjątkowe było też miejsce tegorocznej edycji. Festiwal porzucił bowiem mury gościnnej Politechniki Łódzkiej i przeprowadził się do Łódzkiego Centrum Wystawienniczego „Expo Łódź“, kilkaset metrów dalej.

Na starcie

Już pierwszego dnia organizatorzy zapewnili nam niespodzianki. Zaproszono bowiem dwa zespoły, które ostatni raz na Yapie grały dokładnie 10 lat temu, co oznacza, że spora część publiczności nigdy wcześniej ich na tej imprezie nie słyszała.

Pierwszego zespołu Czytelnikom Folk24.pl raczej przedstawiać nie trzeba. Mowa o zespole Orkiestra św. Mikołaja. Dali bardzo dobry koncert, wprowadzając na Yapę rzadko tu słyszany słowiański folk. Oprócz starszych, dobrze znanych utworów, Orkiestra zagrała również trochę nowości z wydanej właśnie, trzynastej płyty "Mody i kody". Skoro grają tu zespoły szantowe, jazzowe czy punkowe, może organizatorzy "pójdą za ciosem" i słowiański folk na stałe zagości na yapowej scenie?

Po 10 latach na Yapę wrócił również zespół Bez Idola, o tyle dla mnie ważny, że ponad 20 lat śpiewał w nim mój tata. I mimo tego, że ich drogi rozeszły się parę lat temu, z wielką przyjemnością pośpiewałam sobie znane mi od dzieciństwa piosenki.

Warto wspomnieć również o Kuśce Brothers, kończącej piątkowy koncert. Mimo, iż wielu uczestnikom Yapy muzyka grana przez ten punk rockowy zespół nie pasuje do klimatu festiwalu, mnie ciężko sobie już wyobrazić Yapę bez Kuśków. Na pewno nie można odmówić im energii, dowcipu, w tym i dystansu do siebie, a także tego, że mimo późnej pory potrafią rozruszać wszystkich, którzy dotrwają do ich występu.

Dzień kolejny

Sobota rozpoczęła się nieco nostalgicznie koncertem piosenek Andrzeja Koczewskiego, zmarłego niestety w czasie ubiegłorocznej Yapy. Jednak to, na co wszyscy czekali, to występ Roberta Kasprzyckiego z zespołem. I tu znowu możemy mówić o powrocie na yapową scenę, tym razem, jak obliczył sam artysta, po 20 latach. Koncert był świetny, widać pełen profesjonalizm zespołu, duże obycie ze sceną i radość wspólnego grania. Sala pękała w szwach, wszyscy śpiewali najbardziej znane utwory, także te ze świeżo wznowionej płyty "Niebo do wynajęcia". Chyba właśnie na występ Roberta Kasprzyckiego czekałam najbardziej i absolutnie się nie zawiodłam.

Godny uwagi był też drugi set wieczornego koncertu, czyli powrót do starej, dobrej piosenki turystycznej. Piosenki zespołów Mikroklimat i Seta, a także Jurka Filara, znam od dziecka i z wielką przyjemnością do nich wracam, gdy tylko nadarza się taka okazja.

Zdaniem jury ex aequo

Yapa to oczywiście także konkurs. W tym roku zakwalifikowano do niego 20 wykonawców, a przesłuchania odbyły się częściowo w czasie piątkowego koncertu nocnego, częściowo w sobotnie południe. Wyróżnieni mieli okazję zaprezentować się jeszcze raz w czasie niedzielnego koncertu laureatów. Kogo jury zauważyło w tym roku? Oto zwycięzcy:

YAPA w sieci

Jak co roku, Yapę można było także na bieżąco śledzić dzięki transmisji internetowej realizowanej przez TVi Lodman. W tym roku z miłą chęcią skorzystałam z tej możliwości, ponieważ w niedzielę obowiązki rodzinne nie pozwoliły mi zostać w Łodzi. Dzięki temu nie ominął mnie i koncert laureatów, i występy zespołów Plateau oraz Chwila Nieuwagi. Choć w domu, to dzięki internetowi yapową atmosferę można było czuć aż do wieczora.

Festiwal kolejnego pokolenia

Niezwykle miło było oglądać na tegorocznej Yapie te wszystkie powroty po latach. Dla mnie to była sentymentalna podróż w rejony muzyki turystycznej, które poznałam w dzieciństwie dzięki moim rodzicom. Dla wielu była to na pewno okazja do odkrycia na nowo zespołów, które można znaleźć już tylko w mocno pożółkłych śpiewnikach. Na pierwsze Yapy jeździli nasi rodzice, później miłość do Yapy odziedziczyliśmy my, teraz w czasie festiwalu, nietrudno było zauważyć pokolenie „yapowych dzieci”, dokazujących pod sceną. I to chyba doskonały prognostyk, bo dzięki niemu można zakładać, że do Łodzi na Yapę będzie można jeździć jeszcze przez długie dziesięciolecia.

 

41 OSPPT YAPA, 1-13.03.2016, Łódź
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu