Pieśni dla Jerzego Rogackiego
Wspomnienie o liderze zespołu Cztery RefyBy dojść do źródła trzeba iść pod prąd – i choć marynistyczna historia tej postaci zaczęła się tam, gdzie rzeka wypływa na szersze wody to właśnie jego upór i konsekwencja sprawiły, że stał się jednym z filarów tzw. polskiej sceny szantowej. Konkretny, zasadniczy, a czasem po prostu szorstki – taki był Jerzy Rogacki, bo o nim mowa, lider legendarnego już dziś zespołu Cztery Refy, zwany przez nielicznych „Rogatym”. Ci jednak, którzy mogli tak się do niego zwracać, mieli okazję znać go długie lata i dobrze wiedzieć, że pod surowym bezwzględnym płaszczem kryje się człowiek wielkiego serca – oddanego ludziom i pasji, którą stało się żeglarstwo i tradycyjny folk morski (maritime folk).
Wielki kolekcjoner
Wspomniane cechy, przez niektórych uważane za wady, sprawiły, że dziś dorobek polskiej sceny szantowej jest naprawdę okazały. Co wyróżniało tę nietuzinkową postać? To właśnie Jerzy Rogacki podczas dalekomorskich rejsów odwiedzał antykwariaty, skąd przywoził do Polski płyty z muzyką folkową. To te „znaleziska” stały się kanwą do tłumaczeń oryginalnych, anglojęzycznych tekstów, w których nie brakowało historii z morzem w tle, bo ta tematyka dominowała – stanowiąc po prostu prozę życia odwiedzanych przez Rogackiego portowych miast. Tak było np. z szantą „Pożegnanie Liverpoolu”, którą zna każdy szanujący się miłośnik marynarskich pieśni pracy, a to tylko jeden z przykładów jego wyjątkowych przekładów, które na polskich scenach szantowych rozbrzmiewają od lat.
Jerzego Rogackiego charakteryzowały wierne tłumaczenia, bo tylko takie uznawał za najbardziej wartościowe. W ten sposób był niejako pomostem między zagranicą, a Polską, między przeszłością tradycyjnych folkowych melodii oraz tekstów i teraźniejszością polskich tekstów marynistycznych, które wyszły spod jego pióra.
Chodząca encyklopedia
Marynistyka pochłonęła go całkowicie – zaczytywał się w publikacjach z całego świata, nawiązywał międzynarodowe kontakty, a jego marzeniem było stworzenie encyklopedii pieśni żeglarskich. Jak przyznaje Jerzy Ozaist – kolega i przyjaciel z zespołu Cztery Refy, który tworzyli razem – Jerzy Rogacki sam był chodzącą encyklopedią, człowiekiem ambitnym i ciągle głodnym wiedzy marynistycznej. Jego legendarny tajemniczy pokój, jak zdradza towarzysz (także od pióra i wspólnych tłumaczeń), wypełniały po brzegi taśmy, płyty, książki, opracowania, a sam ich właściciel wciąż poszukiwał nowych i nieodkrytych jeszcze w Polsce tekstów. Chciał więcej i więcej. Ale do wielu dotrzeć nie zdążył...
Szantymen do szantymena
Środowisko zaszokowała informacja o niespodziewanej śmierci „Rogatego”, osoby, która – w słowach Marka Szurawskiego, także żeglarza, marynisty, który razem z Rogackim uważany jest za współtwórcę i uznanego animatora polskiego ruchu szantowego – scementowała je w prawdziwą rodzinę. W pożegnalnym liście szantymena do szantymena, odczytanym podczas uroczystości pogrzebowej „Siurawa” napisał:
Przechodząc przez ten świat każdy z nas coś zostawia i coś zabiera. Zostawiłeś niezapomniane teksty (...), dźwięki koncertiny (...) i wierność szantowemu stylowi. Jak mało kto czułeś, że przypominając w tradycyjnych pieśniach pracy conradowskie pokolenie „ludzi z żelaza na drewnianych statkach”, wzbogacasz nasze lądowe życie, że dzięki temu stajemy się bardziej prawdziwi, silniejsi, mocniej ze sobą związani.
W Chorzowie, na Tratwie
Dokładnie trzy miesiące po odejściu Jerzego Rogackiego środowisko szantowe znów zjednoczy się, by wspomnieć tego, kto zrobił dla polskiej kultury marynistycznej – a więc nas wszystkich – tak wiele. Podczas koncertu w Chorzowskim Centrum Kultury, 9 listopada, na scenie spotkają się Cztery Refy i zaprzyjaźnione z zespołem grupy Flash Creep, North Wind, North Cape i Sąsiedzi.
Jakie historie usłyszymy między dobrze znanymi utworami – przekonamy się w listopadowy wieczór. Jedno jest pewne – nie zabraknie ducha Jerzego Rogackiego, który niejako wystąpi u boku swoich przyjaciół na rozpoczęcie koncertu. Nikt bowiem tak dobrze jak On nie otwierał koncertu tak znamiennymi dla niego słowami „Niech zabrzmi pieśń”.
Szczegóły tego koncertu i program festiwalu znajdziecie jak zawsze w dziale „wydarzenia”.
Post Scriptum
Poznałam Jerzego Rogackiego jako muzyka i organizatora Łódzkich Spotkań z Piosenką Żeglarską „Kubryk”, który nie uznawał kompromisów i przedkładał jakość nad ilość. Mimo przeciwności losu konsekwentnie dążył do celu, a tylko tacy ludzie zapisują się na kartach historii. Ostatni raz kontaktowaliśmy się w lipcu, by uzgodnić szczegóły koncertu Czterech Refów podczas tegorocznego Portu Pieśni Pracy – tyskiego festiwalu piosenki żeglarskiej – pierwszego, na który nie dotarł. Bo, jak sam wielokrotnie mówił „nieobecność artysty na koncercie usprawiedliwić może tylko jego śmierć…”
Koncert w Tychach był koncertem szczególnym, a na scenie położonej nad malowniczym Jeziorem Paprocany nie zabrakło mikrofonu i koncertiny, której dźwięków tak bardzo zabrakło podczas tego pierwszego występu Czterech Refów już bez swego lidera.
Podobne artykuły
- Niech zabrzmi pieśń w Chorzowie
- Zmarł Jerzy Rogacki
- Dziewiątego sierpnia, dwa tysiące dziewiętnastego roku
- Dwie dekady PPP
- Dawne pieśni marynarzy i współczesne żeglarzy
- Panował fajny entuzjazm
- Do Łodzi na Kubrykowe Klimaty
- Tam, gdzie szanty szuwarowo-bagienne
- A na Rafie życie kwitnie
- Osiemnastka Sąsiadów i ćwiartka Bananów