Pięć folkowych smaków

Mokotów Folk Festival
Witt Wilczyński, 31 grudnia 2012
Balkan Sevdah Akustik
Fot. Press
Z radością stwierdzam, że przybył nam nowy, ciekawy festiwal muzyki folkowej, etnicznej, który ma szansę stać się cyklicznym. Pomysłem i konwencją odmienny od tego co dotąd kojarzyło nam się z tego typu imprezami.

Pierwsze zapowiedzi, które pojawiły się na kilka tygodni przed festiwalem były utrzymane w tonie zachowawczym. Nikt nie spodziewał się sukcesu - tymczasem dobór kapel oraz rozmieszczenie w czasie piątkowych wieczorów okazało się przysłowiowym strzałem w 10, które potrafiło ściągnąć nadkomplet publiczności!

Stołeczny Mokotów jest ciekawą dzielnicą, gdzie obok siebie egzystują np. zachowane przedwojenne kamienice z wczesnym powojennym budownictwem oraz współczesnymi "szklakami". Na swój sposób przełożyło się to na popularność pierwszej edycji Mokotów Folk Festivalu, który aż w trzy różne miejsca ściągnął naprawdę różną publiczność, dawno niewidzianą tak licznie na lokalnych, folkowych koncertach w Warszawie. Warto zatem pokrótce opisać co się działo, jako, że każdy z pięciu koncertów był niepowtarzalny.

Muzyczna podróż rozpoczęła się na Bałkanach. Warszawski zespół Balkan Sevdah Akustik, w nowym składzie (zbliżonym trochę do tego z początków działalności oraz swojego protoplasty - grupy Džezva), przeniósł publiczność w klimaty przede wszystkim macedońskie i albańskie. Lider zespołu, Marcin Zadronecki, przed koncertem poprowadził (na przykładzie tradycyjnej pieśni z regionu Kosova), zaimprowizowane warsztaty wokalne, przez co publiczność mogła wziąć czynny udział nie tylko klaszcząc ale także np. "robiąc burdon". "Scena w Kochanowskim" ściągnęła tego dnia (5 października) całkiem liczną publiczność, co pozwoliło mieć nadzieję, że festiwal wypali. I tak się stało!

Następna odsłona (19 października) była podróżą do Bretanii i jej okolic. "Pod Koguta" przybyła grupa Gwerenn, wyjątkowo z naszą koleżanką redakcyjną Eweliną w składzie, która brak saksofonu zrekompensowała swoim zestawem celtyckich fletów. Pod sceną rozkręciły się tańce francuskie, za sprawą przybyłych na koncert fascynatów tychże, którzy w Warszawie prowadzili cykliczne potańcówki tańców tradycyjnych. Festiwal nabierał tempa.

Nadszedł czas na muzykę cygańską i węgierską. Do Warszawy z tej okazji przybyła (9 listopada), bliżej nieznana w środowisku folkowym, formacja Czardasz Trio. Członkowie grupy wywodzili się z łódzkiego Teatru Wielkiego oraz Teatru Muzycznego i mimo naprawdę zachęcających informacji niewiele osób tak naprawdę wiedziało czego się spodziewać po tym koncercie. Pokutował trochę negatywny stereotyp z "Nowej Tradycji" nt. zespołów złożonych z akademików, próbujących, z różnych powodów, sił w folku. Tymczasem od pierwszych taktów koncertu Czardasz Trio było jasne, że przyjechali wysokiej klasy fachowcy i nieźli showmani. Łącząc w nieszablonowy, często humorystyczny sposób elementy muzyki klasycznej i ludowej (przede wszystkim, zgodnie z nazwą - czardasze i nutę romską znad Dunaju) po prostu porwali publiczność kunsztem i żywiołem. Wiele osób po koncercie porównywało ich występ do znanego niegdyś telewizyjnego cyklu "Z batutą i z humorem". Słychać było też głosy, że Czardasz Trio zagrali najlepszy set festiwalowy. Warto dodać, że część tego występu uświetniła towarzysząca muzykom para taneczna.

Ostatnia, piąta i jedyna grudniowa odsłona należała w pełni do słonecznej Andaluzji. Tak jak poprzedni i ten koncert odbył się w bardzo dobrej sali koncertowej Centrum Kultury "Łowicka". Na Los Payos, które już od 17 niemal lat gra flamenco wysokiej próby - cytując Wiecha - można śmiało stwierdzić, że publiczność "waliła drzwiamy i oknamy" (zabrakło numerków w szatni!).

Smutek i żal, który jest nieodłączną częścią muzyki flamenco - mimo tego, że jak podkreślił lider grupy Arturo "El Polaco", w Andaluzji jest 316 ciepłych i słonecznych dni w roku  - w wykonaniu Los Payos zabrzmiał naprawdę autentycznie a w czasie koncertu ekspresji całości dodała zmysłowa tancerka.

Pierwszy Mokotów Folk Festival (myślę, że można tak powiedzieć jako, że planowana jest kontynuacja) był naprawdę udany. Nikt chyba nie spodziewał się, że będzie cieszył się on aż takim zainteresowaniem! Skierowany do szerszej (niż folkowa) publiczności zadanie swe zdecydowanie spełnił. Pięć piątkowych wieczorów cieszyło się powodzeniem - i cieszyło uszy! Organizatorom kłaniamy się i życzymy, by pod koniec 2013 roku ten festiwal stał się mocną pozycją w rubrykach "Wydarzenie Roku".

Mokotów Folk Festival, październik-grudzień 2012, Warszawa
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia

Newsletter

Zapisz się na cotygodniowy newsletter folkowy
Pokaż menu